Advertisement
Menu
/ własne

Życie tego, który odmienił futbol

Sylwetka Alfredo Di Stéfano

Wczoraj w Madrycie w wieku 88 lat odszedł Alfredo Stéfano Di Stéfano Laulhé, legendarny piłkarz Realu Madryt, który zdobył z Królewskimi osiem mistrzostw Hiszpanii, pięciu Pucharów Europy, Pucharu Króla i Pucharu Interkontynentalnego. Po zakończeniu kariery sportowej Don Alfredo został szkoleniowcem i prowadził między innymi Królewskich. Największe sukcesy odnosił jednak jako piłkarz Blancos, w barwach których strzelił ponad trzysta bramek. Odeszła legenda nie tylko Realu Madryt, ale także całego światowego futbolu. Pamięć o nim zwłaszcza wśród madridismo nigdy nie minie.

Początki
Alfredo Di Stéfano urodził się czwartego lipca 1926 roku w Barracas, jednej z dzielnic stolicy Argentyny, Buenos Aires. Rodzina jego ojca pochodziła z Włoch, ale wyemigrowała do Ameryki Południowej w XIX wieku. Matka miała z kolei irlandzko-francuskie korzenie. Pierwsze treningi Alfredo rozpoczął w lokalnym zespole, do którego przyszedł mając siedem lat. W pewnym momencie musiał zrezygnować ze szkoły, by pomagać w pracy swojemu ojcu, wciąż jednak nie porzucał gry w piłkę nożną. Poważną karierę rozpoczął w jednym z dwóch największych klubów w Argentynie – River Plate, gdzie grał na prawym skrzydle. Tam z powodu włosów w kolorze blond zyskał pseudonim – Alemán (z hiszp. Niemiec). W Los Millonarios grał jednak dopiero w piątej drużynie i przez trzy lata nie przebił się do pierwszego zespołu. Do 1946 roku rozegrał w nim tylko jedno spotkanie, dlatego w wieku dwudziestu lat odszedł do Atlético Huracán w ramach wypożyczenia.

Drugie podeście w Buenos Aires i gra w Kolumbii
Powrót do River Plate był jak marzenie. Szybko stał się graczem pierwszego składu, średnio strzelał niemal jedną bramkę na mecz i został królem strzelców ligi argentyńskiej. Sięgnął między innymi po dwa mistrzostwa kraju, ale po strajku piłkarzy występujących w lidze, był zmuszony do opuszczenia ojczyzny. Jego następnym przystankiem był Millonarios FC, klub z pierwszej ligi kolumbijskiej. Tam także odnosił sukcesy. Trzy razy zdobył mistrzostwo kraju, a karierę w Ameryce Południowej zakończył zdobyciem Pucharu Kolumbii i Małym Pucharem Świata (hiszp. Pequeńa Copa del Mundo – międzynarodowy klubowy turniej piłkarski rozgrywany w Wenezueli). Dwukrotnie kończył ligę kolumbijską jako król strzelców. W Millonarios rozegrał około trzystu spotkań i strzelił ponad 250 bramek. Okres jego pobytu w drużynie z Bogoty określany jest jako Niebieski Balet. Ekipa, w której występował Don Alfredo, jest przez niektórych uznawana za najlepszą na świecie z początku lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku.

Transfer do Realu Madryt
Ktoś o umiejętnościach Alfredo Di Stéfano nie mógł pozostać niezauważony przez kluby z Europy. Już wcześniej, w międzynarodowym turnieju rozgrywanym z okazji 50. rocznicy założenia Realu Madryt (zespół z Kolumbii wygrał z Królewskimi 4:2), ówczesny piłkarz Millonarios miał okazję pokazać się Santiago Bernabéu, prezesowi madrytczyków. Sam transfer Don Alfredo do Madrytu do dziś budzi spore kontrowersje. W 1953 roku Blancos doszli do porozumienia w sprawie przenosin już jednego z najlepszych na świecie, ale wciąż dość nieznanego na Starym Kontynencie. Real zapłacił drużynie z Bogoty 89 tysięcy peso.

