Advertisement
Menu
/ expresso.sapo.pt

Pepe: Bycie Portugalczykiem to piękne uczucie

Stoper Realu w wywiadzie dla dziennika <i>Expresso</i>

Pepe udzielił wywiadu portugalskiemu dziennikowi Expresso, w którym analizuje zakończony niedawno turniej EURO oraz odpowiada między innymi na pytanie, czy czuje się bardziej Portugalczykiem czy Brazylijczykiem.

Teraz, patrząc chłodnym okiem, możesz powiedzieć, że spodziewałeś się wygranej Portugalii? Tylko bądź szczery.
No cóż (śmiech). A więc tak... Byłem przekonany, że wyjdziemy z grupy i wierzyłem, że możemy zajść daleko. Myślenie o wygraniu turnieju nadeszło jednak dopiero później, po meczu z Polską, który dla mnie osobiście był najtrudniejszy. Można mówić co się chce, ale Polacy byli naprawdę dobrzy, grali wyrachowany futbol, kilkukrotnie poważnie nam zagrozili. Z drugiej strony mogę zagwarantować, że nasz selekcjoner dał nam ogromny spokój, dzięki czemu od samego początku bardzo w siebie wierzyliśmy. Nie chcę dokonywać porównań, ale Fernando Santos z racji jego turniejowych doświadczeń jest wyjątkowym trenerem. Wciąż pamiętam pierwszą rozmowę z nim, gdy powiedział: „Jestem z wami, a teraz zakwalifikujemy się na EURO i wygramy je". Nie należy zapominać, że było to zaraz po Mundialu, sytuacja nie była więc łatwa. A nagle przychodzi trener i mówi coś takiego.

Cristiano Ronaldo zmienił się podczas tego turnieju?
Nie powiem, że się zmienił, bo znam go od wielu lat i zawsze taki był, przynajmniej dla mnie. Teraz widziałem Cristiano, który bardzo miło wita młodych chłopaków, dopiero wchodzących do reprezentacji. Wszystkich traktował tak samo, pomógł w wytworzeniu rodzinnej atmosfery. Dzielenie szatni ze Złotą Piłką mogłoby być dla nowych zawodników krępujące, ale nic takiego nie miało miejsca.

Kto na tym turnieju zaskoczył cię najbardziej?
Podam trzy nazwiska. Renato Sanches, który choć jest bardzo młody to ma wielką osobowość i nie boi się niczego, sprawia wrażenie człowieka, którego nic nie przejmuje. On jest z nas wszystkich najbardziej szalony, w dobrym tego słowa znaczeniu, rozumiesz? Wystarczy, że na niego spojrzę i od razu chce mi się śmiać, zawsze potrafi zażartować. Kolejnym jest Raphaël Guerreiro, również szalenie odważny chłopak, a także Adrien Silva, który świetnie wypełniał założenia trenera i okazał się bardzo istotny w tej fazie turnieju, w której powoli w drużynę wkradało się zmęczenie.

Zgodzisz się z tym, że wasza grupa była dość łatwa?
To wy tak mówicie. Islandia, Austria i Węgry to nie są łatwi rywale. Zremisowaliśmy pierwszy mecz, w międzyczasie obejrzeliśmy kilka innych spotkań i można było zauważyć, że nie będzie to łatwy turniej. Wyniki po 1:0, 2:1, mecze na styku. Trener mówił: „Turnieje wygrywa ten, który najlepiej broni". I tak też zrobiliśmy. Wydaje mi się, że nasze zwycięstwo to zwycięstwo skromności i nadziei. Coś ci opowiem – w Marcoussis (miasteczko, w którym trenowała reprezentacja Portugalii podczas EURO – przyp. red.) było dwóch czy trzech pracowników, którzy byli dziećmi portugalskich imigrantów. Codziennie opowiadali nam historie o tym, jako ciężkie życie wiedli we Francji ich rodzice. Bieda, mieszkanie w barakach... A teraz ci ludzie identyfikowali się z naszą reprezentacją bo wiedzieli, że wielu z nas również urodziło się w biednych rodzinach i towarzyszyły nam podobne historie. Chciałbym też powiedzieć, że prezes naszej federacji, Fernando Gomes, był dla nas ogromnym wsparciem. Wracaliśmy z meczu o 5 nad ranem, a on na nas czekał. Kiedy o godzinie 10 następnego dnia rozpoczynaliśmy trening, on również już tam był. No i kilka słów o naszym selekcjonerze... Wielu krytykowało go z powodu odpoczynku, który nam dawał. Ludzie pytali: „Jak to możliwe, że po remisie jest odpoczynek zamiast treningu?" Zapominają tylko, jak wyglądały nasze treningi. On nigdy nie oddzielał podczas zajęć tych, którzy występowali więcej od tych, którzy grali mniej. Pracowaliśmy razem, nikt nie czuł się odizolowany od grupy. To bardzo pomagało, podnosiło morale.

