Advertisement
Menu
/ as.com

Boluda: Bez Cristiano walczylibyśmy z Barceloną za pomocą procy

Wywiad z byłym prezesem Realu

Były tymczasowy prezes Realu Madryt, Vicente Boluda, udzielił wywiadu dla dziennika As. Hiszpan rozmawiał przede wszystkim na temat Klasyków i wspomnień z nimi związanych. Napomknął jednak również o sprawach związanych z płaszczyzną instytucjonalną w stołecznym klubie.

Jakie były pańskie prezesowskie doświadczenia związane z Klasykami?
Po prawdzie, to przerażające.

Przeżył pan 2:6…
Dodatkowo pokładaliśmy spore nadzieje w tamtym Klasyku, bo gdybyśmy wygrali, bylibyśmy punkt za Barceloną.

To było wielkie rozczarowanie.
Walczyliśmy z Juande Ramosem o wielką remontadę. Jednak ten mecz był bardzo dziwny, w każdy możliwy sposób. Wszystkie bramki padły z tej samej strony…

Jak pan wspomina czas sprzed meczu? Przyszedł pan porozmawiać z piłkarzami, aby ich zmotywować?
Nie, ja nigdy tego nie robiłem… Byli wystarczająco odpowiedzialni i roztropni, aby właściwie zinterpretować powagę chwili. Gdy prezes pozwala sobie zobaczyć się z piłkarzami, może być to dobre zagranie pod publiczkę, ale im ani się to nie podoba, ani nie uważają, aby to było logiczne. Nikomu to nie służy…

A po meczu?
Zawsze schodziłem pogratulować sędziemu. Przy tamtej okazji zaszedłem do naszej szatni, aby powiedzieć Juande, że trzeba nadal wyciągnąć, co się da, w pozostałej części sezonu w lidze.

Co widział pan w szatni?
Wszyscy byli w proszku. Każdy piłkarz był załamany i zniesmaczony.

Czy czuje się pan źle z powodu tamtego Klasyku?
Człowieku, tym, co starałem się robić, była naprawa Realu pod kątem instytucjonalnym i przywrócenie demokracji w klubie poprzez zmianę systemu głosowanie na pocztowy, zaś na zgromadzeniach w sposób tajny. I to właśnie zrobiłem, dlatego mam spokojne sumienie. Dla mnie była to bardzo trudna epoka, musiałem parować ciosy, które spadały na mnie z wewnątrz i zewnątrz klubu. Jednak dobrze poprowadziliśmy sprawy.

Tak pan uważa?
Człowieku, następny prezes, którym był Florentino, przyszedł tutaj bez żadnych problemów, po prostej ścieżce. Spotkał się także z już podpisanym Cristiano Ronaldo.

To prawda, że to Ramón Calderón go ściągnął?
Rzecz jasna to on był tym, który włożył w ten temat najwięcej wysiłku. Udało mu się podpisać dokument, z którego w każdym momencie można było zrezygnować lub go zmienić. Zaś ja zatrzymałem go jako prezes aż do daty, w której skończyła się moja kadencja, to jest pierwszego czerwca.

I wtedy powstał duopol Cristian-Messi.
Bez Cristiano rywalizacja z Barçą wyglądałaby tak, że jedna strona atakowałaby za pomocą procy, a druga bomb atomowych. Nie chcę przez to powiedzieć, że reszta kadry Realu nie jest dobra.

Z jakiego powodu Barça ostatnimi czasy odnosi więcej sukcesów?
Bo starają się stworzyć dobry zespół. I taki właśnie ma Barcelona. Niezależenie od posiadania dobrych piłkarzy, bo Real również ich ma, skonstruowali drużynę. To jest kluczowe słowo.

Jeśli Real wygra, pojawi się temat mistrzostwa?
Jeżeli zapytać mnie, jak zapatruje się na Klasyk, odpowiem, że spoglądam na niego z nadzieją, bo jestem z Realem. Wierzę, że wygramy. Później nastąpi to, co ma nastąpić. Inną sprawą jest to, czy jeśli wygramy, pojawi się temat mistrzostwa. To bardzo trudne. Zwycięstwo bardzo natchnie naszego ducha i możemy wygrać siedem pozostałych spotkań, ale sprawa mistrzostwa nie jest już w naszych rękach.

Jak traktowano pana w loży na Camp Nou, kiedy był pan wiceprezesem Realu Madryt?
Fenomenalnie. Wspaniale. Inną rzeczą jest to, że obok była rywalizacja sportowej, z której finalnie również się cieszyłem. Ostatecznie traktowanie, którego doświadczyłem od dyrekcji Barçy z Laportą na czele, było znakomite.

Ma pan jakieś wyjątkowe wspomnienia z Klasyków z pańskich lat dziecięcych?
Ogólnie mam wiele wspomnieć. Dorastałem w Walencji, a Klasyki były podstawowym tematem analiz w barach, szkołach, przy każdej wymianie handlowej – w ciągu całego tygodnia. Miejcie na względzie, że na prowincji takie spotkania wciąż komentowane są częściej niż w stolicy.

Tak?
W innych miastach kibice Realu i Barcelony są bardziej rozdzieleni, są jak dwie gigantyczne bandy i stale wchodzi się w debaty. W Madrycie byłoby znacznie mniej ludzi od Barçy… Tak wiec czasem poza Madrytem Klasyki przeżywa się bardziej intensywnie. Za to przy derbach w stolicy czuć atmosferę.

Ma to swoją logikę…
Pamiętam rozmowę, którą odbyłem z Di Stéfano. Uwielbiałem z nim dyskutować i myślę, że on również lubił rozmawiać ze mną. Zawsze mi mówił, że rywalem Realu nie była Barcelona, ale Atlético.

A pan jak mu odpowiadał?
Że trzydzieści, czterdzieści lat temu tak było, ale teraz jest nim Barcelona… To jedna z miar dla każdego prezesa Realu.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!