Advertisement
Menu
/ as.com

Rummenigge: Guardiola był przemotywowany na Real

Wywiad z prezesem Bayernu Monachium

Karl-Heinz Rummenigge udzielił wywiadu dziennikowi AS. Przedstawiamy zapis tej rozmowy z prezesem Bayernu Monachium przed pierwszym ćwierćfinałem Ligi Mistrzów.

Chciałby pan wybiec na boisko?
Miałem szczęście mierzyć się kilka razy z Realem Madryt, z lepszymi i gorszymi zakończeniami. Zawsze były to jednak emocjonujące spotkania. Każdy zawodnik żyje dla tego typu starć, ale jednocześnie jesteśmy świadomi, co nas czeka.

Jak wspomina pan starcia z waszych czasów?
Pierwszym ważnym spotkaniem były półfinały w 1976 roku. Martínez dał im prowadzenie, ale wyrównał Gerd Müller. Rewanż w Monachium wygraliśmy 2:0. To było wyjątkowe, bo atmosfera na Stadionie Olimpijskim jest nie po porównania z tą na Allianz, a jednak tamtej nocy obiekt płonął. Pamiętam także kilka sparingów ze śmieszymi wynikami. Raz wygraliśmy 9:1 w czasie przygotowań do sezonu, a Breitner nie przestawał nas obrażać. Na końcu oni poczuli się obrażeni i nawet wyrzucili po tamtym meczu trenera.

Niedługo potem doszło do rewanżu.
Zaprosili nas rok później do rozegrania meczu o Trofeo Bernabéu. Zagrałem jako stoper. Z Camacho jako rywalem mogłem przeżyć tylko bijąc rekordy w skoku wzwyż. Na takim pułapie latały kopniaki.

Stosunki wydawały się uspokajać na przestrzeni lat.
Dzisiaj mam wielką przyjaźń z Florentino Pérezem i Pedro Lópezem, mamy wspólne interesy w wielu sprawach, więc nasze stosunki są bardzo dobrze. Oczywiście na murawie będzie inaczej.

Ostatnio mocno pan wychwalał Real Madryt. Dlaczego?
Bo o to łatwo. To najbardziej popularny i znany klub na świecie, a w ostatnich latach także ten odnoszący największe sukcesy. Trzeba tylko spojrzeć na przychody, by zobaczyć jak dobrze zarządza nim Florentino. Nie jest przypadkiem, że wygrywają także na boisku.

A wasze stosunki z Florentino są też tak dobre, gdy pada nazwisko Lewandowskiego?
Po pierwsze, on nigdy nie wypowiedział tego nazwiska. Po drugie, obaj wiemy, co jest możliwe, a co nie jest. On wie, że nie rozstaniemy się z graczem, którego nie chcemy oddać. Real nie jest inny. Kluby z elity szanują się i wiedzą, co jest możliwe. Dwa lata temu sprzedaliśmy Kroosa, a oni nam Xabiego, co byłoby bardziej niż satysfakcjonującą wymianą.

Nie denerwują pana sukcesy Kroosa w Realu?
Tutaj był topowym zawodnikiem, a w Realu Madryt stał się graczem na poziomie światowym. Pozostawał mu rok kontraktu i nie mogliśmy dojść do porozumienia. Dlatego musieliśmy sprzedać Toniego, żeby nie odszedł za darmo. Już wtedy był wielkim piłkarzem, ale Xabi Alonso okazał się dla nas świetnym transferem.

Można porównywać historię obu klubów?
Bez wątpienia. Podobnie jak my, Real Madryt powstał dzięki własnej sile. Nie potrzebował niczyjej pomocy. Oni rozpoczęli w latach 60. z Di Stéfano, my później, w 70. z Beckenbauerem. Oba kluby chwalą się tradycjami i nie potrzebują żadnego magnata, który dosypie im środków.

Co pomyślał pan tuż po losowaniu?
Że mogło być lepsze [śmiech]. Z jednej strony cieszysz się, z drugiej to byłby piękny mecz na finał w Walii.

Który z zawodników Realu budzi u pana szacunek?
Patrząc na statystyki, Cristiano Ronaldo. Jeśli strzelasz tyle bramek rok po roku i dostajesz cztery Złote Piłki, nie jest to przypadkiem. Do tego zyskał wiele sympatii tutaj w Niemczech. Zawsze uważaliśmy go za wielkiego zawodnika, ale łączono go z ciekawym charakterem. Wszystko zmieniło się w trakcie EURO, kiedy najpierw zrobił sobie to zdjęcie z fanem na boisku, a potem robił za trenera w finale po kontuzji. Wydał mi się świetnym gościem. Gerd Müller nie był inny, też znajdował się miedzy niebem a piekłem. Na górze, kiedy trafiał 3-4 razy, a w piekle, kiedy nie strzelał w 3 meczach. To taki typ zawodnika, który przyzwyczaja do bramki w każdym spotkaniu. Myślę, że Real doskonale wie, co ma w Cristiano.

Mógłby grać w Bayernie?
Są gracze, którzy należą do jednego klubu. Messi do Barcelony, Müller do Bayernu i Cristiano do Realu. Mógłby grać, gdzie tylko by zechciał, ale obecnie jest tam, gdzie powinien być.

Jak Lewandowski w Bayernie.
Nic nie trzeba dodawać [śmiech].

Czy Lewandowski zasługuje na Złotą Piłkę?
Potrzebuje gwiezdnego roku. Z Ronaldo nie było inaczej. Wygrał Ligę Mistrzów z Realem, pobił rekord bramek i zdobył mistrzostwo Europy z Portugalią. Potrzebujesz wielkiego sezonu ekipy, ale też indywidualnego. Robert ma świetny rok, ale ciągle się nie skończył. Lubię, gdy zawodnik aspiruje do tej nagrody, bo to pokazuje jego ambicję.

