Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Półfinał wstydu

Borussia Dortmund – Real Madryt 2:0

Real Madryt skompromitował się w Dortmundzie, ale awansował do półfinału Ligi Mistrzów po raz czwarty z rzędu. Obie bramki dla Borussii strzelił Marco Reus, wykorzystując błędy bardzo nieporadnej dziś defensywy Królewskich. Drużyna Carlo Ancelottiego nie wyszła na murawę Signal Iduna Park, by strzelić gola, ale by bronić. To mogło skończyć się katastrofą, ponieważ BVB miała wiele okazji, ale na szczęście w odpowiednich momentach Realowi pomagał Iker Casillas, obrońcy wybijający piłkę spod bramki czy słupek.

Już sam początek meczu nie wróżył kibicom Królewskich wielkiej rozrywki. Drużyna Ancelottiego grała zdecydowanie zbyt głęboko, jeśli myślała o strzelaniu bramek Borussii Dortmund, która była agresywna, szybsza, bardziej zmotywowana i przede wszystkim niesiona przez niesamowitych kibiców i dyrygenta na ławce rezerwowych. Mimo wszystko Real Madryt bardzo szybko mógł sprawić, że 80 tysięcy ludzi w żółto-czarnych barwach przez pozostałe ponad 70 minut nawet nie pomyślałoby o możliwości awansu. W szesnastej minucie jeden z najlepszych piłkarzy Realu Madryt dzisiejszego wieczoru, Fábio Coentrão, chciał dośrodkować piłkę w pole karne BVB, ale ta odbiła się od ręki Łukasza Piszczka. Damir Skomina nie miał wątpliwości i słusznie podyktował rzut karny.

Tym razem w składzie Królewskich zabrakło Cristiano Ronaldo, dlatego do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Ángel Di María. Argentyńczyk poślizgnął się w stylu Johna Terry'ego na Łużnikach i chociaż jego strzał był celny, futbolówkę na rzut rożny sparował Roman Weidenfeller, który w przekroju całego dwumeczu na pewno był piłkarzem dla Borussii kluczowym. Drużyna Jürgena Kloppa uwierzyła, że szczęście jest dziś po ich stronie i nieco odważniej zaatakowała nieporadnych gości. Zanim strzelili gola – 7 minut po rzucie karnym Fideo – szansę miał jeszcze Henrich Mychitarian, ale pomylił się w bardzo dobrej sytuacji. Wreszcie sprawę w swoje ręce wziął… Pepe, który o swojej dobrej formie w ostatnich meczach pozwolił zapomnieć jednym, ale jakże tragicznym zagraniem. Zamiast wybijać piłkę głową do przodu, by uniknąć ryzyka, obrońca postanowił nieporadnie ją wycofać. Między stoperem a Casillasem czyhał na nią Marco Reus, który nie przestraszył się wychodzącego bramkarza i otworzył wynik meczu. Wciąż było 1:3 w dwumeczu, więc jeszcze wtedy madridistas nie potrzebowali leku na uspokojenie…

Im dłużej trwał mecz, tym słabiej grał Real Madryt i tym lepiej wyglądała Borussia Dortmund. Były oczywiście pojedyncze zrywy, w zespole gości z przodu grę próbował tworzyć Benzema, ale był zdecydowanie za bardzo osamotniony – ani od Garetha Bale'a, ani od Di Maríi nie otrzymywał odpowiedniego wsparcia. W pierwszej części słabo spisywał się też środek Królewskich. Kilka katastrofalnych i wstydliwych dla piłkarza Realu Madryt strat zaliczył Asier Illarramendi, daleko od optymalnej formy było też Luce Modriciowi, a Xabi Alonso po prostu na boisku był i niczym się nie wyróżniał. Po półgodzinie gry BVB stworzyła kolejną, trzecią już, świetną okazję. Tym razem Reus dośrodkowywał piłkę, Pepe zgubił krycie Matsa Hummelsa, ale na szczęście dobry strzał Niemca na rzut rożny sparował Iker Casillas. Pięć minut później tak dobrze już nie było. Znowu tragicznie zachował się Illarra, w obronie Królewskich zapanowała panika, Robert Lewandowski uderzył w słupek, a piłkę z bliskiej odległości dobił zapomniany przez defensorów Reus. 2:0 w 36. minucie. Borussia miała 50 minut na to, by strzelić jednego gola i doprowadzić do dogrywki. Chociaż niewykluczone, że wiele osób trzymających kciuki za madrytczyków możliwość gry w dogrywce wzięłoby w ciemno. Gra wyglądała katastrofalnie, Real niemal nie istniał i nie zapowiadało się na to, by Borussia strzeliła jeszcze tylko jednego gola.

