Advertisement
Menu
/ własne

Porażka

Po wygranym spotkaniu z Osasuną łudziliśmy się, że był to...

Po wygranym spotkaniu z Osasuną łudziliśmy się, że był to w końcu "ten mecz", który odmieni drużynę. Teraz już wiemy, że nagłe wyjście z kryzysu nie jest możliwe. Na to potrzeba przynajmniej kilku spotkań, tygodni. W spotkaniu z Bilbao (zwłasza w drugiej połowie) nareszcie było widać to czego ostatnio nam brakowało szczególnie - zaangażowania. Tyle tylko, że Baskowie grali z równie wysokim poświęceniem, ale po prostu byli drużyną, a Real zlepkiem piłkarzy.
Zaczęło się fatalnie. Już w 10 minucie bramkę zdobył Urzaiz. Przy bramce zawinili dwa boczni obrońcy. Najpierw Salgado dopuścił do dośrodkowania, a później z piłką minął się Raul Bravo i Bask nie miał problemów z trafieniem do bramki z 5 metrów. Pierwsza połowa to okres totalnej dominacji gospodarzy. Królewscy właściwie nie mogli wyjść z połowy, a jeśli już im się udało sędzia odgwizdywał spalone. Gdy już wydawało się, że Real trochę się otrząsnął znów poszła akcja lewym skrzydłem. Salgado znowu pozwolił na dośrodkowanie, a Raul Bravo znowu nie upilnował rywala. Ezquero silnym strzałem głową nie dał najmniejszych szans Casillasowi. Do przerwy 0:2 i katastrofalna gra Królewskich.
Druga część spotkania zaczęła się wprost przeciwnie do pierwszej. W 51 minucie Guti fenomenalnie zagrywa piętą do Raula, który na pełnej prędkości mija rywala i strzałem z 17 metrów nie daje najmniejszych szans bramkarzowi! Chciałoby się powiedzieć: Nareszcie!
Niestety ten gol okazał się wszystkim na co było stać dzisiaj Real. Co prawda Merengues zaczęli grać szybko, składnie i z ogromnym poświęceniem, ale na nic to się zdało. Baskowie byli po prostu lepsi. Na ok. 10 minut przed końcem zaczęli jeszcze okropną grę na czas. Zmiany, wyrzuty z autu, faule, kontuzje - wszystko to trwało pięć razy dłużej niż normalnie. Arbiter przedłużył mecz jeszcze o 4 minuty, ale zdecydowana większość tego czasu minęła na dyskusjach z sędzią i wybiciach piłki po gwizdku niż na grze.
Oglądaliśmy dziś dwie drużyny Realu. Ten z pierwszej połowy, który nie mógł wyjść z własnej połowy oraz ten po przerwie, który walczył, wyszarpywał wręcz piłkę rywalom, ale brakowało najważniejszego - sytuacji podbramkowych i samych goli.
Jest chociaż jedna optymistyczna wiadomość z dzisiejszego dnia. Gra Raula. Nie chodzi tu już o samą bramkę, ale o grę kapitana. Był on wprost wszędzie. W pomocy, na skrzydle, w ataku. Odbierał piłki rywalom, podawał, strzelał. Zdecydowanie najlepszy mecz Raula od wielu, wielu miesięcy. Czyżby wracał w końcu do formy?

Warto również dodać, że po meczu piłkarze Realu nie rozmawiali z prasą, ponieważ... spieszyli się na samolot.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!