Nie tylko Real Madryt chciał Argentyńczyka w swojej drużynie. Chrapkę na Argentyńczyka miała także Barcelona, która wysłała do Kolumbii swojego wysłannika, Ramona Triasa Fargasa, syna jednego z działaczy Millonarios. W same negocjacje zaangażowane były także River Plate i Santa Fe – największy rywal klubu z Bogoty. Ostatecznie, chociaż Di Stéfano podpisał kontrakt z Barceloną, a sam transfer został zatwierdzony przez FIFA, Argentyńczyk nie wylądował w Katalonii. W porę interweniowała Hiszpańska Federacja Piłkarska, która stwierdziła, że zgodę muszą wyrazić zarówno River Plate (posiadali część praw do piłkarza), jak i Millonarios. W tym czasie Real Madryt negocjował z tymi ostatnimi i doszedł do porozumienia. 22 maja 1953 roku Di Stéfano przybył do Barcelony, by sfinalizować swój transfer, ale Santiago Bernabéu skorzystał z konfliktów wewnątrz katalońskiego klubu i namówił napastnika na grę na Chamartín. Zamieszanie związane z całą sytuacją poskutkowało zakazem sprowadzania piłkarzy spoza Hiszpanii. We wrześniu Federacja ogłosiła, w porozumieniu z prezesami Barcelony i Realu, że La Saeta Rubia może grać w Hiszpanii przez cztery lata – dwa w barwach Azulgrany, dwa w barwach Królewskich. To wywołało burzę protestów w Katalonii i tydzień później Enric Martí Carreto, prezes Barçy, podał się do dymisji. Nie minęło dużo czasu, a Josep Vidal-Ribas, członek Komitetu Zarządzającego, podpisał oświadczenie, iż FC Barcelona zrzeka się praw do Di Stéfano na rzecz Realu Madryt. Blancos zapłacili więc pełną kwotę transferu i mogli rozpocząć europejską dominację. Ten incydent jeszcze bardziej uwypuklił wrogość między zwaśnionymi stronami, a niektórzy wyznawcy teorii spiskowych twierdzą, że we wszystkim palce maczał sam Francisco Franco.

Złota era Królewskich
23 września Don Alfredo wreszcie mógł zagrać w białej koszulce. Królewscy przegrali co prawda w meczu towarzyskim z Nancy 2:4, ale porażka nie naznaczyła negatywnie europejskiej kariery piłkarza. Mimo wszystko w pierwszym spotkaniu jako blanco, Di Stéfano zdołał wpisać się na listę strzelców. W pierwszym oficjalnym starciu także strzelił gola, a Real Madryt pokonał Racing Santander 4:2.

Eksperci, historycy i zwykli fani piłki nożnej, którzy śledzili wydarzenia z lat pięćdziesiątych nie mają wątpliwości – transfer Alfredo Di Stéfano zmieniły bieg hiszpańskiego i światowego futbolu. Przed przyjściem napastnika do Madrytu Królewscy nie sięgnęli po mistrzostwo kraju od dwudziestu lat, tylko dwa razy plasując się na drugim miejscu. Rozgrywki były zdominowane przez Barcelonę, Atlético i Valencię. To, co stało się po jego przeprowadzce do Madrytu, najlepiej wyrażą trofea: osiem mistrzostw Hiszpanii w ciągu dziesięciu lat (1953/1954, 1954/1955, 1956/1957, 1957/1958, 1960/1961, 1961/1962, 1962/1963 i 1963/1964) i Puchar Generała w sezonie 1961/1962 (ówczesna odmiana dzisiejszego Pucharu Króla). Aż pięć razy Di Stéfano był królem strzelców ligi hiszpańskiej.