Drugą połowę Królewscy rozpoczęli w zmienionym składzie, Carlo Ancelotti zdecydował się bowiem na oczywistą zmianę – za fatalnego Illarrę na murawie pojawił się Isco. Początek w wykonaniu Blancos wyglądał nie najgorzej – zmuszony do interwencji znowu był Weidenfeller, tym razem po niezłym strzale Bale'a. Pierwszy kwadrans tej części gry należał do Realu, swoje okazje mieli Benzema czy znowu walijski skrzydłowy. W 65. minucie mogło nastąpić apogeum zirytowania tragiczną grą w defensywie całej drużyny – fantastycznie piłkę wyprowadził Reus, podał do wychodzącego na pozycję Mychitariana, ten minął Casillasa i… trafił w słupek. Nie współczujemy, ale trzeba przyznać, że madridismo wie co to znaczy zmarnować piłkę meczową strzałem w szkielet bramki.

Trochę ożywienia w szyki Realu wniósł wprowadzony Isco, który poruszał się z lewej strony boiska i parę razy wprowadził zamieszanie w szyki defensywne Borussii, czy to dryblingiem, czy to całkiem groźnymi dośrodkowaniami w stronę Bale'a i Benzemy. Zupełnie zgasł za to Di María, którego podania były niechlujne albo niedokładne, a sam Argentyńczyk zapomniał chyba, ze potrafi całkiem dobrze dryblować i czasem w pojedynkę wygrywać mecze czy co najmniej tworzyć przewagę liczebną w ofensywie. Jednym z bohaterów drugiej części meczu był też Casillas, który obronił dwa groźne uderzenia piłkarzy z Dortmundu – najpierw powstrzymał Mychitariana, a później poradził sobie ze strzałem Kevina Großkreutza.

W 72. minucie na murawie pojawił się Casemiro i trzeba przyznać, że był jednym z niewielu pozytywnych zaskoczeń po madryckiej stronie na Signal Iduna Park. Brazylijczyk wyprzedzał graczy z Dortmundu i grał na poziomie o dwie klasy wyższym niż Illarra i na pewno nie słabiej niż Di María. Dziesięć ostatnich minut to wesoły festiwal piłki nożnej. Borussia Dormund wiedziała, że nie ma już nic do stracenia, dlatego zaryzykowała i zaangażowała więcej piłkarzy w grę ofensywną. Real Madryt z kolei nie zapomniał jak należy kontrować, ale to udawało się do pewnego momentu. Wreszcie dobrze zaczął grać Xabi Alonso, nieźle spod niemrawego już pressingu zmęczonych dortmundczyków wychodził Luka Modrić i ta dwójka dobrze wyprowadzała atakujących na przykład na sytuacje czterech na trzech czy dwóch na dwóch. Im bliżej jednak bramki Weidenfellera, tym było gorzej. Bale, Isco czy Benzema mogli i powinni skończyć mecz z co najmniej jedną bramką lub asystą, ale fatalne zachowanie w okolicach pola karnego BVB sprawiło, że Królewscy wracają do Madrytu z zerowym dorobkiem strzeleckim.

Real Madryt rozegrał kompromitującą pierwszą połowę, a lekka poprawa w drugiej nie była też odpowiednia do standardów obowiązujących w Lidze Mistrzów. To, że nie da się wygrać tak Ligi Mistrzów, to truizm i kpina. Królewscy rozegrali jeden z najsłabszych meczów w tym sezonie, bardzo trudno znaleźć naprawdę jasne postaci tego meczu po stronie Blancos. Trzeba dziękować szczęściu, że Mychitarian trafił w słupek, że Casillas wybijał piłki, że one leciały tam, gdzie stał Pepe albo Coentrão. Na pewno nie tego spodziewaliśmy się po drużynie, która w kwietniu wciąż ma szansę na potrójną koronę. Z taką grą nawet wielkie szczęście nie pozwoli na podniesienie przez kapitana choćby jednego trofeum.

Borussia Dortmund – Real Madryt 2:0 (2:0)
1:0 Marco Reus 24'
2:0 Marco Reus 37'

Real Madryt: Iker Casillas; Dani Carvajal, Pepe, Sergio Ramos, Fábio Coentrão; Xabi Alonso, Asier Illarramendi (46' Isco), Luka Modrić; Ángel Di María (73' Casemiro), Karim Benzema (92' Raphaël Varane), Gareth Bale.
Borussia Dortmund: Roman Weidenfeller; Łukasz Piszczek (81' Pierre-Emerick Aubameyang), Manuel Friedrich, Mats Hummels, Erik Durm; Oliver Kirch, Miloš Jojić; Kevin Großkreutz, Henrich Mychitarian, Marco Reus; Robert Lewandowski.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!