Luis i Luiz

Obaj w swoim fachu uchodzą za fachowców najwyższej klasy. mimo to praktycznie ciągle są krytykowani. Obaj w środę pokazali, że są wielcy - Luis Figo i Luiz Felipe Scolari.
Portugalski skrzydłowy nie miał w minionym sezonie łatwego życia. Zawodził cały Real Madryt, najwięcej obrywało się jednak jemu. Euro też zaczęło się dla niego fatalnie. Za porażkę z Grecją, prasa obwiniała właśnie jego. W meczu z Anglikami został zdjęty przed czasem z boiska i nawet nie oglądał jak jego koledzy wygrywają konkurs rzutów karnych. Wielu trenerów już więcej by mu nie zaufało. Scolari nie jest jednak jednym z wielu. Znów dał szansę kapitanowi i znów miał rację. - Lubiłem go jako piłkarza, teraz, kiedy go poznałem, lubię go jako człowieka, bo to urodzony lider - twierdzi brazylijski szkoleniowiec. A Figo robił wszystko by potwierdzić te słowa. Czarował najelegantszym dryblingiem świata, ale i walczył jak lew. W końcówce bronił nawet na lewej obronie! W przerwach w grze, przy linii bocznej, Scolari rysował mu schematy gry, przekazywał Figo na boisku wzorowo współpracował z Deco. Piłkarzem, przez którego miejsce w składzie stracił Rui Costa, najlepszy przyjaciel skrzydłowego ”Królewskich”. Piłkarzem z którym - delikatnie rzecz ujmując - prywatnie nie darzy się sympatią.
Wreszcie Figo jest jedyną, oprócz Pavla Nedveda, autentyczną, uznaną gwiazdą, która potwierdziła swoją klasę na Euro. Jak się okazuje to duża sztuka, która nie udała się
takim tuzom jak Raul czy David Beckham. Hiszpan i Anglik zapewne z zadrością patrzyli jak ich klubowy kolega prowadzi reprezntację do finału mistrzostw Europy. Oni o takim sukcesie mogą co najwyżej śnić po nocach...