Advertisement
Menu
/ marca.com

Drugi rok ery Bale'a

Walijczyk udowadnia, że Florentino się nie pomylił

Gareth Bale wraca na stadion, na którym debiutował w Primera División. Od tamtego czasu wiele się zmieniło. Na El Madrigal Walijczyk po raz pierwszy trafił do siatki w barwach Królewskich. Następnie byłego gracza Tottenhamu zaczęły trapić kontuzje, które wraz z nieprzepracowaną pretemporadą sprawiły, że jego aklimatyzacja w nowej drużynie trwała dłużej niż przewidywano.

Nie istnieje jednak lepsze lekarstwo niż spokój. Dziś zeszłoroczny hit transferowy Los Blancos po raz kolejny będzie miał okazję zmierzyć się z Villarrealem, jednak nie będzie się już mówiło wyłącznie o pieniądzach, które Florentino musiał wyłożyć za reprezentanta Walii. Teraz przywołuje się wyłącznie jego statystyki – pięć goli w sześciu spotkaniach, cztery w lidze i jeden w Champions League. Do tego jeszcze dwie asysty. Zniknęły wszelkie wątpliwości. Nie tylko dlatego, że Bale wydatnie przyczynił się do dwóch zdobytych tytułów, lecz także dlatego, że zauważalny jest jego stały progres, który pozwolił mu na zgromadzenie na swoim koncie w sumie 22 trafień i 19 asyst.

Start obecnego sezonu w wykonaniu Bale'a jest nieporównywalny z jego początkami przygody z Realem Madryt. Gołym okiem widać, że Gareth sumiennie przepracował okres przygotowawczy w Stanach Zjednoczonych i że nie musiał pod koniec sierpnia przejmować się tym, czy jego transfer dojdzie ostatecznie do skutku.

Po pięciu kolejkach minionego sezonu gwiazda Królewskich rozegrała zaledwie jedną potyczkę – właśnie na El Madrigal. Jego zakontraktowanie ogłoszono serię spotkań wcześniej, gdy Real pokonywał na Bernabéu Athletic Bilbao. Jeden mecz na pięć możliwych, wliczając Ligę Mistrzów. Na rozgrzewce przed starciem z Getafe Gareth w ostatniej chwili wypadł ze składu z powodu kontuzji, co uniemożliwiło mu także pojawienie się na murawie w pojedynku z Elche i derbach Madrytu.

Wraz z początkiem nowego sezonu, Bale nie traci nic. W międzyczasie ustrzelił nawet dublet w meczu reprezentacji. W Primera División tydzień temu zanotował dwa trafienia przeciwko Deportivo, natomiast we wtorek pokonał golkipera Elche. Do tego dochodzi jeszcze gol na Anoeta i dwie asysty.

Podobnie jak Cristiano Gareth dał się poznać w Realu Madryt jako wyborny goleador. Nawet sam Walijczyk nie sądził, ze tak często będzie udawało mu się wpisywać na listę strzelców. W Tottenhamie grywał przecież często na lewej obronie. Florentino wiedział jednak, że zakontraktował prawdziwy dynamit. Liczby atakującego Los Blancos udowadniają jedynie, że Pérez się nie pomylił.

Na Bernabéu są przekonani, że Bale może być jeszcze lepszy i widzą w nim potencjalnego zdobywcę Złotej Piłki. Jeśli Cristiano udało się tego dokonać w białej koszulce, co nie wydarzyło się od czasów Di Stéfano, to prędzej czy później szanse na to ma również Walijczyk.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!