Najlepsza drużyna w historii
Jakkolwiek to brzmi, to nie osiem tytułów mistrzowskich było największym osiągnięciem Alfredo Di Stéfano w Madrycie. Real wszedł na poziom nieosiągalny do dziś przez nikogo innego – wygrał pięć Pucharów Europy z rzędu. Poza nimi sięgnął po Puchar Interkontynentalny. Don Alfredo i Ferenc Puskás utworzyli zabójczy duet. Przez wiele lat ten pierwszy był najlepszym strzelcem w europejskich pucharach – ten rekord pobił jednak inny legendarny piłkarz Królewskich, Raúl González. Di Stéfano do dziś jest rekordzistą w wielu innych aspektach – strzelał bramki w pięciu finałach Pucharu Europy z rzędu (w tym hat-trick w meczu z Eintrachtem Frankfurt, który Real wygrał 7:3). W latach 1957 i 1959 otrzymał Złotą Piłkę dla najlepszego piłkarza grającego w Europie. Trudno się dziwić – poza fantastycznymi statystykami strzeleckimi nierzadko wracał do pomocy, a nawet i do obrony, by wesprzeć drużynę, regulować tempo gry i organizować grę całego zespołu. Był piłkarzem totalnym dwadzieścia lat przed Johanem Cruyffem.

Porwanie w Caracas
Podczas pretemporady w 1963 roku gracze Realu Madryt byli zameldowani w hotelu Potomac w Caracas. To stamtąd w nocy 24 sierpnia grupa członków Sił Zbrojnych Wyzwolenia Narodowego (z hiszp. Fuerzas Armadas de Liberación Nacional) porwała Di Stéfano na trzy dni. Operacja została nazwana „Julián Grimau”, na cześć członka Komunistycznej Partii Hiszpanii, który został stracony podczas panowania Francisco Franco. Wreszcie porywacze, bez konieczności wpłacania okupu, wypuścili Don Alfredo w pobliżu hiszpańskiej ambasady. Gracz Los Merengues nie został ranny.

Pożegnanie z Madrytem i koniec kariery
W 1964 roku, po dziesięciu latach od przeprowadzki do Madrytu, Argentyńczyk ostatecznie trafił do Barcelony. Nie na Camp Nou, a na Estadi de Sarrià, stadion Espanyolu, gdzie występował przez dwa lata. 3 kwietnia 1966 roku, mając niemal czterdzieści lat, rozegrał ostatnie spotkanie jako profesjonalny piłkarz. Rok później, 7 czerwca, rozegrano mecz w hołdzie dla legendarnego napastnika. Królewscy zmierzyli się z Celtikiem, a w trzynastej minucie Di Stéfano zdjął swoją opaskę kapitańską i wręczył ją Ramónowi Grosso, co spotkało się z burzą oklasków na Bernabéu.

Kariera reprezentacyjna
Trudno znaleźć zawodnika, który miał za sobą tak burzliwą karierę reprezentacyjną co Don Alfredo. Legendarny gracz Królewskich występował w barwach aż trzech krajów. Sześć razy wystąpił w drużynie Albicelestes i wygrał z nimi między innymi Copa América 1947. Dwukrotnie reprezentował barwy Kolumbii, która jednak nie była członkiem FIFA, dlatego te mecze nie są brane pod uwagę jako oficjalne. 31 razy przywdziewał koszulkę kadry Hiszpanii, grał między innymi przeciwko Polsce. W 1959 roku strzelił dwie bramki na Stadionie Śląskim w Chorzowie, a La Roja wygrała 4:2. W rewanżu na Santiago Bernabéu znów lepsza była drużyna z Półwyspu Iberyjskiego i pokonała podopiecznych Czesława Kruga 3:0. Tym razem Di Stéfano tylko raz pokonał polskiego bramkarza.

Z różnych powodów Don Alfredo nigdy nie grał na mistrzostwach świata. W 1950 roku nie mógł reprezentować na nich Argentyny, gdyż ta zdecydowała się nie wziąć udziału w turnieju rozgrywanym w Brazylii. Cztery lata później 28-latek znów musiał być zawiedziony – Albicelestes po raz trzeci z rzędu nie przyjechali na mistrzostwa, a FIFA uznała, że Di Stéfano nie może grać w barwach innej reprezentacji. Dwa lata później piłkarz otrzymał hiszpańskie obywatelstwo, zagrał w czterech meczach eliminacyjnych, ale La Roja nie dostała się na czempionat w Szwecji. W 1961 roku 35-letni wówczas zdobywca pięciu Pucharów Europy pomógł Hiszpanom w awansie na koleje mistrzostwa, ale tuż przed mundialem doznał urazu i nie mógł z resztą drużyny polecieć do Chile. Na pocieszenie pozostał mu rekord – w barwach reprezentacji Hiszpanii strzelił 23 gole (w tym pięć na Santiago Bernabéu – między innymi pierwszy i ostatni), co było najlepszym rezultatem aż do 1990 roku. Wówczas ten wynik pobił Emilio Butragueńo, który debiutował w Realu Madryt, kiedy właśnie Di Stéfano prowadził Królewskich.

