Advertisement
Menu

Mecz o Złotą Piłkę

Cristiano, Griezmann czy ktoś inny?

Poniższy tekst jest wyłącznie opinią autora. Nie jest oficjalnym stanowiskiem redakcji RealMadryt.pl.

Wyścig po Złotą Piłkę od kilku lat uchodzi za plebiscyt budzący najwięcej wątpliwości, kontrowersji i emocji w futbolowym światku. O wyborze decydują dziennikarze, selekcjonerzy reprezentacji i ich kapitanowie. Problem stanowi jednak fakt, że nikt nie ustalił jeszcze zasad czy jakichkolwiek wytycznych, co tak naprawdę powinno być czynnikiem kluczowym i stanowiącym o wyborze danego piłkarza. Bo tak na dobrą sprawę – trudno takie ustalić. Mamy wolną amerykankę, każdy może głosować jak chce i na kogo chce. Gość z Dżibuti może wskazać innego gościa z Burundi i nikt mu tego nie zabroni. Poza tym dla jednego będą liczyły się puchary zdobyte z klubem, dla kolejnego te z reprezentacją, jeszcze inny będzie liczył gole i asysty, a znajdą się też szaleńcy, którzy spojrzą na czyste konta i zagłosują na któregoś z bramkarzy lub po prostu wpiszą nazwisko kumpla z drużyny. Dlatego zawsze tak trudno przewidzieć, kto od stycznia będzie mógł oficjalnie mówić o sobie, że jest najlepszy na świecie. W tym roku wydaje się, że już w lipcu grono kandydatów zawęziło się dość mocno. W kontekście pierwszej trójki mówi się o pięciu, może sześciu piłkarzach, ale realnie patrząc, na zwycięstwo ma szansę tylko trzech i trudno spodziewać się, by do listopada (wtedy odbywa się głosowanie) coś miałoby się w tej kwestii zmienić.

Cristiano Ronaldo, Leo Messi i Antoine Griezmann. Nikt nie ma chyba większych wątpliwości, że to właśnie oni uchodzą za głównych faworytów do zwycięstwa. Aczkolwiek często można usłyszeć opinie, że pierwsza dwójka ma tam zapewnione miejsce z urzędu, głównie ze względu na swoją popularność i świetny pijar. Ale naprawdę trzeba być futbolowym laikiem, by nie dostrzegać tego, że tych dwoje rok w rok po prostu zasługuje na to, by być tam, gdzie jest. Wystarczy spojrzeć na liczbę wygrywanych pucharów, ich wpływ na grę i indywidualne statystyki, którymi z reguły wyprzedzają resztę świata o dwie długości. Od 2011 roku do tańca zapraszają też trzeciego, ale zawsze innego partnera, a co bardziej naiwni wierzą, że może w końcu to ten, który przerwie hegemonię duopolu. Tańczyli już Xavi, Iniesta, Neuer i Neymar, a tym razem z dużą dozą pewności zrobi to Griezmann.

Po pierwszym półfinale francuskiego czempionatu wydawało się, że sprawa jest już rozstrzygnięta. Można było pomyśleć, że Cristiano dzięki bramce, asyście i wprowadzeniu reprezentacji do finału, ostatecznie przyklepał swoje zwycięstwo. Dzień później na scenę wkroczył jednak Griezmann, który trafił dwa razy, praktycznie zapewnił sobie koronę króla strzelców i w jeszcze lepszym stylu poprowadził swoich rodaków do Paryża. Bo i rywal był trudniejszy, a i gra piłkarza Atlético mogła się bardziej podobać. Debata odżyła więc na nowo, a media nie miały wątpliwości – Griezmann chce w tym roku być tym trzecim, ale niekoniecznie tym, który skończy jako trzeci. Złośliwi mogli z kolei powiedzieć, że to wymagający tydzień dla Ronaldo, bo dziś czeka go już drugi mecz o Złotą Piłkę.