Byłeś najlepszym stoperem EURO? Albo zapytam inaczej – mogłeś zostać wybrany najlepszym graczem turnieju?
(wybuch śmiechu) Spokojnie, spokojnie. Dla obrońcy to dość trudne zostać wybranym najlepszym zawodnikiem jakiegoś turnieju. Mogę powiedzieć, że czułem się bardzo dobrze i prawdę mówiąc nie do końca się tego spodziewałem. Sezon w Realu był długi i wyczerpujący, miałem też kontuzję. Czasem rozmawialiśmy sobie z Cristiano i mówiłem mu: „Cris, dobrze mi się gra, osiągniemy tu coś dobrego". I tak też się stało.

Tak, choć zakończyłeś EURO wymiotując na murawę...
Powiem ci, ze nie mam pojęcia co się stało. Myślę, że to z wysiłku, byłem po tym meczu wykończony. W tygodniu poprzedzającym finał nie trenowałem, jedynie dzień przed meczem. Nie byłem więc w idealnej formie kondycyjnej, do tego doszedł stres i koniec końców zwymiotowałem. Nigdy przedtem mi się to nie zdarzyło.

A czy zdarzyło się, żeby jakiś zawodnik ukrył w ochraniaczu rękawiczkę, by celebrować nią gola?
Éder robił już to wcześniej! Ale tak jak już wspominałem, mieliśmy ogromny poziom zaufania do siebie. Uważaliśmy, że jeśli będziemy dobrze bronić to nikt nas nie pokona. I zanim przemówił Cristiano, my ciągle w niego wierzyliśmy. Wiedzieliśmy, że prędzej czy później trafi do siatki, on zawsze trafia.

Strzelił gola w tym samym dniu, w którym wrzucił mikrofon do wody...
(śmiech) Wyszliśmy wtedy na spacer na prośbę trenera, który powtarzał nam, że trzeba zwracać uczucie, którym darzą nas nasi fani. No a potem stało się to. Kiedy zobaczyliśmy ten filmik, mieliśmy z czego się śmiać przy kolacji.

Jaką rolę na tym turnieju odegrała religia?
Wszyscy wiedzą, że trener jest bardzo religijny. Ja też jestem, wielu z nas to ludzie wierzący w Boga. Ja zawsze się modlę i dziękuję Bogu. Fernando Santos mówił nam: „Zawsze należy dziękować i przekazywać dobro, sama wiara nie wystarczy. Musimy być nieskazitelni jak gołębie i ostrożni jak węże". Modlitwa a potem rzucenie się na sofę to nie najlepsze wyjście, prawda? Mieliśmy też nasz okrzyk wojenny, ale od razu mówię, że nie powiem jaki był (śmiech).

Czujesz się bardziej Portugalczykiem czy Brazylijczykiem?
Nigdy nie żałowałem bycia Portugalczykiem. Zawsze traktowano mnie tu dobrze, zostałem świetnie przyjęty. Przyjechałem do kraju, którego w wieku 17 lat wcale nie znałem, ale zawsze miałem wokół siebie ludzi, którzy mi pomagali. Lubię być Portugalczykiem, bo oznacza to bycie skromnym, zdolnym do poświęceń i walki. Jestem Portugalczykiem prawie tak długo, jak byłem Brazylijczykiem i uważam, że to piękne uczucie. Utożsamiam się z naszymi podbojami, z medalami dla naszych lekkoatletek, z kadrą hokeja na lodzie, która pokonała ostatnio Hiszpanię. Trzeba jednak twardo stąpać po ziemi – dobrze jest marzyć, ale nie można od nas wymagać teraz wygrania Mundialu. Jesteśmy małym krajem, ledwie 11–milionowym, nasza baza szkoleniowa jest mniejsza niż choćby hiszpańska.

Fernando Santos pozostanie selekcjonerem?
Bardzo bym tego chciał.

Ale zostanie czy odejdzie?
My tego nie wiemy, nie wiem co się stanie, ale bardzo cieszyłbym się, gdyby pozostał na stanowisku wraz z całym sztabem.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!