Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Pożegnanie z Australią

Królewscy zagrają o 12:00 z Manchesterem City

Real Madryt nieudanie rozpoczął lipcową pretemporadę i na starcie przygody Rafy Beniteza przegrał z AS Roma po rzutach karnych. Napięty okres przed rozgrywkami Primera División i Ligi Mistrzów nie pozwala graczom na odpoczynek. Już jutro znów wyjdą na boisko, by mierzyć się z kolejnym przeciwnikiem. Tym razem naprzeciwko Królewskich stanie Manchester City prowadzony przez byłego szkoleniowca Los Blancos, Manuela Pellegriniego. Po tym spotkaniu Real Madryt zakończy australijską część tournée i uda się do Azji, gdzie zagra z Interem i Milanem.

Przy okazji spotkania z trenerem Realu Madryt w latach 2009–2010 warto przypomnieć kilka jego wypowiedzi z przedmeczowej konferencji: „Odejście Casillasa nie było najnormalniejsze” czy twierdzenie, że zbyt wcześnie na porównanie Ancelottiego i Beniteza nie są raczej papierkiem lakmusowym inteligencji szkoleniowca The Citizens. Możliwe, że „Inżynier” zapomniał o tym, że kiedy bramkarz kończył przygodę z Królewskimi, to na przykład zawodnicy byli już w samolocie do Melbourne, gdzie lecieli między innymi po to, by rozegrać mecz towarzyski z jego drużyną. A jeżeli za wcześnie jest na porównanie trenerów, którzy ponad dziesięć lat temu mierzyli się w finale Ligi Mistrzów, to kiedy jest na to odpowiednia pora?

Nie jest oczywiście tak, że różne dziwne opowiastki Chilijczyka przekładają się negatywnie na grę jego zespołu, zwłaszcza przed meczami o tak niedużej randze. Pellegrini nie schodzi ze swoimi zespołami poniżej pewnego, całkiem wysokiego poziomu. Po utracie mistrzostwa Anglii w ubiegłym sezonie na rzecz Chelsea apetyty na Etihad Stadium są porównywalne do tych sprzed dwóch lat. O tym ma świadczyć między innymi głośny transfer Raheema Sterlinga, którym według niektórych mediów interesował się także Real Madryt, a zwłaszcza Benítez, który sprowadzał skrzydłowego do Liverpoolu.

O formie Manchesteru City nie można zbyt wiele powiedzieć. Tak jak Real Madryt, na razie wciąż są w środku okresu przygotowawczego. Nie oznacza to jednak, że nie walczą o zwycięstwo w australijskiej części International Champions Cup. Dwa dni temu pokonali Romę po rzutach karnych, dlatego mecz z Królewskimi będzie swego rodzaju finałem turnieju. Jeżeli któraś z drużyn wygra w regulaminowym czasie gry, będzie mogła podnieść pamiątkowe, lecz niewiele warte trofeum. Jutro warto zwrócić uwagę na zawodnika o nazwisku Ihenacho – nie chodzi o byłego gracza KSZO Ostrowiec Świętokrzyski czy Widzewa Łódź, a o 18-latka, który przeciwko Romie strzelił gola i zaliczył asystę. Wielu pozostałych piłkarzy rywala raczej nie trzeba przedstawiać.

W zespole Królewskich mimo porażki w pierwszym meczu, a właściwie w rzutach karnych, raczej nie ma powodu do paniki. Wszyscy wiedzą, na jakim etapie przygotowań jest drużyna, dlatego wynik schodzi na dalszy plan. Oczywiście chętnie znów obejrzelibyśmy zespół, który dominuje w każdej strefie boiska, którego wszystkie linie perfekcyjnie się poruszają, bronią, atakują, wychodzą z atakiem pozycyjnym i kontrami, ale… chyba nikt nigdy nie dążył do tego, by taki efekt osiągnąć już podczas pretemporady. Dziś priorytetem trenera jest odpowiednie przygotowanie fizyczne drużyny i wszczepienie im jego pomysłu na grę.

Benítez spędza sporo czasu nad pracą w defensywie i trochę tej udanej gry obronnej widzieliśmy w meczu z Romą. Test z Manchesterem City może być jednak dużo trudniejszy. Poza dobrymi występami defensorów uważnie przyjrzymy się napastnikom – szkoleniowiec wciąż szuka optymalnego rozwiązania i na dziś trudno stwierdzić, kto jest jego pierwszym czy drugim wyborem na „dziewiątce”. Z przodu w meczu z Romą występowali już Jesé, Bale, Cristiano i Benzema. Sporo mówiło się też o tym, że Portugalczyk już zdążył pokłócić się z trenerem, ale dziś raczej nie warto przykuwać do tego uwagi.

W meczu z Romą Królewscy zawiedli – co do tego raczej nie ma wątpliwości. Zagrali bez błysku, bez polotu i właściwie jedyne, za co można ich pochwalić, to gra defensywna. Ale też nie przez cały mecz, bo nie brakowało przecież ofiarnych interwencji Keylora czy wybijania piłki w ostatnim momencie. Z drugiej strony oczekiwania po tak długiej przerwie mogły być nieco wyolbrzymione. Trudno więc dziś pisać, że oczekujemy tego czy tamtego. Wynik i tak schodzi na dalszy plan. A my wciąż możemy tylko przypomnieć, że czekamy na wielki Real Madryt i chcielibyśmy jak najszybciej zobaczyć przynajmniej jego zalążek.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!