Advertisement
Menu
/ Visão

Cristiano: Dobrze mi w Madrycie

Portugalczyk dla magazynu Visão

Cristiano Ronaldo to maszyna do gry w piłkę i zarabiania pieniędzy. Jak gdyby pochodził z innej planety. Widzieliśmy go strzelającego cztery bramki w meczu, mieliśmy szansę poznać od kulis nagrywanie reklamy i mogliśmy przeprowadzić z nim wywiad w luksusowej dzielnicy La Finca na obrzeżach Madrytu. Opowiedział nam o swoim synu, trudnych dniach i końcu kariery. „Chciałbym powołać do życia luksusową fundację, by pomagać dzieciom w potrzebie", oświadczył w rozmowie, w której piłka zeszła na dalszy plan. Ile wart jest CR7 i dlaczego uśmiech wrócił na jego twarz?

Przez minutę, którą zajęło Wam przeczytanie pierwszego akapitu, Cristiano Ronaldo zarobił 32 euro. Wyliczono to wyłącznie na podstawie pensji w Realu Madryt, która wynosi 17 milionów euro na rok. Jeżeli do tej sumy doliczymy przychody z kontraktów sponsorskich, prawa do wizerunku i reklamy, które Forbes wycenia na 24,5 miliona, można pokusić się o stwierdzenie, że Portugalczyk zarabia, oddychając. W rzeczywistości jest trzecim sportowcem pod względem grubości portfela, zdecydowanie najbogatszym wśród piłkarzy.

Gwiazdom takiego pokroju należy się także gwiazdorska posiadłość. W tym wypadku mowa o dzielnicy La Finca, oddalonej o 30 kilometrów na zachód od centrum Madrytu. Żeby zostać wpuszczonym do tego raju na ziemi, trzeba przejść dwie kontrole bezpieczeństwa, podać tożsamość ochroniarzom, poddać się stałej obserwacji kamer, czujników ruchu i prywatnych bodyguardów będących w pobliżu przez 24 godziny na dobę. Dzielnica to jedno z bardziej ekskluzywnych miejsc w całej Europie. Ma rozmiar 400 boisk piłkarskich, wśród których rozpościerają się hollywoodzkie widoki i imponujące drzewa. Jest piękna niczym obrazek poprawiony przy użyciu Photoshopa.

Dom Cristiano, zakupiony za pięć milionów euro, dziś wart dwa razy więcej, znajduje się w pobliżu jeziora. Budynek wraz z terenami zajmuje ponad 4 tysiące metrów kwadratowych, w których spokojnie zmieściłaby się któraś z dzielnic mniejszych miast. W środku znajdziemy siedem sypialni, dziewięć łazienek, siłownię, baseny, jacuzzi i salę do krioterapii. Garaż to miejsce schronienia dla tuzina aut najbardziej luksusowych marek świata.

Spotkanie Cristiano Ronaldo z dziennikarzami gazety Visão odbyło się w podobnych warunkach, kilka metrów dalej. Na jeden dzień luksusowy apartament zamienił się w studio nagrań z prawdziwego zdarzenia. Nie zabrakło profesjonalnej ochrony i kateringu, który umilał czas oczekiwania na Portugalczyka, który wcześniej wypełniał zobowiązania wynikające z umowy sponsorskiej z Herbalife. Kilka lat temu międzynarodowy potentat wybrał na swojego reprezentanta Leo Messiego, ale Ronaldo zagwarantował mu więcej. „Nie chcieliśmy, by promowano jedynie naszą markę”, wyjaśnia John Heiss, dyrektor do spraw marketingu. „Chcieliśmy, by była to prawda, a on, który przykłada ogromną wagę do detali i stylu życia, przedyskutował z nami możliwość rozwoju". Przed podpisaniem pięcioletniego kontraktu odbyło się wiele spotkań, konsultacji z klubowymi lekarzami i wymiany maili z samym zawodnikiem. Szybko wyjaśniło się, że w tej kwestii Cristiano będzie lepszy niż Messi. „Kto zobaczy sportowca kompletnego, jakim jest Cristiano, uwierzy w działanie produktu. Chodzi o wiarygodność, a tego Messi nie gwarantował", opowiada Carlos Barroso, dyrektor hiszpańskiego oddziału Herbalife.

Na miejsce spotkania Cristiano stawił się w towarzystwie Jorge Mendesa, agenta i nieodłącznego przyjaciela. Pożartował z ekipą produkcyjną, która z niecierpliwością oczekiwała jego przybycia. Ciągłe zmiany ubrań, makijaż, czy nieustanne zmiany pozycji zupełnie mu nie przeszkadzają – uwielbia drugą stronę swojego zawodu. Gołym okiem widać, że jest w nim coś niezwykłego. To ludzka maszyna. Ma w sobie coś z Robocopa, posturą fizyczną przypomina cyborga z Gwiezdnych Wojen… Jednak gdy siada na kanapie, by porozmawiać z dziennikarzami, typowo maderyjski akcent i chłopięcy wyraz twarzy sprowadzają go na ziemię. Chwilę wcześniej w pogawędce wyjawił, że czuje się szybszy niż niejeden 20-latek i myśli o spróbowaniu swoich sił w grze w Stanach Zjednoczonych.

