Advertisement
Menu
/ Papel

Casillas: Mogłem mówić więcej, ale po co?

Fragmenty reportażu z magazynu <i>Papel</i>

W magazynie Papel, nowej pozycji od dziennika El Mundo, dostajemy 14-stronicowy reportaż, który rozpoczyna się panoramicznym zdjęciem stadionu Porto oraz tytułem „Schronienie Ikera”. Na kolejnej stronie autorzy cytują pierwsze słowa byłego kapitana Królewskich: „Jeśli nie mówiłem przez trzy lata, to dlaczego teraz mam wywołać wielką burzę? Niczego się jednak nie boję”.

Wywiad podzielony jest na 7 części. W każdej z nich Hiszpan opowiada o czymś innym. Oto najważniejsze fragmenty, które dotyczą Realu Madryt i czasu, jaki Iker spędził w stolicy Hiszpanii:

Wstęp:

[...]

„Moja sytuacja w ostatnich latach była dosyć trudna. Mogłem mówić dużo więcej i szczerzej, tak, ale po co? Ludzie oczekują wielkich wypowiedzi Ikera, w których skrytykuje to czy tamto, ale one nie nadejdą. Jeśli nie mówiłem przez trzy lata, nie zrobię tego też teraz”.

[...]

Kret? Chciwiec? Zdrajca? „To mnie nie obchodzi”.

Według wielu, chowasz się. Jakbyś grał w jakąś grę. Jeśli nie dasz swojej wersji, triumfuje reszta. Dlaczego nie mówisz?
Nigdy, nigdy nie powiem złego słowa na Real ani na jego prezesa. Klub wpoił mi wartości, sposób zachowania, wychował mnie. Teraz łatwo byłoby wywołać burzę i opowiedzieć o tym, co przeżyłem, ale to byłoby także tchórzliwe, bo nie mówiłem o tym w tamtym momencie. Jeśli były problemy, to zajmowałem się nimi z odpowiednimi osobami.

Tacy gracze, jak Cristiano, Piqué czy Xavi, opowiadają o swoich uczuciach i wyrażają swoje zdanie dużo swobodniej.
Może nie ma tego w moim charakterze. Nie chodzi jednak o to, że jestem do tego mniej gotowy od kogoś innego. Jeśli ja byłbym sobą za każdym razem, gdy mówię, to stałbym się problemem. Tutaj w Porto nie przestają wypowiadać słowa „spokój”, używają go do wszystkiego. Właśnie tego potrzebowałem: żeby wszystko było spokojne. Po co mam tworzyć jakąś szkodę? Szczerze, ani mi to nie pomoże, ani nie ma sensu.

To brzmi jak strach.
Nie. Żadnego strachu. Powstrzymanie się. Każda wypowiedź, jaką wypuszczę, zostanie obejrzana 1000 razy, zostanie przeanalizowana i poddana debatom. Dlatego pozostaję na drodze spokoju i rozwagi, nie wypowiadam jednego słowa głośniej od drugiego.

[...]

1. Teraźniejszość:

[...]

Narodziny syna zmieniły cię także jako sportowca?
Tak. Bo jeśli przegrywasz, wracasz tak samo wkurzony do domu. Jednak kiedy wracasz, to różnica jest taka, że w sekundę wszystko jest pozytywne. Uśmiech synka naprawia całe sportowe zło.

Martín pojawił się na twojej prezentacji w Porto w koszulce zespołu.
Chcieliśmy w ten sposób pokazać, że jesteśmy związani z klubem. Mój syn będzie tutaj przez kilka lat, a ja chcę, żeby uczył się portugalskiego. Dla mnie ważne było, żeby był tam tego dnia, chociaż nie będzie tego pamiętać. Jednak pięknie będzie mu o tym przypominać.

Trudniej byłoby zabrać go na trybuny Santiago Bernabéu?
Tak. W Realu wziąłem go na murawę w historycznym w momencie, po dziesiątym Pucharze Europy. Martín wróci w tym sezonie także na murawę Do Dragão, kiedy będziemy świętować jakiś tytuł. Wtedy będzie starszy i może będzie nawet świętować.

