Advertisement
Menu
/ elpais.com

Casillas: Zadzwoniłem do Xaviego, bo niszczyliśmy ideę

Wywiad z kapitanem

Iker Casillas je lunch w tym samym salonie, w którym robił to 11 lipca 2010 roku. W Johannesburgu jest 14:20 i kapitan mistrzów świata pojawia się w recepcji w towarzystwie dwóch ochroniarzy kadry, którzy towarzyszą mu do wejścia do siłowni, gdzie przejmuje go Paloma Antoranz, odpowiedzialna za sprawy prasowe kadry, żeby odbyć jedyny w dniu wczorajszym wywiad. Kilka godzin później po konferencji prasowej Casillas dociera na stadion Soccer City i przy wejściu na murawę rzuca spojrzenia na bramkę, przed którą zatrzymał w finale Mundialu Robbena. Także na trybunę, gdzie podniósł trofeum, którego latem Hiszpania będzie bronić w Brazylii. Kapitanowi reprezentacji od tamtego 11 lipca 2010 roku przydarzyło się wiele i nie o wszystkich sprawach mówi spokojnie w dniu, w którym powraca do miejsca, gdzie dotknął nieba.

Dwa dni przed finałem Mundialu mówiłeś, w nadziei, że czasami marzenia stają się rzeczywistością. Masz odczucie, że spełniły się twoje wszystkie marzenia?
Nie, wszystkie nie, spełniły się marzenia, których nawet nigdy nie miałem. Nawet śniąc więcej ani dłużej nie mógłbym wymarzyć, że moje życie będzie takie - gra w Realu Madryt, zdobywanie tytułów dla klubu, w którym dorastałem od małego, i w reprezentacji, zdobywając dla niej tytuły po raz pierwszy. Każdy chciałby zdobyć to, co zdobyłem ja.

Ze wszystkimi dobrymi i złymi chwilami?
Ze wszystkim. Zawsze są dobre, złe, bardzo dobre i bardzo złe chwile. Jednak za 15 lat te dobre aspekty przykryją te złe z nawiązką. Ja nazwałbym je przeszkodami, które trzeba przeskoczyć...

I w takich chwilach, do kogo uciekasz?
Do samego siebie. Szukasz wtedy sposobu na ich pokonanie. To służy też przemyśleniom, że kiedy czujesz się lepiej i wszystko idzie dobrze, to nie doceniasz tego wystarczająco. To część nauki, rozwoju człowieka i sportowca. I to jest dobre, że zawsze możesz robić coś lepiej, bo wiesz, że zawsze przyjdzie ktoś, kto robi to lepiej, że przekroczy to, co zrobiłeś ty, tak jak ty możesz przekroczyć swoje granice. Przyjdzie ktoś, kto przebije Bolta, Nadala... Bo sportowiec ma taką ambicję. Któż by pomyślał, że Messi i Cristiano przebiją bramki, które Raúl czy Rivaldo zdobywali dwanaście sezonów temu!

Masz 153 mecze w kadrze, to wynik do pobicia?
Tak sądzę. Ile mają już Ramos czy Fàbregas? I Busquets! Oczywiście, że mnie przebiją. Jeśli oszczędzą ich kontuzje, to na pewne, nie mam żadnej wątpliwości.

Busquets był kapitanem w sobotę. Ramos jest wszędzie. Oni będą liderami, kiedy zabraknie ciebie czy Xaviego?
Mają wszystko, przyjęli podstawy tej ekipy. Pamiętasz krytykowanie Busiego? On ma powołanie do bycia naturalnym liderem tej grupy, ponieważ ma podstawy tej drużyny, jak Ramos, co jest w typie charakteru.

W Południowej Afryce kiedy miałeś przed sobą Ramosa, Piqué, Puyola i Capdevilę, czułeś się nietykalny?
Były momenty, kiedy myślałem, że nie da się stworzyć bardziej kompletnej obrony. Mieli wszystko: siłę, szybkość, talent, odpowiedzialność, odwagę, radość, doświadczenie... Dla mnie to była obrona perfekcyjna.

