Advertisement
Menu
/ espnfc.com

Propozycja nie do odrzucenia

Felieton Johna Crace'a

John Crace to felietonista pisujący dla Guardiana. Jest także fanem Tottenhamu, regularnie chodzącym na mecze. Napisał nawet dwie książki o Harrym Redknappie.

Nie tak dawno temu, bo w końcówce zeszłego sezonu, Gareth Bale zapewniał o swoim oddaniu dla Tottenhamu zawsze, gdy tylko ktoś o to spytał. Wydawało się wtedy, że sam w to wierzy. Dlaczego zatem silił się na fałszywe lojalność? skoro od samego początku planował odejść. Znacznie lepiej było milczeć i pozwolić dziennikarzom drążyć temat.

Piłkarz wreszcie zamilkł, ale dopiero w ostatnich kilku tygodniach. Im więcej pojawia się plotek rodem z Hiszpanii, tym mniej wiem, co sądzi o tym sam zainteresowany. Nawet najbardziej optymistyczni kibice Kogutów – nie jest to oksymoron – nie mogą odwieść od siebie przeczucia, że walijski skrzydłowy opuści White Hart Lane na początku sierpnia. Coś, a raczej ktoś, zwróciło uwagę Bale’a.

Real Madryt zaliczył, jak na swoje standardy, słaby ostatni sezon. Towarzyszyły temu doniesienia o konflikcie menedżera z piłkarzami. Konflikcie, który odejściem z klubu zakończył José Mourinho. W Madrycie nie mogą sobie pozwolić na powtórkę. Co ważniejsze, klub musi się zapewnić kibiców, że nie szczędzi się ku temu pieniędzy, że wszystko wróci do normy w jak najkrótszym czasie – kibice nie chcą niczego więcej. Tak więc złożona, przynajmniej zdaniem hiszpańskiej prasy, niedorzeczna stumilionowa oferta za Bale’a tylko pozornie jest sprawą biznesową.

Nie znaczy to jednak, że Bale jest zainteresowany hiszpańskim klubem w tym samym stopniu co on nim. Walijczykowi jest dobrze na White Hart Lane, a Villas-Boas to menedżer, który nie tylko go rozumie, ale też napawa pewnością siebie – często zapomina się o tym przy próbach wyjaśnienia, dlaczego Bale był w zeszłym sezonie annus mirabilis – i chce coś wokół niego zbudować. Tak samo ważne jest to, że w Anglii dobrze czuje się zarówna żona, jak i dziecko piłkarza. Nie będą oni raczej zachwyceni przeprowadzką do obcego, nieznanego kraju, w którego języku nie mówią. Dodatkowo w Madrycie Bale będzie największą gwiazdą, ale jednym spośród wielu – trudno wyobrazić sobie Ronaldo przestraszonego jego przybyciem – zaś presja od pierwszego meczu będzie przytłaczająca. Madrycki tłum nie sili się na wyrozumiałość po słabych meczach.

Któż więc zmienił zdanie Bale’a? Wszystko wskazuje na Jonathana Barnetta, agenta piłkarza, jednego z najtwardszych zawodników w swoim fachu. W całym układzie sensowne dla Bale’a są tylko pieniądze. Barnett wie, że Królewscy w przyszłości mogą nie być już tak zdesperowani. Niezależnie od tego, czy Bale do Realu trafi czy nie, Los Blancos na pewno bardziej niż w zeszłym sezonie zbliżą się do swojego arcyrywala – Barcelony. W przyszłym roku, kiedy w stolicy Hiszpanii będzie mniej paniki a więcej rozsądku, cena za Bale’a spadnie pewnie przynajmniej o jedną czwartą. Pozostaje też oczywiście kwestia kontuzji. Żaden piłkarz nie lubi, gdy mu się o tym przypomina, ale za każdym razem, kiedy wychodzi na boisko, jest tylko jedno złośliwe wejście w nogi od zakończenia kariery. Co więcej, piłkarze tacy jak Bale, od których zależy przebieg gry, po urazach rzadko wracają tacy sami, tym bardziej wtedy, gdy muszą się leczyć przez długie miesiące. Zbierzmy wszystko do kupy i zauważmy wreszcie, że dla Barnetta i Bale’a właśnie teraz nadarza się szansa na pewny zarobek.

Tym, co zatrzymuje finalizację transferu, jest negatywne podejście do negocjacji Daniela Levy’ego. Prezes Spurs nie potrafi znieść myśli, że ktoś może go wymanewrować. Jest uparty jak zawsze i im częściej Real będzie wspominać o tym, że Bale chce dla grać w Madrycie i oferowanej kwocie, tym mocniej Levy będzie przypominać, że Bale’a obowiązuje kontrakt ze Spurs i nigdzie się nie wybiera. Ale jest to dla niego okazja, żeby przełknąć własną dumę i pozwolić Bale’owi odejść. Zatrzymywanie piłkarza, który nie chce dla ciebie grać, jest nieproduktywne i Levy powinien zdawać sobie z tego sprawę, po tym, jak zmusił Lukę Modricia do pozostania na White Hart Lane przez dodatkowy rok. Chorwat swój ostatni sezon rozpoczął jeszcze się dąsając, potem przez jakiś czas grał dobrze, żeby pod koniec znów stać się kapryśnym i stracić zainteresowanie grą. Pod koniec, to znaczy na jakieś trzy miesiące przed tym, jak zaczęto poważne spekulacje o jego letnim transferze. Można się spierać o to, czy aby nie brak poświęcenia u Modricia nie był odpowiedzialny za utratę przez Spurs tego, co wydawało się pewne, to jest miejsca premiowanego grą w Lidze Mistrzów.

Zabójczy szczegół to pieniądze. Nawet w erze przefiltrowanych przez inflację cen transferowych, Bale nie jest warty 100 milionów euro. To równowartość sześciu piłkarzy takich jak Paulinho. To szaleńcza cena – sensowna tylko dla Realu Madryt. Levy powinien więc zaakceptować ofertę, pamiętająco tym, że życzy sobie tego sam Bale. Wszyscy na White Hart Lane będą smutni, widząc, jak odejdzie. Istnieją jednak propozycje „nie do odrzucenia”. Prezes Tottenhamu powinien jak najszybciej wziąć pieniądze i zabezpieczyć kupno Roberto Soldado, nie patrząc nawet na to, jakiej ceny zawoła Valencia.

Jeśli jednak Levy naprawdę chce się z Realem targować, może naciskać na transakcję wymienną. Bale i Ronaldo grają obecnie na niemal identycznych pozycjach, więc nie będzie łatwo ustawić ich razem na boisku. Co by się stało, gdyby Levy zechciał wymienić Bale’a za Ronaldo i 30 milionów euro? To dopiero byłaby kradzież!

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!