Advertisement
Menu

Walki o niemożliwe ciąg dalszy

Zapowiedź meczu Getafe – Real Madryt

Centrum Madrytu, konkretniej Nuevos Ministerios położone w bezpośrednim sąsiedztwie Santiago Bernabéu. To zazwyczaj stamtąd większość pasażerów ze stolicy Hiszpanii rozpoczyna eskapady do naszego dzisiejszego celu podróży. Stacje pośrednie: Sol (ośrodek życia nocnego), Atocha (miejsce zamachu terrorystycznego w metrze 11 marca 2004), Villaverde (dzielnica znana głównie z tego, że jest niebezpieczna i z tego, że znajdziemy tam słynny poligon, w którym 24 godziny na dobę stacjonują panie – choć nie tylko panie – lekkich obyczajów) i Las Margaritas (miejsce przesiedleń ludności romskiej). Po 20 minutach jesteśmy na miejscu. Na miejscu, czyli w mieście legendarnego już w piłkarskim słowniku „klubu z okolic Madrytu”.

Sprowadzanie Getafe – bo o nim rzecz jasna mowa – do miana przedmieść Madrytu jest jednak wyjątkowo krzywdzące dla liczącego ponad 170 tysięcy mieszkańców miasta. To przecież kolebka hiszpańskich sił powietrznych i miejscowość, w której znajduje się punkt stanowiący sam środek Półwyspu Iberyjskiego. Ponadto, mają tam nawet własne Cibeles, a jeszcze całkiem niedawno funkcjonował polski sklep, który jednak niestety musiał zakończyć działalność. Skojarzeń z naszą ojczyzną jest jednak więcej. To właśnie w Getafe rozgrywa się akcja powieści „Dzień, w którym będę mógł zabrać cię do Warszawy”, w której przybyły z Polski Andrzej zakochuje się w dziewoi imieniem Laura. To również tam doszło do słynnego aresztowania złodzieja ranionego przez samego siebie podczas próby obrabowania bankomatu. Tak mniej więcej można by przedstawić rysopis miejsca, w którym dziś Królewscy będą mierzyć się z lokalną drużyną w ramach 33. kolejki La Liga.

Przejdźmy już jednak do kwestii ściśle związanych z futbolem. Miniony tydzień był w wykonaniu Realu Madryt wyjątkowo udany. Szczerze powiedziawszy, nie mógł być chyba lepszy. Najpierw bezproblemowe zwycięstwo 4:0 w minioną sobotę z Eibarem, po którym – jak się okazało późnym wieczorem tego samego dnia – walka o tytuł mistrza Hiszpanii może nie rozpoczęła się od nowa, ale zdecydowanie nabrała rumieńców, następnie wtorkowa remontada w spotkaniu na Santiago Bernabéu z Wolfsburgiem po niesamowitym występie Cristiano Ronaldo, na deser zaś wczorajsze losowanie Ligi Mistrzów, w której Los Blancos zmierzą się z Manchesterem City. Tak naprawdę o niewiele więcej można było prosić. W krótkim odstępie czasu okazało się, że sezon dla Realu Madryt wcale nie musi zakończyć się tak fatalnie jak sądzono jeszcze kilkanaście dni temu. Dziś natomiast piłkarze Zizou mają idealną szansę na nałożenie dodatkowej presji na Barcelonę i zbliżenie się do lidera na jeden punkt przynajmniej do niedzielnego wieczora, gdy Katalończycy podejmą u siebie w –bądź co bądź – hicie kolejki Valencię.

Choć szkoleniowiec Królewskich zapewne nie zdecyduje się na aż tyle roszad co przed tygodniem, w kadrze na dzisiejszy mecz nie znaleźli się Casemiro i Sergio Ramos, którym Zidane postanowił dać chwilę zasłużonego odpoczynku. Wśród powołanych zabrakło także pauzującego za kartki Danilo oraz Borjy Mayorala, który pod nieobecność kontuzjowanego Karima Benzemy przeciwko Eibarowi wszedł na ostatni kwadrans. Przy takim obrocie spraw do wyjściowej jedenastki wskoczą więc najprawdopodobniej Raphaël Varane, Dani Carvajal, a także ktoś z dwójki James-Isco.

Jak mają się sprawy w obozie gospodarzy? Mówiąc bez ogródek – fatalnie. Beznadziejnie. Katastrofalnie. Tragicznie. Moglibyśmy wymienić tu jeszcze sto innych synonimów przedstawiających obecny krajobraz na Coliseo Alfonso Pérez. Całkiem pokaźne grono hiszpańskich kibiców, którzy uważają Getafe za drużynę nadającą się wyłącznie do utylizacji, powoli szykuje się do wyciągania szampanów z lodówek. Los Azulones występujący w Primera División nieprzerwanie od 2004 roku znajdują się dosłownie na skraju przepaści. Podzielenie losu Odry Wodzisław Śląski w przypadku ekipy prowadzonej przez José Eduardo Esnáidera na ten teraz wydaje się wyłącznie kwestią czasu. Po wczorajszym zwycięstwie Levante nad Espanyolem Getafe spadło na ostatnie miejsce w tabeli i wiele wskazuje na to, że wydostanie się ze strefy spadkowej przy obecnym kryzysie graniczy z cudem. Trudno się bowiem zapatrywać optymistycznie w przyszłość, gdy z dziesięciu minionych spotkań remisujesz dwa, a resztę przegrywasz. Ostatnie zwycięstwo? Niemal równo trzy miesiące temu z innym chłopcem do bicia w rundzie wiosennej, czyli Espanyolem. Nie chcemy się znęcać nad Getafe, ale tak po prostu prezentuje się brutalna rzeczywistość. Nie nasza w tym wina.

Wszyscy doskonale wiemy, że Getafe i Real Madryt na poziomie instytucjonalnym łączą przyjacielskie relacje. Niemniej dzisiejsze starcie będzie jednym z tych, w których bardziej niż sympatie liczyć będzie się dbanie o własne interesy. Gdyby jeszcze nie tak dawno ktoś stwierdził, że Królewscy będą mieli okazję, by choć na chwilę zbliżyć się do Barcelony na jeden punkt, prawdopodobnie pomyślelibyśmy, że gość opowiada nam o swoim ostatnim sezonie w Football Managerze. Dynamika futbolu sprawia jednak, że coś, co jeszcze wczoraj wydawało się literacką fikcją, za chwilę może stać się rzeczywistością.

Początek meczu o godzinie 16:00. Transmisję przeprowadzi STS TV.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!