Advertisement
Menu
/ 2angrymen.tv

Villafańe: Żaden piłkarz nie wywarł na mnie tak olbrzymiego wrażenia jak Raúl

Wywiad z byłym piłkarzem Castilli

Santiago Villafańe, były piłkarz Castilli, a obecnie gracz Ruchu Chorzów, udzielił obszernego wywiadu komentatorowi Eleven Sports, Mateuszowi Święcickiemu. Przedstawiamy jedynie niewielki urywek z tej ciekawej rozmowy. Z całym wywiadem można zapoznać się na na portalu 2angrymen.tv.

(…)

Walczyliście wówczas o awans do Segunda División. Odnalazłem krótką rozmowę z 2007 roku, w której mówisz, że występy w Realu Madryt Castilla to dla ciebie okazja na zdobycie doświadczenia w Europie. Mieliście ciekawą ekipę. Dzieliłeś szatnię z Danim Parejo.
Nie tylko z nim. W bramce stał Antonio Adán, w pomocy biegał Juanmi Callejón, a w ataku jego brat José, który dziś gra w Napoli. Kojarzyć możesz też Miguela Palancę, który później grał w Polsce, Denisa Czeryszewa czy Ádáma Salaia. Do drużyny wchodził Nacho, ale nikt nie wierzył, że zrobi karierę i przebije się do pierwszej drużyny. Miał gigantyczne problemy ze zdrowiem. Walczył z cukrzycą. Wielokrotnie widziałem, jak robi sobie zastrzyki insulinowe, jak traci przytomność podczas treningów. Rozmawiałem z nim kiedyś i opowiadał mi, że jeden z lekarzy kazał mu zapomnieć o sporcie. Twierdził, że cukrzyca przekreśla jego szansę. Rodzice zorganizowali jednak spotkanie z wybitnym endokrynologiem, ten przebadał Nacho i powiedział, że będzie ciężko, ale medycyna daje nadzieje. Musiał rygorystycznie przestrzegać diety, prowadzić się bardzo profesjonalnie i nie pozwalać sobie na odstępstwa od reguł.

Dani Parejo, dziś reprezentant Hiszpanii uchodził za wielki talent. Alfredo Di Stéfano, który przychodził oglądać mecze Castilli, mówił, że jak Real go sprzeda, to on nie pojawi się na stadionie nigdy więcej.
Di Stéfano był zakochany w Danim. Uważał, że to jest materiał na wielką gwiazdę. Wielokrotnie widziałem go podczas treningów i meczów. Nie siedział na trybunach. Mecz oglądał z poziomu murawy. Zawsze był doskonale poinformowany. Wiedział, którzy piłkarze przyjechali z Argentyny i traktował nas bardzo czule. Podchodził, pytał się co słychać, czy wszystko jest w porządku. Mógł godzinami opowiadać o swoich czasach w Argentynie. Rozegrał nawet kilka meczów w reprezentacji, później oczywiście był gwiazdą kadry Hiszpanii. Ale nigdy nie zapomniał o swoich korzeniach.

Nie zadebiutowałeś w pierwszej drużynie Realu Madryt. Miałeś okazję trenować z pierwszą drużyną?
Tak, wchodziłem do szatni na palcach. Trenerem najpierw był Bernd Schuster, później Juande Ramos. Pamiętam dzień, w którym powiedziano mi, że następnego dnia mam pojawić się na zajęciach z pierwszą drużyną. Adrenalina aż we mnie buzowała. Przedstawiono mnie pierwszemu zespołowi, a Gabriel Heinze i Gonzalo Higuaín kazali mi się rozgościć. Higuaína znałem od lat, przyjaźniliśmy się i wciąż utrzymujemy kontakt. Jeździliśmy regularnie na zgrupowania reprezentacji młodzieżowych, pamiętam też czas, w którym on otrzymał propozycję występów w kadrze Francji. Urodził się w Breście, więc mógł dla nich grać. Raymond Domenech, który prowadził wówczas reprezentację, nalegał, dzwonił, przyjeżdżał na osobiste spotkania. Higuaín czuł się jednak Argentyńczykiem, zawsze marzył o występie w seniorskiej drużynie. To nie był dla niego łatwy czas. Gabriel Heinze pozostanie zawsze dla mnie fenomenem. To jeden z niewielu piłkarzy na świecie, którzy udowodnili, że nogi mogą cię kompletnie nie słuchać, ale jeśli jesteś szaleńczo zdeterminowany to możesz dojść nawet na szczyt. To był niesamowity profesjonalista. Wiedział, że musi pracować dużo więcej niż inni, by zamaskować swoje wady. Ale żaden piłkarz nie wywarł na mnie tak olbrzymiego wrażenia jak Raúl. Pierwszy na treningu, ostatni z treningu. Pomyślałem sobie wtedy: widzisz, nie ma wymówek, nie ma dróg na skróty. Od tylu lat gra na najwyższym poziomi i to się nie bierze z niczego. Talent to nie wszystko.

Dlaczego nie zostałeś w Madrycie dłużej niż rok?
Na pewno nie dałem argumentów piłkarskich i jestem bardzo krytyczny w samoocenie. Ale pamiętajmy też, że rok po moim przyjeździe w klubie doszło do rewolucji. Florentino Pérez ponownie został prezesem i poleciało wiele głów. Między innymi Lopeteguiego, który był człowiekiem Ramona Calderóna i stracił pracę. Później otrzymał propozycję prowadzenia juniorskich reprezentacji Hiszpanii i radził sobie bardzo dobrze. Wróciłem do Boca i grałem w rezerwach.

(…)

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!