Advertisement
Menu

Gdzie jest krzyż!?

Tekst o zamieszaniu wokół herbu

Tekst jest wyłącznie opinią autora. Nie jest stanowiskiem całej redakcji RealMadryt.pl.

Real znów się sprzedał, wkrótce zamiast krzyża w herbie zagości koza, a muslimów nigdy nie można przecież szanować i nie powinno się pluć na tradycję jak Pérez – tak uważasz? Przestań już być takim zasranym hipokrytą i posłuchaj. Może to, co mam do powiedzenia, kiedyś do ciebie dotrze, bo do mnie dotarło. Dzisiaj wiem, że widok ksenofobicznej reakcji na ostatnie działania klubu wywołuje u mnie niesmak. Uczucie odrazy wzmaga to, że najwyraźniej spora rzesza polskiego madridismo nie rozumie tradycji i historii Realu Madryt, o którą tak walczy, mieszając ją przy tym z polityką w najgorszym, błotnym wydaniu.

Historię klubu poznałem dawno. Kiedyś przyjdzie taki moment, że na oddziale geriatrii zapomnę ją prawie w całości, ale będę pamiętać jedną, podstawową dewizę Królewskich – „my jesteśmy po prostu lepsi”. Taki jest też podstawowy cel Péreza, Zidane’a i każdego z piłkarzy. Tyle że aby rzeczywiście być dzisiaj lepszym, trzeba mieć ku temu środki, które jakoś należy zdobywać. Jak? Sprzedając koszulki kibicom w Kastylii, Galicji czy Andaluzji? Jasne, ale też tym w Chinach, Kolumbii czy krajach arabskich, czyli poddając się globalizacji.

Zamknięcie na świat prowadzi dzisiaj do słabości ekonomicznej, ta prowadzi do słabości sportowej. Tak, zależność jest tak prosta. Podobają wam się transfery za grube miliony? Zmiennicy na każdą pozycję? Plotki transferowe o Dybali czy Aubameyangu, które nie muszą wcale pozostać plotkami na zawsze? Nie? Nie kłamcie. Podoba wam się więc biznesowy model prowadzenia klubu i to, do czego prowadzi on w aspekcie sportowym. Kropka. Nikt z was nie zaczął kibicować Królewskim z powodu tradycji i historii. Gdy znacie już tę drugą, poznaliście ją po tym, jak zaczęliście interesować się Realem Madryt jako drużyną sportową, którą mogliście w danym momencie oglądać.

Ja zacząłem kibicować Realowi, bo znałem go już wcześniej, gdy na Bernabéu hasał Zidane, Ronaldo i inni goście ściągnięci za gruby hajs. Dla was może był to Cristiano, może Benzema, a może Ivan Zamorano czy Hugo Sánchez, nie wnikam. Grunt, że przyciągnął was produkt, na który klub mógł sobie pozwolić, bo jest wielki. Tyle że warunkiem dla tej wielkości nie jest historia czy tradycja, ale pieniądze. Smuci was to? Trudno, powinniście byli zauważyć to dawno temu.

Klub umacnia się w wielkości, w ostatnich latach wygrał prawie wszystko, ale przy tym stał się najbogatszym obok United zespołem sportowym na świecie. I nie, to nie jest przypadek. To właśnie teraz zrobił Real, postanowił dalej się bogacić i jednym ruchem zarobić kilkadziesiąt milionów euro. Jeśli chcecie moralizatorstwa, to uświadomcie sobie, że oprócz wydatków na sport, Królewscy mogą dzisiaj prowadzić działalność charytatywną na skalę niespotykaną wcześniej. Dlaczego? Bo przyszła globalizacja. Na to też chcecie pluć?

Wreszcie pora uświadomić sobie pewną smutną prawdę. To Real wchodzi na rynek arabski, nie na odwrót (a gdy już to się dzieje, muzułmanie grający w Madrycie szanują przecież jego herb). Klub nie wyrzuca herbu na stałe i wszędzie, robi to tylko na użytek handlowy w sześciu krajach Bliskiego Wschodu, aby móc tam zarobić. To wszystko nie wpływa w jakikolwiek sposób na jego codzienny wizerunek, na odbiór piłkarzy i trenera. Koszt własny uzyskanych pieniędzy jest więc niski, co sprawia, że decyzja pod kątem biznesowym jest dobra.

Posłuchajcie też o historii. Krzyż w herbie nie znalazł się dlatego, że któryś z dawnych prezesów Blancos postanowił pojechać do Watykanu i ukłonić się przed głową Kościoła. Znalazł się dlatego, że w 1920 roku ówczesny król Hiszpanii, Alfons XIII z dynastii Burbonów, nadał klubowi przydomek Real, czyli właśnie Królewscy. Ktoś miał wtedy odmówić monarsze tego prestiżowego aktu? Nie, zresztą po co? Przecież w bardzo luźny sposób wiązało to drużynę z koroną, ale już nie z religią.

Krótko mówiąc, to nie był akt polityczny, choć taki wymiar wielu z was stara się przypisać krzyżowi w herbie. Znaczenie tego symbolu w tym akurat układzie jest mniej więcej takie jak obecny wpływ dynastii hiszpańskiej na politykę ich państwa, czytaj znikomy lub żaden. Chcecie być „świętsi od papieża”, bo Burbonom ten akt w żaden sposób nie przeszkadza, a mieli już czas, żeby się na ten temat wypowiedzieć przy poprzedniej okazji. Czy mogą być obrażeni? Uważam, że tak, bo można powiedzieć, że usunięta powinna być w takim wypadku cała korona, nie tylko jej część. Im to jednak wcale nie przeszkadza.

Pojmijcie wreszcie, że sport polityką bywa, ale z reguły nią nie jest. Real stał się Realem, gdy czasy były zgoła odmienne od dzisiejszych. Teraz musi iść z duchem czasu i aby nadal być wielkim, powinien zarabiać. Unikam takich porównań, bo mam je za niesprawiedliwe względem naszego narodu, jednak rzeczywiście jest tak, że usunięcie krzyża z koszulek na kraje arabskie większe emocje wzbudziło tylko nad Wisłą. Nie bądźmy hipokrytami i nie mieszajmy dwóch zupełnie oddzielnych spraw, a jeśli musicie już to robić, to uświadomcie sobie, że Królewscy nie wspierają żadnego ISIS, terroryzmu i dżihadu – oni tylko zarabiają pieniądze.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!