Czy posiadanie na ławce Ancelottiego uspokaja pana przed starciem z Realem?
Jeśli prowadziłeś niedawno drużynę, która niewiele się zmieniła, to dobrze wiesz, w jaki sposób bije jej serce, a to jest ten przypadek. Jednak w tych czasach jesteśmy pewni, że Zidane też doskonale wie, jak bije nasze serce. Na pewno Carlo jest zmotywowany. Widzę jedną różnicę między nim a Pepem: kiedy mierzyliśmy się z Realem trzy lata temu, Pep był przemotywowany. Carlo za to okazuje ambicję w inny sposób.

To główna różnica między nimi?
To dwaj wielcy trenerzy, ale z różnymi charakterami. Niech nie będzie jednak żadnej wątpliwości, że odnieśliśmy i odnosimy korzyści ze stylu, jaki Pep wprowadził przez te trzy lata w Monachium.

Jest pan zadowolony z tego, czym jest dzisiaj Bayern?
Możemy być. Na poziomie krajowym zawsze byliśmy wysoko, na poziomie międzynarodowym mieliśmy wzloty i upadki, ale obecnie zainstalowaliśmy się w tej europejskiej elicie. Musimy tam pozostać i do tego potrzebujemy inteligentnych wzmocnień, pracy z dobrymi trenerami oraz utrzymania powagi, jaką prezentujemy w sprawach finansowych. Mieliśmy szczęście, że mogliśmy liczyć na takich ludzi jak Uli Hoeness, Karl Hopfner czy Franz Beckenbauer, z których każdy dorzucił swoją cegiełkę.

Uważa pan, że hiszpańska hegemonia w Europie będzie gasnąć?
Nie sądzę. To coś, co wypracowali i na dzisiaj są zdecydowanie piłkarską nacją numer jeden pod względem piłki klubowej. Wszyscy wykonali swoją robotę, nie tylko Real i Barcelona, ale także Atlético, Sevilla czy Villarreal. To nie przypadek, że w kolejnych latach wygrywają Ligę Mistrzów i Ligę Europy. To zyski z wielkiej pracy, jaka miała miejsce na poziomie szkółek i klubów. Mają też talent w dobieraniu kadry i trenerów.

Czego Bundesliga może nauczyć się od La Ligi i na odwrót?
W Hiszpanii podoba mi się dokładność, z jaką pracuje się na sukces, a gdy ten przychodzi, nikt nie staje. Dalej pchają. Pod względem finansowym jest spora różnica. Barcelona i Real są na poziomie Bayernu i Borussii, ale już Sevilla zarabia mniej pieniędzy niż 5-6 klubów z Bundesligi. Możemy wiele nauczyć się od Hiszpanów, a oni podziwiają nas pod względem organizacji, stadionów i widzów. Barcelona i Atlético odnawiają czy budują nowe obiekty, to pomoże im się rozwijać.

Bundesliga jest mniej konkurencyjna niż La Liga?
Myślę, że jest kilka klubów jak Wolfsburg, Mönchengladbach, Bayer, Schalke czy nawet Hamburg, które nie grają na swoim poziomie. Gdy wrócą na poziom, Bundesliga będzie bardziej wyrównana.

Dlaczego Liga Mistrzów ma być najlepszymi rozgrywkami od roku 2018 roku?
Bo zmieniliśmy w niej kilka punktów. Po pierwsze, w fazie grupowej cztery najlepszej kraje mają zapewnione cztery miejsca, co pomoże podnieść poziom na tym etapie. UEFA zrozumiała, że dzisiaj faza grupowa kończy się na czwartej kolejce, przez co zainteresowanie fanów oraz przychody z marketingu i telewizji zmniejszają się. Federacja musiała coś zrobić i dokonała właściwego wyboru. Nawet ci, którzy krzyczeli, że bogatsi będą jeszcze bogatsi, a biedniejsi jeszcze biedniejsi, musieli zmienić zdanie. Duża zmiana dotyczy regulaminu odnoszącego się do uczestników. To modernizacja, która wprowadzi jakość i emocje. Do tego każdy zarobi więcej, także kluby w Lidze Europy, które odpadną już w fazie grupowej. Każdy mistrz dostanie szansę na walkę o Ligę Mistrzów, a to było ważne dla prezesa Čeferina.

Czy jego ostatnie wystąpienia przyjął pan jako krytykę?
Widziałem jego przemówienia, w których określał mnie mianem legendy i mówił, że mnie lubi. Do tego zgodził się, że oni też chcą przywrócić piłkę na pierwszy plan. Mamy świetne stosunki i będziemy razem pracować na rzecz dobra piłki nożnej w Europie. UEFA to zdecydowanie federacja z największymi sukcesami na świecie. Musimy pracować, żeby to się nie zmieniło.

Więc Superliga nie jest już tematem?
Absolutnie. Mieliśmy kilka propozycji w przeszłości, ale wielkie kluby w Europie znają swoją odpowiedzialność w temacie utrzymywania dobrego poziomu europejskiej piłki. Naprawdę interesuje nas zdrowa Liga Mistrzów i od 2018 roku będzie z tym jeszcze lepiej.

A co sądzi pan o Chinach i Stanach Zjednoczonych?
Cudownie, że piłka nożna rozwija się w Stanach Zjednoczonych. Nie można powiedzieć tego samego o bejsbolu w Niemczech. To dwa najważniejsze kraje pod względem ekonomii, a szczególnie w Chinach promuje się futbolu przez wpływ polityki. Wydaje mi się to czymś dobrym.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!