Boisz się tego, że twój syn przeżyje nierealne dzieciństwo z powodu tego, jaki ty masz wymiar publiczny?
Sądzę, że w tym względzie radzimy sobie dobrze. Jeśli opuszczę futbol za 5 lat, to wiem, że mój synek nie nacieszy się moją grą. Nie będzie pamiętać reprezentacji ani Realu, może coś z Porto. Jednak kiedy pójdzie do szkoły, to nie będą mu o mnie opowiadać. Wiesz jak okrutne są dzieci. Nikt z kolegów nie rzuci: „Cholera, niezły syf zrobił ostatnio ojciec Martina”. Kiedy wrócimy do Hiszpanii, będzie spokojniej. Ja będę znany, ale w innym wymiarze.

Co złego stało się ze społeczeństwem, że twoja rodzina nie może wyjść na spacer w Madrycie bez obecności fotografów?
Rozumiem, że ludzie na życie zarabiają uczciwie. Jednak jedna sprawa to obejrzenie pocztówki z ładnym widokiem, a druga to bycie samemu taką pocztówką i bycie wystawionym przez 10 godzin. To męczy. Ci ludzie musieliby zrozumieć czym jest spacer z synem i jak wpływają na to ich zdjęcia. Jednak w Hiszpanii biznes z magazynami i zdjęciami na wyłączność jest, jaki jest. W Portugalii wszystko jest łatwiejsze.

2. Szatnia:

[...]

„Na prezentacji byłem nerwowy, bo nigdy mnie nie prezentowano. Kiedy debiutowałem w Realem, byłem trzecim bramkarzem. Koledzy doznali urazów i wszedłem do gry, ale bez żadnych prezentacji. Śpiewy kibiców, oklaski…”.

[...]

„Wiele kosztuje rozstanie z dziewczyną po kilku latach, więc wyobraź sobie rozstanie po 25”.

[...]

Różnica między Porto a Realem?
Wymiar Porto jest dużo bardziej ludzki, rodzinny, ale ciągle zachowany jest całkowity profesjonalizm. Wszyscy wiosłują w tym samym kierunku, żebyśmy my i Porto byli w najlepszej dyspozycji i pokazywali to na boisku. Właśnie ten czynnik ludzki wiele razy wpływa na twoją postawę.

Tym wymiarem można łatwiej zarządzać niż w Realu Madryt?
Przychodzę z drużyny, która jest DRUŻYNĄ. Z wielkich liter. Drużyną świata i ludzi. Przychodzę do klubu, w którym też chcę napisać historię, ale w taki sposób, w jaki robią to w Porto. Dostosowuję się do tej filozofii. Oni ze skromnością i pokorą osiągnęli wiele sukcesów. Kiedy jesteś tak długo w jednej drużynie, to ludzie zaczynają się tobą nudzić. Porto to wielki klub i zaczynam od zera. Wyzwaniem jest znowu poczucie się ważnym.

Trener Lopetegui powiedział, że nie czekałeś nawet sekundy, żeby zgodzić się na ich propozycję. Tak jasno chciałeś odejść?
Najpierw wysłaliśmy sobie 2-3 wiadomości i on wtedy zobaczył moje podekscytowanie. Jednak przede wszystkim zobaczyłem je ja sam. To dało mi pewność siebie, jakiej potrzebowałem.

Twój cel?
Nie zawieść. Sprawy mogą pójść lepiej lub gorzej, mogę obronić więcej lub mniej, ale mam tutaj układ z klubem i jego ludźmi.

[...]

3. Sara:

[...]

„Na początku nie chciała tutaj przejść, ale teraz jej się podoba”.

[...]

4. Porto:

[...]

„Moich odczuć o Mourinho nie zdradzę teraz ani nigdy. Co mieliśmy sobie powiedzieć, powiedzieliśmy w twarz. Nie sądzę, że kiedykolwiek wypowiem się na temat Mourinho, bo nie zrobiłem tego publicznie w tamtym czasie. Ludzie już wiedzą, jak było: na końcu nie mieliśmy dobrych stosunków”.

[...]

5. Odejście z Realu:

[...]

„Wiele razy czytałem to wystąpienie, ale wtedy przez głowę przeszło mi 1000 wspomnień: pierwszy dojazd do ośrodka z wieku 9 lat, pierwsza pensja w wieku 14 lat, pierwszy wyjazd z Hiszpanii na mecz do Paryża…”.

