Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Klęczący mistrz

Tekst od użytkownika strony

Autorem tekstu jest Adrian Ligorowski piszący na blogu Niedopowiedzenia.blog.pl.

José Mário dos Santos Félix Mourinho. A właściwie The Special One. Ten stworzony przez samego Portugalczyka pseudonim dobitnie charakteryzuje najbardziej kontrowersyjnego trenera w historii ostatniej dekady. Za nami niewiele ponad dziesięć lat od kiedy nikomu nieznany Mourinho stał się wielki.

Rok 2013 jest rokiem szczególnym. Mourinho kończy pięćdziesiąt lat, a z Portugalczykiem kończy prezes Realu Madryt – Florentino Pérez. Po trzech latach sprawowania pieczy nad hiszpańskim gigantem José opuszcza Półwysep Iberyjski. Obie sytuacje z pewnością skłaniają do refleksji. Bo czy można zrobić krok dalej? Od lat to właśnie stołeczny klub z Hiszpanii jest Mount Everestem jeśli chodzi o piłkarskie marzenia. Zarówno dla piłkarzy, jak i dla trenerów. Wydawać by się mogło, że jeśli odchodzisz od Królewskich, robisz krok w tył. Ale czy rzeczywiście tak jest?

The Special One ma już na karku pięćdziesiąt wiosen. Czas, kiedy niczym lew walczył z sędziami, kłócił się o swoje rację i oskarżał wszystkich dookoła minął już chyba bezpowrotnie. Nie wiem czy to wina wieku, czy może Real Madryt tak wpłynął na tego trenera, ale coś się w José zmieniło. Coś pękło. Zmienił się i to nie do poznania.

Wielu fanów piłki nożnej mówi o Mou jak o herosie. Niejednokrotnie spotkałem się z opinią: bezczelny i arogancki cham. To jest nam znane. Zgodzę się, ale tylko w jednym przypadku, gdy to zdanie kończyć się będzie słowami: „taki był José Mourinho”. I tylko wtedy jest to prawdą. Rok temu, kiedy Królewscy odpadali z rozgrywek Ligi Mistrzów, przegrywając z Bayernem Monachium w rzutach karnych, przeżyłem szok. I to nie dlatego, że zdziwiło mnie, co z piłką potrafi zrobić Sergio Ramos, ale dlatego, iż zobaczyłem klęczącego mistrza.

Mourinho na klęczkach przy bocznej linii boiska, w najmniejszym stopniu nie przypominał silnego siebie sprzed kilku lat. Wtedy zrozumiałem, że José w Realu już nic nie zdziała. Wypalił się? Nie mi to osądzać. Wiem natomiast jedno. Metamorfoza buntowniczego José trwa i nieważne co ktoś powie jutro, czy za miesiąc. Mourinho, który wraca do Chelsea, będzie zupełnie innym trenerem. To dzieje się na naszych oczach.

Wielu zarzuca Mourinho kabotynizm. Takie tanie efekciarstwo mające na celu jedynie zwrócenie uwagi mediów. Ale Jose jest geniuszem. Showman, który sztukę manipulacji ludźmi opanował do perfekcji. Ba, on żongluje mediami jak mu się tylko podoba. Dalece temu do bycia kabotynem. To co robi Mou, zasługuje na zdecydowanie lepszą laurkę.

Jak podsumować pobyt Mourinho w Madrycie? To nie będzie łatwe. Podsumowania zawsze są niesprawiedliwe i subiektywne. Najodpowiedniejsze słowo podsunęła mi sama natura.

Burza. I to nie tak zwyczajna, ale wielobiegunowa, okraszona dużą ilością gromów. Iskrzyło już od samego początku. Wielkie transfery mają to do siebie, że wzbudzają ogromne emocje. Skrajne emocje. Huraoptymizm to jedna strona medalu. Ostra krytyka i ostrzał pod adresem Mou, to ta strona okryta cieniem. Burza jak to burza, rozwija się w swoim tempie. Najpierw zatargi z mediami. Otwarta wojna? Niektórzy tak ja nazywali. Mourinho mediom, media Mourinho. Oko za oko. The Special One starał się trzymać wszystko w ryzach. Kibice kochają go za cięty język i stanowcze decyzje. W pewnym momencie, cięciwę zaufania naciągnął jednak zbyt mocno.

Zdecydowanie za długo na ławce rezerwowych lądowała największa legenda klubu. Iker Casillas, który rzecz jasna złapał kontuzję, ale który do tej pory nie wrócił do wyjściowej jedenastki. López bronił wyśmienicie, fakt. To było silnym argumentem Mourinho. No, ale z Casillasem się nie wygra. Nie w Madrycie. To ktoś więcej niż piłkarz. Bóg? Na pewno serce Realu.

Zasad w Madrycie jest kilka, ale jedna jest nadrzędna. Są sukcesy, nie martwisz się o jutro. I dopóki Real Mourinho triumfował, wszystko szło jak należy. Do czasu… Brak sukcesów w Lidze Mistrzów i punktowa przepaść z tego sezonu między Królewskimi a Barceloną przechyliła szalę i nieodwołalnie skreśliła Mourinho.

Czy era Mourinho się kończy? Tak, ale tylko ta madrycka. The Special One, po blisko sześciu latach wraca na stare śmieci. Stamford Bridge przyjmie go z otwartymi ramionami i miejmy nadzieję zaszczepi w nim ponownie siłę zwycięzcy, którą gdzieś przez nieuwagę zgubił.

Teraz problem ma ktoś inny. Nie Real, bo ten klub zawsze sobie jakoś radzi, ale następca The Special One na stanowisku trenera. Kto będzie w stanie udźwignąć ciężar Santiago Bernabeu, skoro nawet Mourinho nie dał rady?

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!