Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Taktycznie: Deportivo – Real Madryt

Analiza sobotniego spotkania

W czwartej kolejce La Liga Real Madryt podejmował na wyjeździe Deportivo La Coruńa. Strzelając osiem bramek ustanowił rekord klubu pod względem liczby goli w wyjazdowym spotkaniu.

Real Madryt wyszedł na Deportivo bez większych niespodzianek. Wciąż kontuzjowanego Daniego Carvajala na prawej obronie zastąpił Álvaro Arbeloa, na ławce usiadł też Fábio Coentrão. Na stoperze zobaczyliśmy parę Varane-Ramos.

Gospodarze znów zaskoczyli składem. Na ławce usiadł rewelacyjny ostatnio Juan Domínguez, do składu wrócił Farińa, a Isaac Cuenca kosztem Ivana Cavaleiro od pierwszej minuty wyszedł na lewym skrzydle.

Deportivo
Mecz z perspektywy gospodarzy, jak można było się spodziewać, wyglądał na zasadzie – oni przeważają, rozgrywają, a my czekamy na swoje szanse. Dlatego też kluczem do sukcesu w spotkaniu z Realem Madryt musiała być skuteczna gra w defensywie.

Deportivo broniło się zwykle w ustawieniu 4-1-4-1 z jednym defensywnym pomocnikiem Álexem Bergantińosem, ale czasem głębiej cofał się Bośniak Haris Međunjanin, zmieniając ustawienie na klasyczne 4-4-2.

Gospodarze w obronie grali bardzo wąsko, zachęcając wyraźnie Królewskich do gry za pomocą bocznych sektorów. Założenie było takie – skupiamy się w środku, a gdy oni przesuną się na skrzydło, my naciskamy pressingiem. Jednak łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić. Cała druga linia miała za zadanie nieustanne kontrolowanie pozycji swoich bezpośrednich rywali na boisku, co szybko tworzyło problemy.

Real Madryt sprawnie przemieszczał piłkę z jednego skrzydła na drugie, dlatego też mógł zagrywać penetrujące piłki zanim rywale ustawią swoje „zasieki”. Aktywny pressing na bokach Galisyjczyków, niezwykle istotny w takim systemie obrony, był pełen wad. Przede wszystkim, podczas gdy futbolówka wędrowała do jednego ze skrzydłowych Blancos, boczni obrońcy Deportivo byli ciągle spóźnieni, co było pochodną ich wąsko ustawionej i dosyć głęboko cofniętej defensywy. A boczni obrońcy w takim ustawieniu są niezwykle ważni – natychmiastowym doskokiem hamują akcję rywali, zmuszając do wycofania piłki lub ją odbierając. Tu warto odnotować dosyć pasywną rolę w bocznym pressingu skrajnych pomocników, Cuenki i Juanfrana. Grali wąsko, ale w kluczowym momencie brakowało im agresji w grze, chęci do wsparcia swoich kolegów na bokach obrony w pressingu.

Jak wiadomo, Real Madryt wykonał podczas meczu dużo penetrujących podań, również w ważnej „attacking third”, czyli tej tercji boiska przy bramce gospodarzy. Tu trzeba wskazać na dwie rzeczy. Po pierwsze, napastnicy nie bardzo wiedzieli co mają robić bez piłki. Krążyli wokół stoperów, tym samym umożliwiając swobodne rozgrywanie środkowym pomocnikom Blancos. A napastnicy przecież w obronnym 4-4-2 mają duże znaczenie – w Atlético są pierwszą linią obronną odcinającą stoperów drużyny przeciwnej od prostych podań środkiem boiska. Druga sprawa to gra środkowym pomocników. Bergantińos był tym, który miał zbierać piłki przedostające się przez linię pomocy, ale wychodziło mu to raczej źle. Świadczy o tym wspomniana liczba futbolówek zagrywana za linię stworzoną przez pomocników. Odległość tej linii od linii obrony była duża i tylko dzięki wąskiej grze, przede wszystkim w pierwszej połowie, tych piłek nie spadło tam tak dużo jak w rzeczywistości mogło. Po za tym, chyba czas najwyższy skończyć z mitem Međunjanina jako defensywnego pomocnika. Kompletnie nie kontrolował przestrzeni, łatwo dawał się wyciągać ze swojej pozycji. Starał się ograniczać przestrzeń Modriciowi, ale całe to ograniczanie wychodziło drużynie bardziej na niekorzyść. Pozwalało zdobyć teren za jego plecami i stworzyć tam przewagę. Reasumując – pasywna gra bocznych pomocników, zła kontrola przestrzeni przez Međunjanina, fatalna orientacja przy zbieraniu piłek przez Bergantińosa plus duże odległości między liniami – wszystko to pozwoliło Królewskim stworzyć przewagę na boisku i – co najważniejsze – przekuć ją w realne sytuacje na zdobycie bramki na boisku.

W grze ofensywnej Deportivo nie stworzyło poważniejszych zagrożeń. Bardzo słabo wyglądało przejście z obrony do ataku. W pierwszej połowie po odbiorze piłki, pierwsze podanie szło zwykle do Heldera Postigi. Portugalczyk często cofał się w wolną przestrzeń stworzoną między bocznym obrońcą, środkowym pomocnikiem i jednym ze stoperów Realu Madryt. Brakowało szybkich przerzutów z jednej strony na drugą – tu ważna była agresywna gra drugiej linii Blancos, którzy prawdopodobnie zgodnie z zaleceniem Ancelottiego często dosyć wysoko naciskali na Deportivo. Gospodarze starali się serią krótkich podań wyjść spod pressingu przeciwnika.