Zasady, zasady, zasady…
– Wszystko się ze sobą łączy. Dobry sen, porządny trening, odpoczynek (o ile syn mi na to pozwoli). Zawodnicy największych drużyn, które grają po dwa mecze na tydzień, muszą o siebie dbać, by ich ciało mogło wytrzymać takie obciążenia. Ważne są też detale – suplementy diety, dobre nawodnienie – to robi różnicę. Ciało wyczuwa, że o nie nie dbasz. Praca na siłowni to coś normalnego, żadne poświęcenie. Ćwiczę, bo lubię. Kiedy robi się coś z przyjemnością, jest łatwiej, a nasz organizm się odwdzięcza.

Rodzicielstwo i luksusy
– Chcę być najlepszym ojcem świata. Najważniejsza jest edukacja i zrobię wszystko, by mojemu synowi nic nie umknęło. Pozostałe sprawy to niewiadoma, przede wszystkim w przypadku dziecka, które dorasta w domu, w którym jest wszystko: auta, dobre jedzenie, jogurty we wszystkich smakach… To trudne, ja nie dorastałem w takich warunkach. Nie cierpiałem głodu, moi rodzice poświęcali dla mnie wszystko, ale nie miałem takich luksusów jak on. Spotkanie z prawdziwym światem będzie go trochę kosztować, ale czuję się z tym dobrze. Dostarczę mu wszystkiego, czego będzie potrzebował. Jeżeli dobrze wychowasz swoje dzieci, pozostałe kwestie można kontrolować. To kwestia tradycji rodzinnych. U nas nauka zawsze była bardzo ważna.

Polemika, osobowość i wyrzuty sumienia
– Nie planuję takich spraw. To jasne, że nie lubię przegrywać. Czasem rozmyślam i żałuję. Kto mówi, że niczego nie żałuje, kłamie. Wielokrotnie miałem wyrzuty sumienia, ale to też sprawia, że jestem, kim jestem. Jeżeli moje osiągnięcia wpłynęły na moją osobowość, nie proście, bym się zmienił. Można wymagać poprawy i tego wysłucham, ale zmiana byłaby bardzo trudna. Czuję się dobrze i jestem zadowolony. Za mną niesamowita kariera, której się nie spodziewałem, przede mną wiele pięknych lat. Mógłbym rozwinąć się pod kilkoma względami, to fakt, jednak nie wracam do domu, płacząc i marudząc, że nie powinienem robić tego czy tamtego. Co się stało, to się nie odstanie. Następnym razem nie powtórzę błędu.

Piłkarska emerytura
– Będę miał dużo do roboty. O przyszłość dba się od dziecka. Mam swoją markę odzieżową, buty, bieliznę i nowe projekty, które wkrótce ogłosimy. Czuję się dobrze, bo po skończeniu kariery będę mógł robić różne rzeczy. Chciałbym rozwijać swoją markę, bo wiem, że piłka skończy się dla mnie za pięć czy dziesięć lat. Potem będzie nowe życie. Na początku będzie trudno, ale później zacznę robić to, co lubię i co sprawia mi przyjemność. Czy chcę być trenerem? Nie. Kierownikiem klubu? Nie. Prezesem? Nie. Ale nie znam jutra i być może za trzy, cztery lata odpowiem inaczej.

Marzenia i tęsknoty
– Moje życie jest mocno ograniczone, żyję dla piłki. Lubię być w formie i dobrze grać. Nie chcę przez to powiedzieć, że należy mi współczuć, bo mam ciężkie życie. Nie. Moje życie jest wspaniałe, ale sądzę, że będę się nim cieszył bardziej, gdy nie będę już grał, bo będę miał czas na robienie tego, co lubię. Możecie zapytać „Ale czego ci brakuje? Twoja praca jest zaje**ista, masz pieniądze, samochody, domy…”. Tylko że to nie jest wszystko. Na przykład tej soboty chciałbym zabrać rodzinę i przyjaciół na wypad do Las Vegas, pójść na walkę, bo to kolejny po tenisie i koszykówce sport, który bardzo lubię, ale nie mogę. Nie użalam się, nie twierdzę, że muszę się „poświęcać”, lecz później chciałbym żyć jak król.

