Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Zasłużony remis w Turynie; faza pucharowa tuż, tuż!

Mecz bez fajerwerków

Przed dzisiejszym meczem jedno było jasne – Real może, Juventus musi, na pewno powinien wygrać w Turynie. Reszta – nie do przewidzenia. Mimo to Ancelotti zaskoczył doborem jedenastki. Nikt nie spodziewał się Ramosa na prawej obronie. Może poza dziennikarzami, którzy znowu w tajemniczy sposób odgadli jedenastkę Realu, cóż ten temat pozostawiamy do waszej debaty. Odchodząc od Ramosa, mogła również dziwić obecność Xabiego Alonso.

Pierwszą połowę lepiej rozpoczęli, i nie tylko rozpoczęli, piłkarze gospodarzy. Real grał bardzo szarpaną piłkę, nie mogąc stworzyć żadnej składnej akcji. W całej pierwszej odsłonie raz tylko podopieczni Ancelottiego oddali celny strzał na bramkę i nie po wypracowanej sytuacji, ale niespodziewanym odbiorze Garetha Bale'a. Poza tym zrywać próbował Cristiano, jednak bezskutecznie. Za to Juventus prezentował się całkiem nieźle. Gracze Starej Damy pewnie operowali futbolówką na połowie Realu. Klasycznie już bardzo dobrze prezentował się Andrea Pirlo, który bardzo mądrze rozdzielał piłki. Sporo zamieszania robił też Pogba. Najgroźniejszą sytuację z gry Włosi mieli po tym, jak przy kontrze Tévez dobrze dośrodkowywał do Marchisio, ten strzelił głową, ale doskonale ustawiony Casillas wybił piłkę z bramki.

Ostatecznie bramka padła jednak ze stałego fragmentu gry, dokładniej rzecz biorąc z rzutu karnego. W polu karnym Varane sfaulował Pogbę. Jedenastkę na gola zamienił Arturo Vidal. Real dostał bramkę do szatni i trzeba powiedzieć, że absolutnie na nią zasłużył. Dobrze naszą grę w pierwszej odsłonie obrazuje sytuacja, w której Bonucci, w końcu obrońca, zdołał dograć piłkę za plecy naszych obrońców do napastnika – symptomatyczne, bo broniliśmy się wówczas całym zespołem. Juventusowi brakowało ostatniego podania, jakiejś klarownej sytuacji, bo grał zdecydowanie lepiej.

Na szczęście Blancos po przerwie wyszli odmienieni. Możemy powiedzieć, że Juventus wygrał pierwszą, a Real drugą połowę i nie mieć na myśli tylko czystego wyniku, ale również grę. Przewagę Królewskich szybko pewnym strzałem zaznaczył Ronaldo. Sytuację fatalnym zagraniem sprokurował Cáceres, a Realowi pozostało tylko dobrze rozprowadzić grę i pokonać Buffona. Real nie odpuszczał i już w parę minut później na prowadzenie wyprowadził nas Bale. Walijczyk uderzył bardzo pewnie, jak to się mówi „z kapelusza”, nie pozostawiając Buffonowi większych szans.

Wydawało się, że wszystko idzie w dobrą stronę i może uda się jeszcze to prowadzenie zaznaczyć. Niestety wówczas do głosu doszły demony tego sezonu – fatalne defensywne błędy. Wszyscy pamiętamy Varane'a z zeszłego sezonu, nazywanego wówczas młodym Nestą, we Francji często przyrównywanego do Thurama. Co rozsądniejsi zauważali wówczas, że nadal jest to piłkarz stosunkowo młody i mogą mu się zdarzyć wahania formy – to się zdarzyły. Zawalił dzisiaj dwie bramki. O karnym już wspominaliśmy, teraz pora aby powiedzieć coś o sytuacji Llorente. Piłkę ze skrzydła dośrodkowywał Cáceres i choć chwilkę się do tego składał, to młody Francuz zdawał się być w ogóle tym nie zainteresowany, patrzył tylko na Baska. Jego przeciwnik jednak patrzył również na piłkę i umiejętnie skierował piłkę głową do siatki. Możliwe, że również Casillas mógł się w tej sytuacji zachować lepiej, krzyknąć na kolegę albo wyjść do piłki. Zabrakło komunikacji i chłodnej głowy. Miejmy tylko nadzieję, że Varane wróci do swojej normalnej dyspozycji jak najszybciej, jak to tylko możliwe.

Czy remis jest rezultatem sprawiedliwym lub zasłużonym? Z całą pewnością tak. Real miał dobry moment, ale trudno mówić, żeby zasłużył na zwycięstwo. Kiedy stan meczu znów się wyrównał i jak miało się okazać wyrównał ostatecznie, gra obu zespołów osłabła. Nie forsowano tempa, prawie nie strzelano, zmiennicy również nie wnieśli nic specjalnego do gry. Jeśli ten mecz miał wyłonić zasłużonego zwycięzce, to właśnie dwadzieścia pięć ostatnich minut do tego służyło. Nie wyłonił i zostało wrażenie dobrej pierwszej połowy Starej Damy i lepszej drugiej Królewskich. My nie musimy rozpaczać z powodu takiego rezultatu, bo miejsce w fazie pucharowej Real ma już prawie w kieszeni. Ale Juventus? Mimo wszystko chciałoby się, żeby tak utytułowany, można powiedzieć klasyczny, zespół znalazł się w dalszej fazie rozgrywek.

Juventus FC – Real Madryt 2:2 (1:0)
1:0 Vidal 42'
1:1 Ronaldo 52'
1:2 Bale 60'
2:2 Llorente 65'

Juventus FC: Gianluigi Buffon; Martín Cáceres, Andrea Barzagli, Leonardo Bonucci, Kwadwo Asamoah; Arturo Vidal, Andrea Pirlo, Paul Pogba; Claudio Marchisio, Fernando Llorente (88' Giovinco) i Carlos Tévez (82' Quagliarella).

Real Madryt: Iker Casillas; Sergio Ramos, Raphaël Varane, Pepe, Marcelo; Xabi Alonso (71' Illarra), Luka Modrić, Sami Khedira; Gareth Bale (75' Di María), Cristiano Ronaldo i Karim Benzema (81' Jesé).

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!