Advertisement
Menu

Nie-wczasowicze na początku drogi po trzynastkę

Zapowiedź meczu Real Madryt – APOEL

Dom spokojnej starości. Work and travel. Plaża i dobra zabawa. Wykąpać się w nieskazitelnie czystym morzu, nabrać seksownego zarumienienia skóry i czekać na tłusty przelew. Jednym słowem – nie narobić się i zarobić. Wśród wielu ludzi właśnie tak wciąż wygląda obraz cypryjskiej piłki. Jakby nie dopuszczali do siebie myśli, że malownicza okolica wcale nie oznacza tego, że zamieszkiwanie jej równa się skrajnie niepoważnemu podejściu do życia.

Potem przychodzą bowiem cotygodniowe Turbokozaki, pomidory, wywiadziki, tony pijaru, pompowanie wydmuszek i – jak się okazuje – to cypryjskie drużyny złożone z rzekomych wczasowiczów mają w ostatnich latach w miarę regularnie swoich przedstawicieli w najbardziej prestiżowych europejskich rozgrywkach. Przy bliższym przyjrzeniu się sprawie wychodzi na to, że mimo krążących tu i ówdzie miejskich legend nikogo przed grą w pucharach wcale nie trzeba na siłę odrywać od konsumpcji hamburgerów. Bardzo fajnie na ten temat wypowiedzieli się zresztą dwaj Hiszpanie , którzy na co dzień występują w ekipie naszego dzisiejszego rywala.

APOEL to swoją drogą nasz może nie stary dobry znajomy, ale z pewnością drużyna, którą pamięta niejeden madridista. Cypryjczycy mieli bowiem z nami do czynienia już jakiś czas temu, gdy na arenie międzynarodowej zaliczali swój najlepszy sezon w historii tamtejszej piłki. Konkretniej – w sezonie 2011/12, kiedy los skojarzył nas z nimi w ćwierćfinale Champions League. Prowadzony przez José Mourinho Real Madryt zwyciężył wówczas na wyjeździe 3:0 (choć worek z bramkami rozwiązał się dopiero na kwadrans przed końcem) i 5:2 u siebie. Najbardziej w pamięci z tamtego dwumeczu zapadły bez cienia wątpliwości bramki, które zdobywali Kaká (5:38 na filmiku poniżej) i Cristiano Ronaldo (7:25).


W minionych rozgrywkach ligowych APOEL triumfował z przewagą czterech punktów nad Larnaką i pięcioma nad imiennikiem z Limassol. Jak natomiast wyglądają europejskie podboje ekipy ze stolicy Cypru (w ramach ciekawostki – cały kraj liczy sobie prawie dwa razy mniej mieszkańców niż sama stolica Polski) od momentu naszego ostatniego spotkania w 2012 roku? Cóż, przypomina to trochę przebycie całej drogi od początku. Ujmując to w najbardziej czytelny sposób:

– sezon 2012/13: odpadnięcie w 4. rundzie kwalifikacji Ligi Europy z Neftchi Baku (1:1 na wyjeździe i 1:3 u siebie)

– sezon 2013/14: odpadniecie w eliminacjach Ligi Mistrzów z Mariborem (0:0 na wyjeździe, 1:1 u siebie), kwalifikacja do Ligi Eurpy (wygrany dwumecz z Zulte Waregem) i odpadnięcie w fazie grupowej (Maccabi Tel Aviv, Eintracht Frankfurt, Bordeaux)

– sezon 2014/15: awans do Ligi Mistrzów i odpadnięcie w fazie grupowej, w której Cypryjczycy mierzyli się z Barceloną, PSG i Ajaksem

– sezon 2015/16: odpadnięcie w kwalifikacjach Ligi Mistrzów (0:1 i 1:1 z Astaną) i odpadnięcie w fazie grupowej Ligi Eurpy (grupa z Schalke, Tripolisem i Spartą Praga)

– sezon 2016/17: odpadnięcie w eliminacjach Ligi Mistrzów z Kopenhagą w 4. rundzie (0:1 i 1:1), wyjście z grupy Ligi Europy (Astana, Olympiakos, Young Boys), przejście Athleticu Bilbao w 1/16 i odpadnięcie w 1/8 z Anderlechtem

Jeśli chodzi o Real, dziś czas najwyższy przezwyciężyć głęboki kryzys i uświadomić sobie, że Zinédine Zidane nie jest kompletnym parodystą pokazać, że nawet najlepszym zespołom na świecie od czasu do czasu może przydarzyć się nie jeden, a dwa wypadki przy pracy, po których znów na niebie pojawia się słońce w pełni blasku. Pomóc w tym ma w głównej mierze ten, którego brak w ostatnich meczach był aż nadto widoczny, czyli rzecz jasna Cristiano Ronaldo. Żeby jednak nie było zbyt tęczowo, przeciwko APOEL-owi z racji drobnego urazu nie będzie mógł zagrać Marco Asensio. Z powodu kontuzji – choć tu kwestie tego, czy można postrzegać to w kontekście osłabienia pozostawiamy już każdemu z osobna – nie wystąpi również Karim Benzema.

No dobrze, o co dziś więc gramy? W krótkiej perspektywie – przede wszystkim o święty spokój. O to, by gorące głowy na chwilę chwilowo wzięły głęboki oddech i wstrzymały się z sianiem na prawo i lewo plotek o rychłej apokalipsie i końcu Realu Zizou. W dalszej – by raz na dobre rozprawić się z mitem pechowej trzynastki. Choć przeciwnik na w miarę bezbolesne wdrożenie w życie obu planów wydaje się idealny, należy pamiętać, że rywal z ostatniego koszyka wbrew pozorom wcale nie musi prowadzić nas do bramki z bożocielesną procesją. Dowodem – jakżeby inaczej – 3:3 przy Łazienkowskiej.

Co tu się rozwodzić – bieg po trzydécimę czas zacząć!

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!