Jaki udział w sukcesie sprzed trzech lat miał Del Bosque?
Nie miał łatwo. Teraz wydaje się inaczej, ale Szwajcaria z nami wygrała i trzeba było stanąć na wysokości zadania. Przyjechaliśmy tam ze zdobytym EURO i chociaż to była kadra, która nigdy nic nie wygrała na Mundialu, to jechała tam z etykietką faworyta, jak to powiedziałby Pellegrini. I zaczynamy, a nagle w pierwszym meczu ze Szwajcarią porażka. To było jakby rozsypał się ci domek z kart. Trzeba było zaczynać od nowa, pozostać wiernym, nie dokonywać zmian nawet pomimo presji, która spadła. W tym meczu ze Szwajcarią pokazaliśmy jaja, to spotkanie i to z Niemcami były najlepsze, ale przyszła krytyka... Mieliśmy po prostu pecha, a wszystko się zapaliło.

Najgorszym meczem był ten z Paragwajem?
Te mecze zawsze wiele nas kosztowały, bo ekipy z Ameryki Południowej biegają i walczą. Bardzo nam skomplikowali sprawy. Wyszliśmy z tego w ogromnym cierpieniu, ale nikt nie mówił, że Mundial to łatwa sprawa, prawda?

Po porażce ze Szwajcarią doczepiono się nawet do twojej narzeczonej, Sary Carbonero, która relacjonowała Mundial dla Tele 5. Jak to przeżyłeś?
To były głupoty, absurdy w celu zapełnienia dzienników, bzdury. Nie rozumiałem tego, ani ja, ani nikt inny, ale wiadomo, poziom brukowy. Nie, nie dotknęło mnie to, ani na lepsze, ani na gorsze. Ludzie wokół nas znosili to gorzej - ci, którzy cie kochają i za ciebie cierpią. Z Sarą czekamy na dziecko i ona dała mi spokój, odpowiedzialność... Nie wiem... W przedziale od 26. do 31. roku życia zmieniasz się bardziej niż między 20. a 25. I ja dorosłem przy jej boku.

Twój obrazek z Mundialu to pocałunek Sary po Mundialu?
Nie, człowieku, gol Iniesty! I wszystko, co przyszło potem, było niezapomniane. Absolutne szczęście po gwizdku sędziego, uścisk z Puyim, z całą drużyną, wręczenie trofeum, przejazd przez Madryt... Tego nie da się przebić.

Jak przeżyłeś tego gola pod drugą bramką?
Najbardziej wkurza mnie, że straciłem osobiste wspomnienia, które były bardzo ostre, ale gdzieś na końcu wideo ci je zabiera, obraz z telewizora. Pamiętam te uczucia, że myślałem „Kto strzeli, wygra, nie ma odwrotu”. Wiedziałem, że każda głupota może być decydująca. To była szybka akcja i myślałem, że do niczego nie doprowadzi, bo byliśmy mocno poprzemieszczani. Szóstka z tyłu myślała tylko o utrzymaniu pozycji, żeby nie strzelili nam bramki. „Niech walczy czwórka z przodu”, myśleliśmy. Kiedy widziałem, że piłka leci do Andrésa, pomyślałem: „Teraz!”. Ale okazję Villi widziałem wyraźniej, widziałem bramkę, a akcję skończył obrońca Holendrów. Lepsza wydawała mi się okazja Villi, bo przy strzale Andrésa myślałem, że piłka przejdzie za wysoko, obok, wyciągnie ją bramkarz... Tak naprawdę, to ją dotknął... Zdążyłem popatrzeć na liniowego, żeby potwierdzić, że padł gol i kiedy zobaczyłem, że biegnie do środka, wiedziałem, że jesteśmy mistrzami. Nie mogliśmy być tak niezdarni, żeby to nam uciekło, chociaż pozostawały cztery minuty. Nawet gdybyśmy grali w ośmiu, to nie wypuścilibyśmy tego meczu.

Jakie wspomnienie zachowujesz z tego Mundialu?
To o ponad pięćdziesięciu dniach razem. Nie jest łatwo żyć razem 23 osobom i trzymać się tak dobrze, bo znużenie mijającymi dniami odbija się na tobie. Prawda jest taka, że mocno pomógł nam Internet, bo widzieliśmy, że ludzie szaleją na punkcie turnieju. I na koniec przez ten miesiąc żyło się z uczuciem, że Hiszpania nałożyła jedną koszulkę i była szczęśliwa. Ludzie byli dumni z bycia Hiszpanami.