Kariera trenerska
Alfredo Di Stéfano nie mógł długo żyć bez piłki nożnej. Karierę trenerską rozpoczął niedługo po zakończeniu piłkarskiej. Pierwszym zespołem, jaki poprowadził, było Elche, ale już dwa lata później został pierwszym szkoleniowcem Boca Juniors, z którym szybko zdobył dublet. W Argentynie nie spędził jednak zbyt dużo czasu i szybko wrócił do swojej drugiej ojczyzny. Na Półwyspie Iberyjskim trenował Sporting, Rayo Vallecano czy Castellón, ale największe sukcesy na ławce osiągnął z Valencią – mistrzostwo i wicemistrzostwo kraju, a także dwa razy dotarł do finału Pucharu Króla. Później został nawet szkoleniowcem Realu Madryt, ale z Królewskimi sięgnął tylko po Superpuchar Hiszpanii. Trudno jednak zapominać o wielkim pechu – w sezonie 1982/1983 Królewscy z pięciu możliwych trofeów pięciokrotnie… nie wygrali żadnego, ponieważ wszystkie rozgrywki skończyli na drugim miejscu.


Po zakończeniu kariery trenerskiej w 1991 roku Di Stéfano zamieszkał w Madrycie i dziewięć lat później otrzymał miano honorowego prezesa klubu. Pełnił też funkcję prezesa Związku Byłych Reprezentantów Hiszpanii. Po zakończeniu kariery otrzymał wiele nagród, w tym Ordery Zasługi od FIFA i władz Madrytu. Światowa federacja okrzyknęła go także za jednego z ośmiu najlepszych piłkarzy świata, wprowadzając go również do Hall of Fame piłki nożnej. IFFHS uznało go za trzeciego europejskiego zawoednika w historii, za Cruyffem i Beckenbauerem. Najważniejsza nagroda przyszła jednak w 1989 roku, kiedy na 30. rocznicę magazynu France Football wręczono mu Super Złotą Piłkę – do dziś jako jedynemu piłkarzowi w historii. W głosowaniu Don Alfredo wyprzedził Johana Cruyffa i Michela Platiniego.

Alfredo Di Stéfano to nie tylko piłkarz czy trener, to także pierwszy galáctico w Realu Madryt. Był najlepszym graczem świata, ale także jego medialność była wyjątkową cechą w porównaniu do innych piłkarzy. Madrycka „dziewiątka” wzięła udział w wielu filmach. Był bohaterem tytułowym obrazu „Saeta rubia” (z hiszp. „Blond strzała” – taki przydomek nosił Don Alfredo), ale grał też w popularnym „Real, la película” – u boku między innymi Davida Beckhama. Poza tym brał udział w wielu reklamach.

24 grudnia 2005 roku, w wigilię Bożego Narodzenia, doznał ataku serca. 79-latek wygrał tę walkę. W klubie zawsze był traktowany wyjątkowo, brał udział w ceremonii otwarcia Valdebebas ze stadionem swojego imienia na czele. Dziś swoje mecze rozgrywa tam druga drużyna Królewskich. Don Alfredo był też obecny podczas prezentacji niemal wszystkich zawodników – Figo, Ronaldo, Zidane'a, Beckhama, Owena, Benzemę, Kakę czy Cristiano Ronaldo. Do dnia, w którym zmarł, pozostał wierny Realowi Madryt i samemu miastu.

