Advertisement
Menu

Deportivo 2:0 Real, lepiej zapomnijmy o mistrzostwie

Ten mecz miał być kolejnym spotkaniem, w którym Real odrabia...

Ten mecz miał być kolejnym spotkaniem, w którym Real odrabia trzy punkty do Barcelony. Radosna informacja dla kibiców Blancos nadeszła z Numancii, gdzie Barcelona jedynie zremisowała z ostatnim w tabeli kopciuszkiem. Stało się jednak inaczej... Na boisko Królewscy wybiegli w dość rezerwowym składzie. Zabrakło "galaktycznej" pary "snajperów", czyli zagrypionych Raula i Ronaldo oraz kontuzjowanych Gutiego i Salgado. Parę napastników tworzył Portillo wraz z Owenem, a na prawej obronie wystąpił Raul Bravo. Okazało się to tragiczną mieszanką...

Mecz zaczął się od żwawego ataku obu zespołów. W ekipie Realu Madryt widać było niestety chaos i źle poukładaną grę. Więcej szczęścia mieli na początku gospodarze, którzy właściwie w pierwszym kwadransie gry zapewnili sobie trzy punkty. Już w 7. minucie na tablicy świetlnej widniał wynik 1:0. Po dośrodkowaniu z prawej strony boiska najwyżej do piłki wyskoczył Albert Luque, który uprzedził Raula Bravo i Waltera Samuela, otwierając w ten sposób wynik meczu. Nie minęło pięć minut i było 2:0. Po kolejnym dośrodkowaniu z prawej strony boiska na szósty metr, Francisco Pavon głową skierował piłkę do własnej bramki, tym razem uprzedzając swojego kolegę z drużyny, Ikera Casillasa. Sytuacja wyglądała komicznie - Merengues wylewali siódme poty, żeby zagrozić bramce Deportivo, jednak to gospodarze szybko strzelili dwie bramki i przystąpili do obrony korzystnego rezultatu. W 16. minucie boski Zizou galaktycznie mija obrońcę Deportivo trzema podbiciami piłki i podobnie jak w finale Ligi Mistrzów 2002 składa się do woleja... by atomowym strzałem zaatakować kibiców siedzących na dziesiątym piętrze stadionu El Riazor... Chaotyczne ataki Królewskich i niedokładne podania do niewidocznych w tym meczu Owena i Portillo nie odnosiły skutku. Tym bardziej, że El Depor wcale nie spoczęło na laurach. W 20 min. meczu Victor cudownie lobuje wysuniętego na trzeci metr Casillasa i gdyby nie kunszt naszego bramkarza, tylko Ręka Boska mogłaby zatrzymać szybującą pod poprzeczkę futbolówkę. Na szczęście skończyło się jedynie na rzucie rożnym! Trzy minuty później Zidane jest faulowany w tym samym miejscu, z którego Beckham wykonywał pamiętny rzut wolny w meczu z Juventusem. Anglik jeszcze raz podchodzi do piłki i magicznie nią zakręca - jednak czujni obrońcy Deportivo wybijają piłkę wgłąb pola. W 25 minucie Zizou schodzi z murawy, z powodu kontuzji mięśnia, a ciężar gry na lewej flance zostaje nałożony na Santiago Solariego. Królewscy z nadzieją oczekiwali błyskotliwych akcji argentyńskiego super-rezerwowego, jednak skończyło się na waleczności i złych dośrodkowaniach. Poza tym Solari bardziej w tym meczu ciągnął zespół w środku pola, a rolę lewo-skrzydłowego przejął Roberto Carlos. Pod koniec pierwszej połowy znów mogliśmy oglądać jedynie chaotyczną grę w wykonaniu naszych pupili. Niemrawo grał Luis Figo, chciał ale nie mógł Beckham i zaciekle szarpał Gravesen. W dzisiejszym meczu Becksowi zdecydowanie nie wychodziło egzekwowanie rzutów wolnych. W 45 minucie Angli z 28 metrów celując w prawy górny róg bramki, posłał piłkę wysoko ponad poprzeczką. Kilka kolejnych prób Spice Boya w tym meczu również szło na marne. Kilkadziesiąt sekund później Roberto Carlos również próbował swych sił z dystansu, jednak jak słusznie zauważył komentator tego meczu: "Deportivo miało dzisiaj lepiej nastawione celowniki". I faktycznie pomimo ogromnej przewagi i wielu strzałów, to podopieczni Javiera Irurety mogli schodzić zadowoleni do szatni...