W ataku pozycyjnym wyglądali mizernie, co było wynikiem braku ruchliwości środka drugiej linii, chodzi zwłaszcza o grającego na „10” Farińię. Skrzydłowi byli osamotnieni, często skazani na dwójkową wymianę z bocznymi obrońcami. Stąd też wysoka liczba dośrodkowań, gospodarze wykonali ich 27, z czego tylko pięć było celnych.

Real Madryt
Królewscy odrobili pracę domową związaną z pytaniem: jak sforsować obronę broniącą się jak Atlético. Carlo Ancelotti słusznie zauważył, że drużyny grające tym systemem mają problem z luką stworzoną przez wysoki pressing bocznych obrońców. Jak już wcześniej pisałem, obrona Deportivo grała wąsko, a w związku z założeniem aktywnego pressingu w bocznych sektorach rola bocznych defensorów była niezwykle ważna. Pressing był często spóźniony i nieskuteczny, co potęgował brak wsparcia w nim przez choćby bocznych pomocników. Stworzoną przestrzeń za bocznymi obrońcami Real wykorzystywał dwojako. Po pierwsze, skrzydłowi gra wąsko, bliżej środka. Dotyczy to zarówno Ronaldo, jak i Bale’a. Zwłaszcza gra Walijczyka mogła się podobać, który moim skromny zdaniem był najlepszy na boisku. Pozycje zajmowane na boisku przez skrzydłowych Blancos zmuszały bocznych obrońców do wąskiej gry, co tworzyło lukę na bokach, wykorzystywaną przez wchodzących w nią Jamesa i Modricia na zmianę z bocznymi obrońcami. Innym pomysłem Carlo było wyciąganie bocznego obrońcy bez skrzydłowego bliżej środka, by w między czasie wolną pozycję tam zajął jeden z pomocników, czy też Benzema. Następnie następowało długie przerzucenie piłki, dzięki czemu Real Madryt krok po kroczku zbliżał się do bramki Deportivo.

Świetnym elementem w grze Królewskich była wymienność pozycji między trójką napastników. Przykład: gdy Cris dostał piłkę pod polem karnym przeciwnika, ale pod pressingiem był zmuszony wycofać piłkę, to po nieudanej akcji nie wracał się na swoje nominalne lewe skrzydło, ale został w środku ataku, za to Benzema przesuwał na lewo. Do tej wymienności dochodziło mimowolnie, doszło do sytuacji, że Bale częściej był w środku ataku, niż na jego boku, gdzie był nominalnie przypisany.

Skuteczność w tworzeniu sytuacji w meczu z Deportivo można opisać za pomocą jednego przykładu. Bale jest w środku, gdzieś między stoperami a defensywnymi pomocnikami rywala. Przy piłce jest Luka Modrić. Chorwat zagrywa krótką piłkę do Arbeloi i wykonuje sprint w kierunku prawego skrzydła (gdzie przecież nie ma Bale’a) „ciągnąc” za sobą jednego z defensywnym pomocników. Arbeloa schodzi z piłką do środka, ma sporo miejsca, Modrić właśnie wyciągnął jednego z pomocników. Bale cofa się, pokazuje do podania, dostaje piłkę. Schodzi w stronę Modricia, który jest na prawym skrzydle, jednocześnie wyciągając drugiego z defensywnych pomocników. Gdy Walijczyk jest w pobliżu Modricia wykonuje zagrywa z nim klepkę, w międzyczasie pozbywając się z „plastra” na swoich plecach. Wreszcie pojawia się boczny obrońca, wcześniej był ustawiony wąsko, bo przecież na skrzydle nikogo nie było. Bale wygrywa z nim pojedynek 1 na 1 i dośrodkowuje. W ostatniej chwili stoper rywali wybija piłkę na rzut rożny.

Gra Bale’a to temat na inny artykuł. Świetny ruch bez piłki, znakomita współpraca z kolegami z zespołu. Dawał tak potrzebną z niżej notowanymi zespołami penetrację. Duża odmiana po często bezproduktywnym Benzemie.

W obronie za wiele się nie zmieniło. Wciąż te same problemy – słaba obrona przy rzutach rożnych, bierność po dośrodkowaniach ze skrzydła (bramka na 2:6 dla Deportivo), czy też zła gra obronna w bocznych sektorach. Choć to ostatnie i tak uległo poprawie. Zauważalny był zwiększony pressing w tych sektorach, ale to wciąż daleko od ideału. Gospodarze nie stworzyli wielu sytuacji, głównie dzięki sztywnemu, pasywnemu środkowi.

Warto na koniec zwrócić uwagę na zmiany w Królewskich. Benzema zszedł w tym meczu w boiska najwcześniej z boiska w tym sezonie, w 59. minucie. Na jego miejscu pojawił się Illarramendi. James przesunął się na skrzydło, a Bale do środka ataku. Nie da się ukryć, że nowe zestawienie dało nowe możliwości w kreowaniu gry w ofensywie czy też penetracji boiska.

Podsumowanie
Real Madryt rozgromił Deportivo 8:2, tym samym wynosząc się na czub tabeli, jeśli chodzi o liczbę strzelonych bramek. Duża wymienność pozycji na boisku, wreszcie gra Bale’a z korzyścią dla drużyny. Oczywiście trzeba wziąć pod uwagę, że organizacja gry – zarówno w defensywie, jak i ofensywie – Deportivo pozostawia wiele do życzenia, ale zawsze miło jest popatrzeć jak niektóre schematy na boisku zaczynają funkcjonować z korzyścią dla drużyny. Nie co dzień, zresztą, wygrywa się 8:2.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!