Historii związanych z życiem Di Stéfano jest całe mnóstwo i trudno, by napisać nawet o tych najważniejszych bez konieczności wydawania książki. Wielokrotnie Don Alfredo dał się poznać ze wspaniałej strony. Jego ambicje, słowa, gesty i czyny to najwspanialszy wzór dla madridismo. Seńorío. W książce „Tale of Two Cities: Manchester & Madrid” napisanej przez Johna Luddena możemy znaleźć jeden z przykładów. Najlepszy piłkarz świata po rozmowie z Santiago Bernabéu miał przejść do Manchesteru United, którego piłkarze zginęli w katastrofie lotniczej w Monachium. Zawodnik był skłonny zasilić Czerwone Diabły do końca sezonu. Jego pensję miały pokryć po połowie Real Madryt i drużyna z Old Trafford. Ostatecznie pomysł został odrzucony przez Brytyjską Federację Piłkarską, rzekomo w trosce o rozwój brytyjskich zawodników, który w innym wypadku mógłby być zahamowany.

Pewnego razu dziennikarz poprosił Alfredo Di Stéfano, by ten krótko podsumował swoją karierę. Jeden z najlepszych piłkarzy wszech czasów odpowiedział: „Piłka nożna dała mi wszystko”. On sam dał jednak futbolowi dużo, dużo więcej.


CYTATY – ALFREDO DI STÉFANO:

Jeśli chodzi o mnie, to przybyłem z dalekiego kraju, gdzie uwielbiamy tango, pieczeń i przede wszystkim futbol. Jestem Argentyńczykiem, ale nie mógłbym wrócić do Buenos Aires, połączyłem swoje życie z Realem Madryt. Nie miałem sił na powrót, kiedy mały blondynek zaczął mówić do mnie: „Trenerze”. Dzisiaj, kiedy słyszę Butragueńo znowu tak na mnie mówiącego, to czuję, że wciąż muszę go prowadzić. Nikt nie wybiera miejsca urodzenia, ale ja mogłem znaleźć miejsce, do którego naprawdę należę. To skrzyżowanie ulic Castellany, Concha Espina, Ojca Damiana i Rafaela Salgado.

Czym jest Real Madryt? Myślę, że to uczucie.

Real Madryt mnie motywuje, wypełnia nadzieją, tak bardzo, że ani zimno, ani deszcz nie przeciwstawią się mojej woli pójścia na Bernabéu.

Nienawidzę, gdy gazety piszą o pasywności defensywy. Nigdy nie spotkałem obrońcy, który powiedział: „Chodź, Alfredo, chodź i strzel gola”.

Opiszę swoją dietę: posiłki bez przypraw, jeśli jest możliwość, to gotowane, żadnego alkoholu ani kawy. Są tygodnie, gdy mogę tylko jeść gotowane warzywa bez soli. Już się połapali, że oszukuję, nie robię nic z tego, co mi zalecili. Moim pożywieniem są sukcesy Realu Madryt.

Papież był zapewne jednym z tych dzieciaków, z którymi grałem w piłkę na ulicy. W okolicy graliśmy mecze ze wszystkimi dopóki się nie ściemniło.

Przeszedłem na emeryturę w wieku 40 lat, ponieważ pewnego dnia moje córki podeszły do mnie i powiedziały: Tato, łysina i noszenie spodenek nie pasują do siebie.

Tymczasem biorę ślub. Proszę o rękę Florentino z tego Realu Madryt, który sprawia mi taką radość. Przygotowuję zaproszenia na wesele i garnitur. Na ojca chrzestnego poproszę Mou, a obrączki będzie trzymał Cristiano. Moja narzeczona ubierze się na biało, znam ją od 58 lat. Ożeniłem się z nią w 1953 roku, roku mojego debiutu. Teraz chcę odnowić przysięgę. Moja narzeczona jest pociągająca i oferuje występy za każdym razem, gdy przychodzę oglądać ją na Bernabéu. Podoba mi się, że ogląda ją też 60 milionów Chińczyków, mogę się nią pochwalić jeszcze bardziej. Ostatni raz, kiedy się widzieliśmy, podarowała mi siedem prezencików. I czym bardziej kiwam głową, tym bardziej nie mogę jej wyrzucić z moich myśli. Siadam na fotelu w oczekiwaniu i zapamiętuję.