Nie ma sensu oszukiwać się, że jest to turniej Cristiano, a ten jest w życiowej formie. Bo nie jest. Ale fakty są takie, że mimo słabego początku w fazie grupowej i przeciętnej dyspozycji, dzisiaj zagra o złoto. W drodze do finału nie robił też jedynie za biernego obserwatora, a wręcz odegrał w niej kluczową rolę. Nie nawalił w meczu o wyjście z grupy i zaaplikował Węgrom dwa gole, dokładając do tego asystę. Z Chorwacją przeprowadził akcję, po której padła jedyna bramka, z Polską nie pomylił się z jedenastu metrów, a półfinał wygrał w pojedynkę. Trzy gole, trzy asysty, chyba nie tak źle, jak na piłkarza bez formy, który był kwestionowany od samego startu imprezy? Podobną drogę przebył Griezmann, który również rozkręcał się powoli, ale gdy już zaskoczył, strzelał jak na zawołanie, a i grał wyśmienicie. Sześć goli mówi wiele, tym bardziej, gdy zajrzymy do piłkarskich archiwów i dowiemy się, że ostatni raz tak skuteczny na EURO był Michel Platini… 32 lata temu.

Nim jednak rozpoczęła się rywalizacja o miano najlepszej drużyny Starego Kontynentu, kilkaset kilometrów dalej walczono już od kilku dni o tytuł najlepszej drużyny obu Ameryk. A tam szalał Leo Messi. Gwiazdor Barcelony najpierw w niecałe pół godziny upokorzył i dobił Panamę hattrickiem, a później dołożył po jednym trafieniu z Wenezuelą oraz USA i pewnym krokiem wkroczył z Argentyną do finału. Dalszą historię już wszyscy znamy. Konkurs jedenastek i przestrzelony rzut karny, przegrany czwarty finał z reprezentacją, a potem łzy i gorzkie pożegnanie z kadrą. Argentyńczyk zawiódł, nawet jeśli nie cały kraj, który błaga go dziś o powrót, to na pewno samego siebie.

Nie można oczywiście zapominać o tym, co wydarzyło się też w minionym sezonie klubowym. A tam po najważniejszy puchar sięgnął Real Madryt i Cristiano Ronaldo, który z dużą przewagą nad resztą stawki znów był najlepszym strzelcem Ligi Mistrzów. Griezmann przegrał finał i na dodatek przestrzelił w nim rzut karny, a Barcelona i Leo Messi odpadli z rywalizacji już w ćwierćfinale. Niewątpliwie Barça zdominowała krajowe podwórko i choć nie bez kłopotów, to sięgnęła ostatecznie po mistrzostwo i Puchar Króla, ale liczby pokazują, że większy wpływ na grę drużyny mógł mieć mimo wszystko Luis Suárez. W indywidualnych statystykach Portugalczyk górował nad Argentyńczykiem i Francuzem. CR7 w zeszłym sezonie strzelił 51 bramek, Messi 41, a Griezmann jeszcze mniej – 32. Piłkarz Atlético wypada blado jeśli chodzi o liczby i jakby nie patrzeć, nic jeszcze w tym roku nie wygrał, ale wiadomo, że dziś może się to zmienić.

Czepialscy powiedzą pewnie, że chwila, moment, co jest, przecież licznik bije od stycznia, a nie od początku tamtego sezonu. Musisz tu trochę policzyć i poodejmować. I faktycznie, na czele będzie wtedy Messi, ale jeśli weźmiemy pod uwagę liczbę rozegranych meczów i udział ich obu przy golach – różnica stanie się już bardzo nieznaczna. Tak czy siak, najbladziej znów wypadnie Griezmann.



Statystyki z 2016 roku (klub + kadra)
ZawodnikGoleAsystyMeczeRatio*
Antoine Griezmann267400,82
Leo Messi3423391,46
Cristiano Ronaldo3211341,26

*Udział przy golu na mecz (asysta + bramka)

Nie jest żadną tajemnicą, że istotny wpływ na głosowanie może mieć też wizerunek piłkarzy. Na korzyść Messiego na pewno nie przemawia fakt, że dopiero co został skazany na 21 miesięcy więzienia za oszustwa podatkowe i komiczna kampania społeczna Barcelony pod hasztagiem #WszyscyJesteśmyLeoMessim (#TodosSomosLeoMessi) raczej tego nie odmieni. A przecież decyzja o porzuceniu kadry również wzbudziła niemałe kontrowersje. O Cristiano z kolei wiadomo nie od dziś, że jest facetem, którego jedni uwielbiają i podziwiają, a inni nie potrafią znieść czy wręcz nienawidzą. Litania jego grzechów i dobrych uczynków jest tak długa, że wypisanie ich wszystkich zajęłoby pewnie kilka dobrych dni. Żaden piłkarz i prawdopodobnie żaden sportowiec nie budzi i nigdy nie budził tak skrajnych odczuć jak Portugalczyk. Wygląda na to, że w tej materii najlepiej prezentuje się Griezmann, który wciela się w rolę przed laty przypadającą Messiemu – dobrego chłopca, który po prostu chce grać w piłkę. No raczej nie jest to typ skandalisty. W zasadzie trudno go nie lubić i mieć nawet pretensje o jakieś sytuacje boiskowe czy pozaboiskowe. Ale ta – nazwijmy to – bezbarwność, może także działać na jego niekorzyść. Bo często ci, którzy nie budzą skrajnych emocji, dają szybko o sobie zapomnieć.

