Advertisement
Menu
/ El Mundo

Ignorowany gigant

Tekst o Diego Lópezie

Bycie sprawiedliwym. To jedyna pretensja w poszukiwaniach tej postaci, która czuje się jak stary pułkownik García Márquez w oczekiwaniu na list, w którym zostaną docenione jego zasługi w walce i przyznania zostanie mu emerytura weterana. Karta nigdy nie nadejdzie. Podobnie czuje się Diego López, umniejszany gigant, zmieszany z cieniami rzucanymi przez legendę za życia, która w Madrycie nie odsłania słońca w żadnym miejscu. Diego López staje i milczy przed powrotem do swojego małego świata, bez żadnego listu w swoich rękach, gdzie tymczasem sam myśli o napisaniem jednego do wszystkich tych, którzy bez głosu przynajmniej oddają powiew wsparcia temu, który nigdy nie będzie mieć miłości narzeczonego Hiszpanii.

Iker Casillas nie tylko ma status. Zawsze miał także po swojej stronie los. To dwa niematerialne aspekty i nic nie powoduje takiej frustracji jak walka z czymś, czego nie da się określić. 32-letnie Diego López wiedział o tym szybko, bardzo szybko, a jeszcze szybciej jego agent, Manolo García Quilón, który porusza się w futbolu niczym farmer. „Pedja, Diego ma dwa powody, żeby tutaj zostać: gra lub zarabianie pieniędzy”, powiedział reprezentant Mijatoviciowi, wtedy dyrektorowi sportowemu Realu. Było oczywiste, że będąc zmiennikiem Casillasa nie ma szans na nic z tej dwójki, więc klub pozwolił na odejście, w 2007 roku, po dwóch sezonach w pierwszy zespole. Diego López przeszedł z zarabiania 400 tysięcy euro na 2,7 miliona euro w Villarrealu.

Kontuzja Ikera
W zamian ten los, który sprowokował wejście Casillasa w Glasgow przez pech Césara w dniu La Noveny, i który rozbił butelkę wody kolońskiej na ścięgnie Cańizaresa, żeby wstawić Ikera między słupki Hiszpanii, z którym nie poradził sobie nawet Robben w Południowej Afryce, złamał się przez coś więcej niż podstępny wzrok José Mourinho. Stało się to, przez co cierpieli wcześniej ci, na których pechu korzystał on: kontuzja. Bez tego przypadku Diego López nigdy nie wróciłby do Realu. Jeśli Casillas nie miał żadnej odpowiedzialności za pech swoich poprzedników, wykorzystując po prostu swoje szanse, także Galisyjczyk nie zasługuje na żadne skargi ze skorzystania ze swojej szansy. Takie jest prawo futbolu, tak niesprawiedliwe, jak samo życie.

Kontuzja Casillasa, spowodowana niezamierzenie przez Arbeloę, wszczęła alarm na T4 na Bernabéu - pod taką nazwą znane jest piętro, gdzie podejmowane są najważniejsze decyzje. Mourinho i Florentino Pérez zaakceptowali Diego Lópeza. Trudna sytuacja ekonomiczna Sevilli i fakt, że bramkarz nie zżył się z drużyna, działały na korzyść tej operacji. José María del Nido potrzebował gotówki, żeby poradzić sobie z płatnościami i zaakceptował 4,5 miliona euro za ekspresowy transfer.

To była okazja. Real mógł nawet sporo zarobić na pieniądzach z kolejnego transferu, bo latem zainteresowanie wyraziło Monaco. Diego López był poddawany w wątpliwość przez klub i swojego agenta, ale stwierdził, że czuje się na siłach, żeby walczyć o pierwszy skład z Casillasem nawet pomimo odejścia Mourinho. Wtedy nikt w Madrycie nie przeczuwał, że Hiszpan będzie pierwszym wyborem Ancelottiego na początek Ligi. Pomimo plotek Florentino był tym pierwszym zaskoczonym.

„Dla mnie La Roja umarła”
Kontuzja kolana i spadek Villarrealu zatrzymały rozwój bramkarza, którego Del Bosque powołał do kadry zanim zabrał Víctora Valdésa na Mundial. Niedługo potem Diego López powidział: „Cieszyłem się reprezentacją, ale La Roja dla mnie umarła, skończyła się”. Jego przejście do Sevilli było na prośbę Míchela, wtedy trenera tamtej ekipy, i Monchiego, ale w jednym z pierwszych meczów López został wyrzucony z boiska za spowodowanie karnego. Wszedł Palop, zatrzymał strzał i został w składzie. Weteran był do tego jedną z sił w szatni i miał wielkie wpływy w otoczeniu klubu, które na końcu ekstremalnie osłabiło nawet trenera. Jego błędy przywróciły Diego Lópeza, ale po dwóch meczach zadzwonił Real.

