Advertisement
Menu
/ telegraph.co.uk

Porażka Mourinho

Felieton Pete'a Jensona z <i>Telegraphu</i>

Jeśli zajrzymy za kurtyny, zwane też „spuścizną Mourinho”, zauważymy między innymi przegraną szatnię. Zapalczywy trener miał w Madrycie serię konfliktów z zawodnikami, wśród nich także z Ikerem Casillasem, czy Cristiano Ronaldo. Podnosi się też argumenty, traktujące te spory jako uzasadnione i ów teza jeszcze jakoś się broni. Bo ci, co twierdzą, że trzeba utrzymywać w wyjściowym składzie gwiazdy, aby poprawiać ich morale, zapomnieli oczywiście, że takie działania nie uchroniły żadnego z dwudziestu pięciu poprzedników Mourinho przed zwolnieniem w ciągu, co ciekawe, dwudziestu pięciu lat.

Gorzej, gdy zamiast na szatnię zerkniemy na poczynania transferowe trenera. Mimo potęgi finansowej Realu, Portugalczyk nie potrafił stworzyć drużyny, która podbiłaby Europę. Gdyby to się powiodło, nikt nie byłby dzisiaj niezadowolony. Tak się nie stało, a Borussia wyrzuciła Królewskich z Ligi Mistrzów w półfinale i, ważne spostrzeżenie, nie był to rezultat w jakikolwiek sposób lepszy od tego osiągniętego dwa lata wcześniej – prawie sto trzydzieści milionów funtów wydanych od tego czasu nie poprawiło sytuacji.

Za londyńskich czasów nikt nie poddawał tematu transferów dogłębnej analizie, bowiem trenera broniły wyniki. Za to teraz trudno się dalej odcinać od nakładów zużytych przez trzy lata. Mourinho nie rozwiązał kluczowych problemów związanych z jego osobą i wydał zbyt wiele na graczy, którzy nigdy nie mieli stanowić różnicy w najważniejszych spotkaniach. Dwadzieścia pięć milionów funtów przeznaczono na Fábio Coentrão, drugie tyle na Ángela Di Mariíę i żaden z nich się nie spłacił. Co więcej, agentem obu był Jorge Mendes – także przedstawiciel trenera. Były również i dobre transfery. Kilka tańszych z założeniem albo krótkoterminowego wzmocnienia, albo uzupełnienia zespołu, jak te Carvalho (siedem milionów funtów), Callejóna (cztery miliony), czy Diego Lópeza (dwa i pół miliona). Czasem podejmowano też inwestycje, czasem te się spłacały, często z nawiązką, tutaj należy wymienić Varane’a (osiem milionów) i dwóch Niemców Özila (dwanaście milionów) i Khedirę (dziesięć milionów). Ostatecznie jednak żaden z „nowych” nie przyczynił się do przekucia dobrego zespołu w wielki. Z drugiej strony nigdy nie zajęto się też wybrakowaną prawą stroną obrony. Mourinho nigdy nie wymusił również transferu napastnika, mimo że już na samym początku powiedział, że ani Benzema, ani Higuaín do końca mu nie odpowiadają, bo woli inny typ snajpera.

The Special One tak bardzo próbował pokonać Barcelonę, że jego zespół stał się w pewnym momencie jednowymiarowy i miał problemy mierząc się ze słabszymi przeciwnikami, kiedy trzeba było prowadzić grę. Luka Modrić, najważniejsze wzmocnienie letniego okienka 2012 roku, pod koniec obecnej kampanii zaczął grać swoje i dał sporo inwencji do środka polu. Na znaczącą poprawę było już jednak za późno, bo inne pozycje na boisku jakby obumarły, część z nich powodu konfliktów z trenerem. W poniedziałek Frank Lampard powiedział, że podziwiał sposób, w jaki Mourinho bronił zawodników przed prasą, kiedy sprawował funkcję trenera Chelsea – w Madrycie tak nie było. Publicznie skrytykował bocznego obrońcę, Marcelo, za zbyt wolną rehabilitację po kontuzji (złamana stopa). Swoje dostał też Pepe, tutaj chodziło o operację kostki pod końcu przerwy zimowej zamiast na jej początku. Była i sprzeczka z Ronaldo w szatni po pucharowym remisie z Valencią. Były też i sławetne słowa wypowiedziane w stronę Benzemy, kiedy na boisko trzeba było wypuścić akurat jego: „Nie mam psa, aby wyjść z nim na polowanie, więc będę musiał zabrać kota”.

Ronaldo w końcu nie wytrzymał i zwrócił się w stronę ławki, krzycząc do trenera: „Pier**l się”. Zdarzyło się to dwa tygodnie temu, tuż po tym, jak Cris strzelił bramkę Máladze. Symptomatyczne, że było to w tym czasie, w którym Pepe otwarcie skrytykował traktowanie Casillasa przez Mourinho, mówiąc: „Powinien był okazywać mu więcej szacunku”. I doczekał się za to kary, obrońcy zabrakło w finale Pucharu Króla i musiał zasiąść na trybunach. Skorzystał jednak z okazji, kiedy wyrzucono z ławki trenerskiej Mou, aby się do niej zakraść. Sytuacja stała się właśnie tak komiczna. Mecz ten Real przegrał, była to zarazem pierwsza porażka z Atlético od czternastu lat. „Dzięki niej” Portugalczyk stał się trenerem z najgorszym bilansem z tych, którzy ostali się w klubie przez trzy lata.

W pierwszych dwóch sezonach były sukcesy. Obalono przesąd, że Mourinho może budować tylko obronnie nastawione drużyny – Ligę zdobyto, bijąc przy tym rekord punktowy. Obok tego jednak zachowanie trenera odbierano jako prowokacyjne i bardziej konfliktowe niż kiedykolwiek wcześniej. Kiedy nadchodziły porażki, w tym upatrywano problemu. Pojawiły się skandale. Ich źródła były przeróżne. Raz to trener odszedł od Króla Hiszpanii podczas ceremonii po finale Copa del Rey. Innym razem posadził na ławce Casillasa albo kazał zawodnikom specjalnie faulować, aby, jak to się mówi, wykartkowali się.

Ostatecznie najważniejszym elementem pracy Mourinho w Madrycie, który cieszy się mirem wielkiego zwycięzcy, było to, że zbyt często kończył jako drugi. Tak, jak powiedział wczoraj Florentino Pérez: „Jeśli wygrałby Puchar Europy, nie rozmawialibyśmy o tym”.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!