[...]

– Ty też rozkleiłeś się przy odejściu z La Sexty, nie?

Mocno. Ale powstrzymałem łzy. Płakałem potem w domu, a wcale taki nie jestem.
Popatrz, ja jestem inny, płaczę tylko publicznie.

Nie miałeś potem jakiegoś momentu dla siebie, w którym łapałeś ostatnie chwile w Realu? Spacer po Bernabéu, chwila dla siebie w szatni?
Przez 16 lat profesjonalnej gry dla Realu poznałem już wszystkie uczucia. W ostatnich meczach byłem świadomy, że to będzie mój ostatni sezon. Jeśli znowu wejdę na to boisko, będzie to coś dziwnego. Będę tak samo zdenerwowany, jak w 1999 roku.

[...]

Co najbardziej cię zraniło?
Cierpiałem przez to, co opowiadano na zewnątrz. W tamtym momencie wolałem zachować milczenie, bo nie chciałem ranić klubu. Mówili więc inni. Nie w moim imieniu, ale o mnie. Jednak znowu zrobiłbym to samo. Wolałem milczeć. Wielu ludzi twierdzi, że powinienem był uderzyć w stół, ale nie żałuję niczego.

Co najbardziej zabolało?
2013 rok, Barcelona odjechała w Lidze, ale mieliśmy dobrą sytuację w Pucharze i Lidze Mistrzów. Wtedy doznałem kontuzji. Zacząłem zauważać wysyp wiadomości. Wtedy zrozumiałem, że najwięcej mówi się o mnie. To było dziwne, podejrzane.

Chcesz powiedzieć, że chodziło o coś więcej niż twoją postawę sportową?
Moja sytuacja była szalona. Być może na zewnątrz ktoś miał jakieś swoje interesy. Albo my ludzie skupiamy się bardziej na złej krytyce niż na dobrej.

Jakie interesy?
Nie chcę szukać polemiki. Nazwij to, jak chcesz. My, piłkarze, jesteśmy świadomi wiadomości, jakie pojawiają się wokół nas. Niemożliwym jest odcięcie się od wszystkiego.

Pożegnałeś się z Realem tak, jak chciałeś?
Takie miałem pożegnanie, nie mniej, nie więcej. Nie będę patrzeć do tyłu ani porównywać go z innymi zawodnikami czy klubami. Jest moje i takie zostanie.

Na zewnątrz wyglądało to na chaotyczne odejście.
Być może w tym temacie było za wiele przeszłości. W tych stosunkach trzeba było znaleźć najlepsze sprawy dla każdej strony i odrodzić się. To jasne, że dla mnie ta decyzja nie była łatwa, ale na horyzoncie pojawiło się nowe wyzwanie i ekscytacja wynikająca z nowej ekipy. Taka ekipa pojawiła się na moim horyzoncie.

Utrzymanie się na tej drodze to także brak odpowiedzi na zarzuty, że nie odszedłeś z Realu wcześniej ze względu na pieniądze.
Wszystko mi jedno, co opowiadają inni. Wielu ludzi gada, bo lubią wyróżnić się wiadomością i informacją na wyłączność. Podjęliśmy decyzje, doszliśmy do porozumienia, a teraz każdy jest na swojej drodze.

Czy Florentino Pérez cię rozczarował?
Nie. Nikt mnie nie rozczarował: ja jestem w wieku, w którym mogę podjąć decyzję i popatrzeć w drugą stronę. Tak było. Oby prezesowi szło jak najlepiej. Nie będę wykorzystywać tego, że wyjechałem z Hiszpanii, żeby gadać o Realu. Każde moje słowo odbije się w Hiszpanii i na świecie. A ja naprawdę chcę patrzeć do przodu. Nie będę więcej żyć przeszłością.

Wydaje się, że żaden wielki zawodnik nie odchodzi odpowiednio z Realu.
Ja też wcale nie odszedłem w taki zły sposób. Odchodzisz smutny, bo to klub twojego życia, ale na nic się nie skarżysz. Nawet myślę, że z prawie 100% madridismo miałem dobre stosunki.