Dyskretny, ale odporny psychicznie nawet na żarty z operacji uszu, Diego López zaszył się w ciszy, chociaż jego żona, Iria Otero, nie powstrzymywała się na Twitterze: „Dalej uważacie, że Diego jest zły? Na południu tak! Zasypały mnie wiadomości!! Hahahahahaha. LA DÉCIMA coraz bliżej! #DiegoLopecismo”. Było to po 1:2 na Old Trafford, chociaż odbiór tej wiadomości sprawił, że zaprzestała ona swojej intensywnej aktywności na portalach społecznościowych i wróciła do tego tylko przy okazji urodzin bramkarza.

Para pobrała się w 2011 roku. Na ślub w Galicji przyjechali Borja Valero, Capdevila, Arbeloa, Cazorla czy Llorente. Rodzice dziewczynki zdecydowali się na życie w centrum Madrytu z dala od luksusu takich dzielnic jak La Finca, gdzie mieszka większa część drużyny. Obecnie rodzina czeka na przeniesienie się do odnowionego apartamentu w dzielnicy Salamanca. W nowej rezydencji piłkarzy w Valdebebas López ma pokój obok Xabiego Alonso, z którym dzieli balkon. Casillas dzieli go z Casemiro. Diego był też jednym z tych, którzy pojawili się na ostatnich urodzinach Cristiano.

Jego stosunki z Casillasem zawsze były poprawne. Takie są też teraz, chociaż dużo chłodniejsze. Ani jeden, ani drugi nie są zadowoleni z salomonowej decyzji Ancelottiego. W szatni jej nie zrozumiano, ale nie chodzi tyle o wybór, ale o uznanie jej za decyzję polityczną. Dobry okres Realu złagodził dyskusję, ale Diego López przeczuwa, że błąd może oznaczać dla niego wyrok, szczególnie w mediach. Dlatego kieruje swoją koncentrację na takie mecze, jak ten na Calderón.

„Włoski” prototyp
Villiam Vecchi, o wyglądzie Mefistofelesa, to asystent Ancelottiego od bramkarzy. Według niego, gra w powietrzu jego kluczowa przy wyborze golkipera. Pewnie była nią także intensywność na treningach, w których Casillas nigdy nie potrzebował takiego poziomu jak inni. To bramkarz, którego wybiera się za jego sposób rywalizacji, który widać bardziej w meczach niż na co dzień. Poza tym zostaje wzrost. W dyrekcjach sportowych ligi włoskiej praktycznie nie analizuje się profilu bramkarza, który nie ma około 190 centymetrów wzrostu. Znaczące jest poznanie tych, na których stawiał Ancelotti: w Parmie na Buffona (1,91 metra); w Milanie na Didę (1,96) i Abiattiego (1,91); w Juventusie na Van der Sara (1,99); w Chelsea na Čecha (1,96); w PSG na Sirigu (1,88). Diego López mierzy 1,96 metra, Casillas 1,85.

Z tej samej szkoły wywodzi się Fabio Capello, który w czasie swojego drugiego etapu planował postawić na Diego Lópeza. Nie zrobił tego. W rozmowie z dziennikarzem tej gazety [El Mundo], Diego López powiedział, że to był trener, który pozwolił mu poczuć się najbardziej ważnym. W najlepszym okresie Lópeza prezes Roig odrzucał oferty Begiristaina z Barcelony czy Gila z Atlético, którzy byli gotowi zapłacić między 15 a 20 milionów euro za transfer.

Diego López do Madrytu przyszedł w wieku 18 lat z Lugo. Pracował z Fernando Amieiro i został wypożyczony do Alcorcónu przed awansem do pierwszej ekipy w 2005 roku. Zawiązał przyjaźń z Luisem Llopisem, jednym z trenerów bramkarzy z największym prestiżem w Hiszpanii, wtedy pracującego w Castilli, a dzisiaj u boku Joaquína Caparrósa. Kilka tygodni temu otrzymał on telefon od Diego Lópeza. Bramkarz gratulował mu postawy Keylora Navasa, golkipera Levante. Llopis nie chce nikogo porównywać, ale mówi, że Diego López to jeden z najbardziej kompletnych bramkarzy na świecie. Szkoda tylko, że coś tak ludzkiego jak błąd może oznaczać jego memento mori.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!