W drugiej połowie Królewscy rzucili się do ataku z jeszcze większą furią, wykorzystując wskazówki po raz kolejny fatalnie ubranego Vanderleia Luxemburgo. Real nadal jednak atakował bez polotu, a większość dośrodkowań przecinał znakomicie spisujący się stoper Deportivo Fabricio Coloccini. Przypomnijmy, iż władze Realu uznały rok temu, iż Santiago Bernabeu to za wysokie progi dla tak młodego piłkarza. Lepiej w końcu zatrudnić niepełnosprawnego Anglika bądź stawiać na fatalnych wychowanków Realu na czele z Pavonem i Raulem Bravo... Wróćmy jednak do meczu! W 53 min. Valeron wstrzeliwuje piłke w pole karne i sędzia Losantos Omar nie zauważa ewidentnej ręki Roberto Carlosa. Dwie minuty później na boisko wbiega pulchniutki kibic z hiszpańską flagą, cieszący się słusznie z fatalnej postawy przybyszów ze stolicy. Po chwili zostaje on usunięty z boiska przez porządkowych i wyprowadzony na trybuny, aby dołączyć do reszty kibiców z Galicji, wykrzykujących głośne "Ole!" przy każdym dotknięciu piłki swoich pupili. W 57 minucie na boisku pojawia się młodzian Palencia, który zastępuje kontuzjowanego Raula Bravo. Ciekawe jak będzie wyglądał w następnym meczu skład Królewskich, skoro ławka rezerwowych powoli pustoszeje z powodu najrozmaitszych kontuzji... W 60 minucie David Beckham po raz kolejny posyła piłkę w trybuny egzekwując rzut wolny z siedemnastego metra. W 63 minucie dochodzi do starcia Waltera Samuela i Jorge Andrade w polu karnym Realu. Portugalczyk otrzymuje żółtą kartkę, odpycha Samuela i do końca meczu z miną 5-latka, któremu odebrano zabawkę, ma pretensje do wszystkich sędziów oraz kolegów z własnej drużyny. W 69 minucie niebezpieczny rzut rożny Deportivo wstrzelony w bramkę Królewskich i Iker Casillas szczęśliwie piąstkuje piłkę poza pole karne. Sześć minut później Javiera Portillo zastępuje defensywny pomocnik Celades - czyżby Luxemburgo miał zamiar bronić wyniku? Jak widać udało mu się tego dokonać: do końca meczu Królewscy bezmyślnie wstrzeliwali piłkę w pole karne Depor, jednak dzielił tam i rządził Coloccini.

Real w fatalnym stylu przegrywa z przeciętnym w tym sezonie Deportivo la Coruna. Przypomnijmy, iż była szansa odrobienia kilku punktów: Barcelona zremisowała w Numancii 1:1. Królewscy pokazali jednak, że wolą się skupić na imprezach w willi niedawno rozwiedzionego Roberto Carlosa i na występach w Lidze Mistrzów. Jak zwykle pozostaje być dobrej myśli... Hala Madrid!

Deportivo La Coruña: Munúa; Manuel Pablo, Coloccini (Romero, m.78), Andrade, Capdevila; Sergio, Mauro Silva (Scaloni, m.54); Víctor, Valerón, Luque (Fran, m.74); Tristán.
Real Madryt: Casillas; Raúl Bravo (Palencia, m.57), Pavón, Samuel, Roberto Carlos; Beckham, Gravesen, Zidane (Solari, m.27), Figo; Owen i Portillo (Celades, m.75).
Arbiter: Losantos Omar
Bramki:
1-0 Luque (7 min.)
2-0 Pavon (sam. - 13 min.)

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!