Ostatnie wielkie wyzwanie Coentrão

Ancelotti musi przywrócić do żywych Fábio Coentrão. Portugalczyk ma wykonać swój ostatni wielki zryw w barwach Realu Madryt. Odejście lewego obrońcy jest już niemal przesądzone, jednak jutro przeciwko Atlético pod nieobecność Marcelo po raz ostatni na barkach byłego gracza Benfiki spocznie wielka odpowiedzialność. Kilka dni temu Carletto podjął decyzję co do obsady lewej strony bloku defensywnego na rewanż z drużyną Diego Simeone. Fábio wykonywał w ostatnich dniach specjalnie opracowany plan ćwiczeń, który ma na celu idealne przygotowanie go do jutrzejszego pojedynku. Dziś trenował z resztą zespołu, zaś w środę wybiegnie w podstawowym składzie.

Coentrão nie gra od 10 marca, czyli dnia, w którym Schalke zaserwowało atak paniki publice na Santiago Bernabéu. Portugalczyk od 10 ligowych kolejek ani przez minutę nie pojawił się na murawie. Obrońca był praktycznie odsunięty od drużyny, lecz teraz Ancelotti postanowił po raz kolejny na niego postawić pod nieobecność Marcelo, stawiając go w hierarchii wyżej niż Arbeloę i Nacho. Fábio jest stale wspierany przez Crisitano, który dodaje mu pewności siebie przed najważniejszym meczem sezonu.

Gracz z numerem 5 na plecach w obecnym sezonie zaliczył zaledwie 14 potyczek, jednak na tę chwilę to bez znaczenia, ponieważ za mniej niż 30 godzin na jego barkach spocznie niesamowita odpowiedzialność. Mimo małej liczby otrzymywanych szans, Coentrão cieszy się sławą specjalisty od wielkich spotkań.

Nie szukając zbyt daleko, w zeszłym sezonie Fábio wyszedł w podstawowej jedenastce na finał Copa del Rey przeciwko Barcelonie oraz w finale Champions League. Ponadto wystąpił w półfinale i ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Zagrał także w finale Pucharu Króla w ostatnim roku pracy José Mourinho w stolicy Hiszpanii.