Można zastanawiać się, czy w walce mogą liczyć się też inni. Suárez, Bale czy Neymar lub jeszcze ktoś, ale realnie patrząc – prawdopodobieństwo na ich wygraną oscyluje gdzieś między porażeniem pioruna a trafieniem szóstki w multilotka. No raczej niewielkie. Zwolennicy Urugwajczyka stwierdzą pewnie, że zaraz, przecież miał kapitalne statystyki w klubie, nawet lepsze niż Ronaldo i Messi. Szkopuł tylko taki, że pojechał na Copa América, nie zagrał tam nawet minuty, a jego reprezentacja w fatalnym stylu odpadła po meczach grupowych. Niby żadna w tym wina Suáreza, ale pewien pan wystąpił już w całkiem istotnym finale, a kolejnych dwóch zrobi to za kilka godzin – drugi raz w tym roku. Neymar ma jeszcze szansę pokazać się na Igrzyskach Olimpijskich, ale czy ktoś będzie traktował poważnie turniej, w którym większość zawodników nie tak dawno wkroczyła w dorosłość? Bale przegrał bezpośrednie starcie z Cristiano i na razie nie można raczej spodziewać się, by już w najbliższym półroczu wyszedł z jego cienia. Iniesta, Lewandowski, Pogba? No nie żartujmy. Oczywiście trudno wykluczać to, że od sierpnia do listopada ktoś eksploduje z formą. będzie strzelał gola za golem i oczaruje cały świat – jest to wręcz całkiem prawdopodobne. Ale jeśli istnieją piłkarze, po których można spodziewać się tak długiej passy strzeleckiej, to przede wszystkim są nimi Cristiano i Messi.

Notowania Ronaldo stoją dziś zdecydowanie najwyżej, a jeśli Portugalia wygra na dodatek finał, wszelkie dywagacje staną się już zbędne, temat będzie można schować do szuflady i zorganizować galę jeszcze dzisiaj. Sytuacja zmieni się jednak, gdy górą będzie Francja. Wówczas szanse powinny się nieco wyrównać i Griezmann będzie mógł marzyć o Złotej Piłce, a dziennikarze nakręcać atmosferę, jak miało to miejsce dwa lata temu przy absurdalnej kandydaturze Neuera, który kończył Ligę Mistrzów z manitą zaaplikowaną przez piłkarzy Realu. Bez względu na wynik, w najgorszym położeniu wydaje się być obecnie Messi, który na domiar złego sam wykluczył się z kilku spotkań eliminacji do mistrzostw świata. Jedyną szansą na trofeum będą dla niego dwie potyczki o Superpuchar Hiszpanii. Tyle że nikt nie traktuje ich zbyt poważnie, od kibiców przez piłkarzy, którzy wybiegają na nie prosto z plaży i w klapkach – przed rokiem Barça przegrała dwumecz z kretesem, a po miesiącu nikt już o tym nie pamiętał. To samo tyczy się pojedynku o Superpuchar Europy, w którym Cristiano zagra tydzień po powrocie z wakacji.

Wszystko ogranicza się do dzisiejszego finału. Wygrana Portugalii niemal na pewno zagwarantuje Ronaldo Złotą Piłkę, a porażka sprawi, że w grze nadal będzie cała trójka. Wtedy o ostatecznym wyniku faktycznie zadecydować może to, kto złapie najlepszą formę jesienią, a fani aż do stycznia będą mogli punktować się wykręcanymi liczbami i zdobytymi pucharami. Z drugiej strony – zawsze to jakaś atrakcja dla nas i dodatkowa motywacja dla Crisa, który nie zadowalałby się jednym czy dwoma golami wbitymi jakiemuś Leganés czy innemu Alavés i gniótł ich do ostatniej minuty, byle tylko zabrać po meczu piłkę do domu. Bez względu na dzisiejszy rezultat, dla madridismo to sytuacja win-win.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!