Portugalia i Portugalczycy
– Nie wątpię, że zmieniłem stereotypowy obraz Portugalczyka. Uwielbiam bycie stawianym jako przykład w tym, co robię. Od początku staram się reprezentować swój kraj jak najlepiej umiem i perfekcyjnie wykonywać swoje obowiązki. Młodzieży chciałbym powiedzieć, by gonili za swoimi marzeniami i wierzyli. Dzięki pracy możemy osiągnąć wszystko. Jestem przykładem nie tylko dla młodych, dzięki mojej historii i oddaniu. Profity widać: nagrody drużynowe i indywidualne, sukces piłkarski i nie tylko. Na pewno można brać ze mnie przykład.

Kochany czy znienawidzony?
– Nie patrzę na to jak na walkę, którą trzeba zatrzymać. Każdy myśli, jak chce. Codziennie kładę się spać spokojny i dobrze sypiam. Mówię sobie, że zrobiłem, co do mnie należało i uszczęśliwiałem ludzi. Nie można obsesyjnie myśleć o tym, co inni o nas uważają. Gdyby tak było, nie potrafilibyśmy żyć własnym życiem. Staram się działać słusznie. Gdyby wszyscy próbowali tak samo, świat byłby dużo lepszy. W swoim zawodzie jestem wzorem. W Portugalii ludzie mnie kochają, 90% mnie lubi. Są też tacy, którzy nie. Bóg również nie wszystkim przypada do gustu. Czuję się dobrze, docierają do mnie ciepłe uczucia od Portugalczyków.

Portugalczyk na emigracji
– Jestem obywatelem świata. Wszystko, co mam, wszystko, czym jestem, zawdzięczam światu. Kiedy jednak pracujesz za granicą, inaczej na ciebie patrzą. Nie chodzi mi tu tylko o Hiszpanię. Uwielbiam tu mieszkać i prawdopodobnie zostanę tu nawet po zakończeniu kariery. Jednak, ogólnie rzecz biorąc, w obcym kraj inaczej cię traktują. Jednak jestem zadowolony. Czuję się kochany, a kibice zawsze są ze mną. Nie przez przypadek jestem zawodnikiem z największą liczbą śledzących na portalach społecznościowych. Takie rzeczy biorę do siebie. Hejterzy będą istnieć zawsze.

Presja i trudne życie
– Dobrze radzę sobie z presją. Jestem, jaki jestem, z powodu trudności, przez które przeszedłem. Nigdy nie wątpiłem. Trudno było wyprowadzić się z domu w wieku lat jedenastu, zamieszkać w Lizbonie czy później w Anglii. Między jedenastym a osiemnastym rokiem życia walczyłem o stabilizację. Moją osobowość wykształciły wydarzenia rodzinne, kiedy musiałem radzić sobie sam jak mężczyzna. Byłem nastolatkiem, ale musiałem zajmować się sprawami dorosłych ludzi, jak na przykład prasowaniem rzeczy. Jako jedenastek nigdy nie myślałem o takich sprawach. Siłę czerpię z tamtych chwil. Żeby zostać tym, kim jestem, musiałem przetrwać trudy, a później do czegoś dojść. Wspaniale jest po tylu trudnościach mieć to, co mam.

Akcje charytatywne i fundacja
– Rozważamy opcję otworzenia fundacji. Szczerze mówiąc, bardzo bym tego chciał. Jednak przede mną wiele do zrobienia, a będzie jeszcze więcej. Mam wspaniałą drużynę, która mi pomoże, a moje imię na zawsze będzie wielkie. Nie uważam, żeby działalność charytatywna była obowiązkiem każdego piłkarza. Nie powinno być tak, żeby ludzie myśleli „Och, piłkarze mają pieniądze, więc muszą pomagać”. Nie jestem do tego zobowiązany, ale czuję się dobrze, gdy mogę komuś ułatwić życie. Wraz z moją drużyną rozmawiamy, rozważamy różne ważne kwestie. Nie dam rady pomóc wszystkim, ale nawet niewielka pomoc sprawia mi radość. A Bóg odda mi podwójnie. Wciąż będę to robił, bo fundacja to kwestia ambicji. Otwarcie wspaniałej fundacji, która pomoże dzieciakom, będzie dla mnie jak spełnienie marzeń. Od kiedy zostałem ojcem, inaczej patrzę na świat.

Paryż czy Madryt?
– Część mojej rodziny pracuje we Francji, ale nie myślę o zamieszkaniu w Paryżu. To piękne miasto, byłem w nim kilka razy, ale mnie nie wypełnia. No i nie znam go za dobrze. Dużo bardziej podoba mi się Madryt. Być może któregoś dnia sytuacja się zmieni. Może znajdę dziewczynę z Paryża i spędzę tam więcej czasu… [śmiech]. Staram się żyć chwilą. Dobrze mi w Madrycie, raz na jakiś czas wracam do Portugalii, a w wakacje latam, gdzie chcę. Do Stanów, do Grecji… Tak mi pasuje.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!