Jak wytłumaczysz to, że część madridismo naprawdę głęboko cię nienawidzi?
Boli mnie to, że w ważnych meczach, jak przeciwko Valencii, gdzie graliśmy o Ligę, były gwizdy. Najważniejszym wtedy było wsparcie dla drużyny, a nie to, że Casillas miał być w centrum uwagi. Jednak to był spadek po poprzedniej epoce i trzeba było to zrozumieć. Gdyby został w Realu, wiedziałem, że może mi się to przytrafić w każdej chwili.

Czy uważasz Hiszpanię za niewdzięczny kraj?
Nie. Hiszpanie zawsze okazywali mi wdzięczność za radości przynoszone przez kadrę. To samo dotyczy Realu: niezależnie gdzie jedziesz, zawsze spotykasz madridistas, którzy dziękują za to, że uczyniłeś ich szczęśliwymi. Hiszpanie nie wydają mi się niewdzięczni. Inny temat to dziennikarze.

Na przykład?
Widać to na przykładzie wielu hiszpańskich sportowców, jak Alonso, Nadal czy Gasol. Ludzie. Oni byli wielkimi postaciami swoich dyscyplin. A wydaje się, że lubimy oglądać, gdy są w słabej formie.

6. Szatnia:

[...]

Czy na piłkarskim szczycie jest się samotnym?
Nie, wręcz przeciwnie. Ja miałem to szczęście, że grałem w klubie z mojego domu, z mojego miasta. Zawsze byłem wspierany przez rodzinę i przyjaciół.

Co odróżnia gwiazdę od reszty? Jaki jest klucz?
Ja mam jeden. Najlepszy z najlepszy wie, że taki jest, ale się tym nie chwali. Dla mnie to główne prawo sportu. Przy tym nie przejmujesz się tym, co o tobie mówią.

Cristiano Ronaldo to odwrotność tej definicji.
Cristiano to bardzo bezpośredni człowiek. Ma temperament i charakter, ale nie wychodzi mu to na złe. Ja znałem go 6 lat i nasze stosunki były cudowne. Mówi wszystko wprost i dlatego nasze relacje zawsze były wspaniałe, bo kiedy pojawiał się jakiś problem, to go rozwiązywaliśmy i o nim zapominaliśmy.

Najtrudniejszy moment w szatni?
Kiedy zawodziliśmy w reprezentacji w pierwszych latach mojej gry. Frustrowałem się i wiedziałem, że do kolejnego wielkiego turnieju zostają dwa lata.

To było trudniejsze niż porażki w klubie?
W Realu też czułem się smutny, gdy nie wygrywaliśmy w Lidze Mistrzów, ale wtedy zapewne wygrywaliśmy w Lidze. W reprezentacji dochodziliśmy do fazy finałowej, ale potem szybko wracaliśmy do domu. To na ciebie wpływa, ale też doceniasz to, co zdobyliśmy potem.

Czułeś się liderem?
Tak. Czułem się liderem w Realu i w reprezentacji. Dorastałem przy wielu liderach. Od wszystkich się uczyłem i starałem się przenieść to na moje działanie, ale przy mojej osobowości. Zapewne nie wszyscy byli zadowoleni, ale lider dlatego, że jest liderem, nie może zadowolić każdego. Mimo wszystko odgrywałem rolę lidera.

[...]

7. Przyszłość:

[...]

„Jeśli jutro chciałbym zrobić kolejny krok, zostać dyrektorem czy wystartować w wyborach na prezesa, mógłbym dokonywać wyborów, które nie spodobałyby się prezesom, jakich miałem, bo znałem kilku, nie tylko Florentino Pereza”.

– Widzę, że chcesz zadać to pytanie.

Widzisz siebie jako prezesa?
To był tylko rodzaj wypowiedzi.

Jesteś pewny, że wrócisz do Realu?
Powiedziałem już na pożegnaniu, że chciałbym i mam nadzieję, że to był koniec, ale i nowy początek. Chciałbym, na pewno, pozostać w świecie piłki i przygotowuję się do tego, gdy zakończę karierę.

Czy zapowiadasz teraz karierę trenera?
Nie teraz, ale chciałbym zdobyć licencję trenera i zobaczyć czy złapię bakcyla. Chciałbym zobaczyć, jak mi pójdzie. Może nie pójdzie i zostanę w domu. Albo pojadę do Avili sadzić ziemniaki.

[...].

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!