Masz odczucie, że wygrałeś ten mecz paradą po strzale Robbena z 62. minuty? To twoja najlepsza parada?
Nie, nie jest ani najlepsza, ani nie wygrałem nią meczu, ale kiedy widziałem, że on nadchodzi, to wiedziałem, że mogę uniknąć bramki, wiedziałem to jasno, że obronię lub strzeli obok. Dalej czuję te emocje.

Gorzej czułeś się przed meczem czy w czasie samego spotkania?
W tamtym dniu byłem nerwowy, ale... W dniu meczu z Hondurasem byliśmy przerażeni! Błąd nas zabijał i nie mogliśmy go popełnić, nie było drugiej szansy, nie mogliśmy czekać kolejnych czterech lat.

Mówisz o atmosferze w reprezentacji. Ty ją uratowałeś telefonem do Xaviego...
Nie, ja niczego nie uratowałem. Zadzwoniłem do Xaviego, ponieważ to był mój obowiązek i odpowiedzialność jako kapitana reprezentacji, bo uważałem, że tak trzeba zrobić, bo wszyscy popełnialiśmy błąd. Ponieważ reprezentuję kraj i bronię idei. Porozmawialiśmy, żeby naprawić to, co się działo, bo niszczyliśmy tę ideę. Ja nie widziałem od dziecka takiego wizerunku meczów Barça-Real, jaki dawaliśmy my, a ja tam byłem, byłem pierwszoplanowym bohaterem niewybaczalnego błędu, byłem jego częścią i byłem odpowiedzialny za to, co się działo. I jako że stworzyłem sytuację i byłem jej bohaterem, to podjąłem decyzję.

Odbiło się to na tobie negatywnie?
Nie, w ogóle.

W Madrycie wszyscy uważają to za fakt, że przez to nie grasz. Nie widzisz tego w ten sposób?
Nie, nie... Ja wiem na pewno, że moje sumienie jest bardzo spokojne. Posłuchaj, ja doskonale wiem, że Realowi, jako drużynie, nie wyszło to na złe, a ja zawsze myślę o drużynie ponad mną. Od tamtego telefonu do Xaviego wygraliśmy Puchar, fantastyczną Ligę, Superpuchar, EURO z Hiszpanią...

Ale twoja rola się zmieniła, nie grasz.
Nie gram z powodu decyzji technicznej, mówiłem to sto razy. I jesteśmy tutaj, żeby rozmawiać o kadrze. Jak wy lubicie mącić.

Absolutnie, ale cierpiałeś, mówiłeś o tym w innych wywiadach.
I dalej cierpię i czerpię radość.

Nawet nie wiesz jak bardzo szanują cię teraz w Barcelonie...
Bramka Barcelony jest świetnie obsadzona przez Víctora i będzie tak dalej po jego odejściu. On podjął uczciwą, spójną, odważną i godną poszanowania decyzję. Na pewno Barcelona znajdzie dobrego następcę.

Latem pojechałeś do Brazylii jako zmiennik, drużyna cię wspierała i grałeś w pierwszym składzie. Jak to wspominasz?
Jestem wdzięczny trenerowi. To nie były łatwe chwile, a on mnie wspierał. Najlepszym sposobem na poradzenie sobie z tym było robienie rzeczy jak najlepiej, co będę robić dalej do momentu, gdy podejmę decyzję o opuszczeniu kadry...

Może po Brazylii 2014?
Decyzję podejmę sam, chyba że odpadniemy w grupie w Brazylii, poniesiemy klęskę i wszystkich nas zniszczycie, trenera, mnie...

Tej drużynie można przypiąć etykietkę klęski?
Ta kadra zdobyła prawo do porażki. Cóż, ja na ulicach widzę wieczną wdzięczność. Dwadzieścia na dwadzieścia osób dziękuje za to, co im daliśmy. Jest wielu ludzi, którzy zwierzają się, jak im szkoda, że ich ojcowie czy dziadkowie tego nie przeżyli.

Widzisz siebie w pierwszym składzie na Mundialu, jeśli nie jesteś podstawowym bramkarzem w Realu Madryt?
Ale do wyjazdu do Brazylii jeszcze trochę zostało! Nikt nie wie, co wydarzy się jutro. Trzeba żyć chwilą. Ta sprzed trzech lat była cudowna, spektakularna, nie tylko w kadrze, ale także w Realu Madryt. Nie wiem, co będzie jutro, ale obyście zadali to samo pytanie za rok, a Real zdobył Ligę, Puchar i Ligę Mistrzów. A Hiszpania kolejne mistrzostwo świata.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!