Advertisement
Menu

Panowie, nie spieprzcie tego

Zapowiedź meczu Real Madryt – Bayern Monachium

Dojazdówka – rewanż z Bayernem!

45. minuta wyprawy do bawarskiego piekła, na tablicy wyników 1:0 dla gospodarzy po golu Arturo Vidala. Franck Ribéry dostaje piłkę, zaczyna taniec z obrońcami Królewskich, nawija w ostatniej chwili Sergio Ramosa i oddaje strzał, który po drodze barkiem blokuje Dani Carvajal. Trybuny zaczynają się drzeć, piłkarze Bayernu osaczają sędziego, a ten koniec końców ulega presji. Ręka, karny. Protesty? Jak najbardziej uzasadnione, ale – jak to zwykle bywa – stanowiły jedynie czystą sztukę dla sztuki.

„Oho! Pozamiatane!”, pomyślał wówczas z całą pewnością niejeden z nas. Hiszpańscy dziennikarze w głowach układali już chwytliwe tytuły zawierające słowo-klucz remontada, graficy zaś oczami wyobraźni przerabiali najbardziej imponujące ujęcia Santiago Bernabéu na okładki. Sytuacja wydawała się skrajnie beznadziejna, w której fakt, że sędzia jedenastkę gwizdnął z kapelusza, stanowił raczej wyjątkowo marne pocieszenie. Poczucie krzywdy w niczym by nie pomogło.

Vidal.

Strzał.

Keylor delikatnie w swoje prawo.

Piłka w piętnasty rząd trybun.

Nowe życie.

Zamiast 0:2 w plecy – 2:1 do przodu po dublecie Cristiano Ronaldo.

„Niespodziewany niedosyt”, brzmiał tytuł naszej pomeczowej relacji ze starcia w Monachium. I w zasadzie trudno w bardziej trafny sposób opisać to, co działo się przed niecałym tygodniem w stolicy Bawarii. Było to spotkanie, które w najbardziej dobitny z możliwych sposobów pokazało, jak cienka potrafi być nieraz granica między łzami i uśmiechem oraz – jakkolwiek banalnie to zabrzmi – jak wiele w piłce płaci się za błędy.

Real w Monachium – szczególnie w drugiej połowie – zagrał prawdziwy koncert. W wykonaniu Los Blancos było to bezsprzecznie najlepsze spotkanie w tym sezonie, a być może i nawet najlepsze od czasów… poprzedniego starcia obu ekip na Allianz Arenie. Dominacja podopiecznych Zidane'a po przerwie nie ulegała najmniejszej wątpliwości, a tak naprawdę jedynym zgrzytem było to, że kapitalny tamtego wieczoru Manuel Neuer koniec końców nie wyciągał piłki z siatki po raz trzeci.

Francuski szkoleniowiec w minioną sobotę dał jednak jasno do zrozumienia, że ostatnią rzeczą, która przeszłaby mu przez myśl, jest to, iż losy dwumeczu są przesądzone. W minionej potyczce ze Sportingiem Gijón na El Molinón Zizou zabawił się w najdalej posuniętą rotację, w Asturii wystawiając od pierwszej minuty tylko dwóch graczy, spośród tych, którzy rozpoczynali bitwę w Monachium – Sergio Ramosa i Nacho. I, trzeba sobie powiedzieć, był naprawdę blisko bolesnej wpadki. Tyłek Królewskim uratował jednak Isco. Hiszpan w pierwszej połowie strzelił fenomenalnego gola, po tym jak najpierw powykręcał biodra trzem obrońcom Sportingu, a następnie uderzeniem po ziemi z okolicy linii pola karnego zapewnił Los Merengues zwycięstwo w ostatniej minucie podstawowego czasu gry. Nie zaimponujemy nikomu przesadną błyskotliwością, jeśli stwierdzimy, że to właśnie Andaluzyjczyk wydaje się dziś murowanym faworytem do wypełnienia luki po kontuzjowanym Garecie Bale'u. Tym bardziej że obecność w pierwszym składzie gościa potrafiącego utrzymać się przy piłce jak nikt inny może okazać się niezwykle cenna.

Cóż, w gruncie rzeczy końcowy przekaz może być tylko jeden – Panowie, nie spieprzcie tego. 2:1 w pierwszym spotkaniu to wynik, co tu dużo gadać, świetny. Z serii tych, które pewnie większość z nas przed rozpoczęciem potyczki brałaby w ciemno. Tak czy owak, patrząc zdroworozsądkowo, nazwanie rewanżu formalnością byłoby wysoce niestosowne. Albo – mówiąc wprost – zwyczajnie głupie. Należy bowiem pamiętać, że na Santiago Bernabéu Bayern znów wyjdzie w jedenastu zawodników, a wśród nich tym razem już raczej nie zabraknie tego nieszczęsnego Lewego…

Załatwcie to po prostu tak, byśmy potem nie musieli żałować, że w Monachium nie udało się wcisnąć tej trzeciej bramki. Tylko tyle i aż tyle. Że jesteście w stanie tego dokonać, nikt wątpliwości mieć nie powinien. Kolejny Makaay w 10. sekundzie czy Sergio Ramos naśladujący Vidala byłby bowiem cholernie trudny do przetrawienia.

Początek spotkania o godzinie 20:45. Transmisję przeprowadzi CANAL+.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!