Advertisement
Menu
/ własne, ACB.com

Valencia podbiła Palacio

Pierwsza ligowa porażka Realu Madryt (105:110)

Zawodnicy Valencia Basket Club zawiesili poprzeczkę bardzo wysoko. Real Madryt nie był w stanie przeciwstawić się znakomitej defensywie rywala i po raz pierwszy od ponad roku doznał porażki na własnym parkiecie (105:110). Co więcej, jest to również pierwszy przegrany mecz ligowy w tym sezonie, po dwudziestu siedmiu zwycięstwach z rzędu.

Spotkanie rozpoczęło się od dziewięciu punktów straty (5:14) i czasu na żądanie trenera miejscowych. Nie jednak jego wskazówki, a skuteczność Sergio Llulla, Rudy'ego Fernándeza i Tremmella Dardena okazały się kluczowe w odrobieniu strat. Real Madryt wrócił do gry dziesięcioma punktami z rzędu (15:14) i stuprocentową skutecznością w rzutach zza obwodu. Wszystko wskazywało na to, że rozkręcił się na dobre.

Rywalizacja stała się bardzo zacięta i wymagająca, a prowadzona była w zawrotnym tempie. Bez zaglądania w statystyki można było z dużą pewnością stwierdzić, że kibice oglądają starcie dwóch najlepszych ataków w Lidze Endesa. Istotniejsza okazała się jednak obrona. Valencia skutecznie wypraszała rywali spod własnego kosza, zmuszając ich do rozgrywania piłki i rzutów z okolic obwodu. Świetna defensywa i błyskotliwe ataki dały gościom aż dwanaście punktów przewagi w przerwie (42:54).

Sytuacja mogła stanowić dla Królewskich pewnego rodzaju nowość, toteż musieli sobie za wszelką cenę przypomnieć doświadczenia chociażby z poprzedniego sezonu, kiedy to piękne remontady nie raz zapewniały zwycięstwa po słabszych momentach gry. Rzeczywiście, zawodnicy szukali poprawy, lecz pressing ze strony rywala był ogromny. Różnica punktowa, zamiast maleć, powiększała się (56:73).

Przyjezdni popisali się dobrą defensywą i świetną skutecznością, w pełni wykorzystując zamieszanie w obronie zmęczonych przeciwników. Madrytczycy byli w kompletnej rozsypce, co dobitnie udokumentowało dwadzieścia punktów różnicy, tuż przed ostatnią kwartą (66:86). Co gorsze, zamiast podjąć walkę sportową, zaczęli dyskutować z arbitrami i szukać zawiści względem wyraźnie lepszych rywali. Nie potrafili pogodzić się z porażką.

Poprzedni akapit miał być zakończeniem smutnej historii, lecz koszykarze Realu Madryt postanowili podsumować ją trochę inaczej. Wykorzystali moment rozluźnienia w szeregach gości i ruszyli do ataku. Rozpaczliwe, acz skuteczne akcje doprowadziły do niespodziewanej sytuacji, w której drużyna walczyła o zwycięstwo do ostatnich sekund. Zdobyła aż trzydzieści dziewięć punktów w ciągu dziesięciu minut, lecz i to nie wystarczyło. Przegrała, ale udało jej się to chociaż zrobić z honorem.


105 – Real Madryt (27+15+24+39): Llull (23), Fernández (18), Darden (14), Mirotić (10), Bourousis (-) – Reyes (13), Díez (-), Rodríguez (16), Carroll (3), Slaughter (4), Mejri (4).

110 – Valencia Basket Club (26+28+32+24): Ribas (4), Van Rossom (11), Sato (17), Doellman (15), Dubljević (11) - Lucić (15), Martínez (7), Lafayette (11), Ławrynowicz (15), Aguilar (4).

Skrót spotkania | Statystyki | Tabela

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!