Dla Realu Madryt drugie miejsce nie istnieje – musisz wygrać jedno trofeum. Dwa – nawet lepiej, albo trzy – jeszcze lepiej.

Pytają mnie: Don Alfredo, którego z obecnych piłkarzy przypominałeś? Byłem mieszanką Zidane'a, Messiego, Cristiano i byłem tak ładny jak Beckham.

Finałów się nie gra, je się wygrywa.

0:0 jest jak niedziela bez słońca.


POWIEDZIELI O ALFREDO DI STÉFANO:

Najlepsi w historii? Zawsze mówię, że mamy na podium trzech graczy: Di Stefano, Maradona i Messi – Diego Maradona.

Szkoda, że dziś ludzie nie mogą zobaczyć jak grał. Na boisku tworzył spektakl – Paco Gento.

Widział rzeczy, których nie widzieli inni. Poznał tę grę od początku do końca – Ferenc Puskás.

Był dyrygentem orkiestry. Mieć go w drużynie było jak posiadanie dwóch piłkarzy na każdą pozycję – Miguel Muńoz.

Ludzie mówią o tym, że najlepsi byli Pelé czy Diego Maradona, ale dla mnie najlepszym piłkarzem zawsze był Di Stéfano – Pelé.

Di Stéfano był największym piłkarzem wszech czasów – dużo lepszym niż Pelé. Był jednocześnie kotwicą w obronie, rozgrywającym w pomocy i najgroźniejszym napastnikiem z przodu – Helenio Herrera.

Podczas pierwszych przygotowań do sezonu z Realem Madryt w Ghanie Amancio zwrócił uwagę, że jego koszulka treningowa, w przeciwieństwie do pozostałych zawodników, nie ma klubowego herbu. Di Stefano odpowiedział: „Musisz najpierw na to zasłużyć, słońce” – Sid Lowe, „Fear and Loathing”.

Podczas dwunastu lat, które spędziłem w Realu Madryt, to ten człowiek zawsze uczył mnie jak być piłkarzem i jak pisze się historię tego klubu – Roberto Carlos.

Alfredo zmienił historię tego klubu i całej piłki nożnej. Alfredo Di Stéfano to Real Madryt. Jego sojusz z tym klubem odmienił historię Blancos. Nauczył nas, że nigdy nie wolno się poddawać i że trzeba poświęcać się dla dobra Realu Madryt. – Florentino Pérez.


PRZEBIEG KARIERY:
River Plate (1945–1946) – 1 mecz, 0 bramek
Huracán (1946–1947) – 25 meczów, 10 bramek
River Plate (1947–1949) – 72 mecze, 53 bramki
Millonarios (1949–1953) – 292 mecze, 267 bramek
Real Madryt (1953–1964) – 396 meczów, 307 bramek
Espanyol (1963–1966) – 60 meczów, 14 bramek.
Łącznie: 664 mecze, 485 bramek.


SUKCESY:

Drużynowe:

River Plate:
Mistrzostwo Argentyny: 1945 i 1947.

Millonarios:
Mistrzostwo Kolumbii: 1949, 1951 i 1952.
Puchar Kolumbii: 1953.
Mały Puchar Świata: 1953.

Real Madryt:
Mistrzostwo Hiszpanii: 1954, 1955, 1957, 1958, 1961, 1962, 1963, 1964.
Puchar Króla: 1962.
Puchar Europy: 1956, 1957, 1958, 1959, 1960.
Puchar Interkontynentalny: 1960.

Indywidualne:

Najlepszy strzelec ligi argentyńskiej: 1947.
Najlepszy strzelec ligi kolumbijskiej: 1951, 1952.
Najlepszy strzelec ligi hiszpańskiej: 1954, 1956, 1957, 1958, 1959.
Złota Piłka: 1957, 1959.
Super Złota Piłka: 1989.
Najlepszy strzelec Pucharu Europy: 1958, 1962.
Hiszpański Sportowiec Roku: 1957, 1959, 1960, 1964.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!