Advertisement
Menu
/ własne, ACB.com

Koszykarze w małym dołku

Druga porażka Realu Madryt w Lidze Endesa

Real Madryt nie przegrał na własnym parkiecie przez dziewiętnaście kolejnych ligowych spotkań, natomiast CB Canarias nie zwyciężyła madryckiego klubu w całej swej ponad siedemdziesięcioletniej historii ani razu. Wszystko to już nieaktualne. Królewscy sprawili zawód, polegli u siebie różnicą trzynastu punktów (83:96) i potwierdzili słabą dyspozycję.

CB Canarias od początku dyktował warunki. Koszykarze z Teneryfy bardzo dobrze zastawiali się w obronie, uniemożliwiając miejscowym płynność w wymianie podań. Odbierali im swobodę, ograniczali wolną przestrzeń i pozbawiali ochoty do gry. Grali tak, jak powinien grać Madryt, również w ofensywie. Szybkie wymiany piłki, wejścia pod kosz, celne rzuty z dystansu.

Można tłumaczyć, że trudności zespołu Pabla Lasa wynikały z braków kadrowych. Zawodnicy, przyzwyczajeni do szerokiej ławki rezerwowych i częstej rotacji, mogli odczuć absencję trójki kolegów, mających kłopoty ze zdrowiem: Rudy'ego Fernándeza, Rafaela Hettsheimeira i Martynasa Pociusa. Racja, w miejsce ostatniego z nich zadebiutował Tremmell Darden, jednakże zawitał w Madrycie dopiero kilka dni temu.

Koszykarzom rzeczywiście brakowało świeżości, a dodatkowe zmiany zapewne by ją zapewniły. Tłumaczenie to jednak traci sens, kiedy przywoła się wcześniejsze pojedynki Los Blancos. Zmęczenie, bierna postawa w obronie, brak zdecydowania, gubienie krycia charakteryzują każde z nich. Real Madryt prezentuje się tak, jak gdyby ktoś wyssał z niego cenne pokłady energii.

Jakby tego było mało, Pablo Laso zamiast pomóc, zaszkodził swojej drużynie. Po jednym z fauli przesadnie dyskutował z arbitrami o niestosowności jego odgwizdania, co z kolei przełożyło się na dwa przewinienia techniczne i odesłanie szkoleniowca do szatni. Dziewięć minut brakowało do końcowej syreny, strata wynosiła już dziewięć punktów (62:71), a zespół zdany był tylko na siebie.

Zareagował niesamowity Jaycee Carroll. Trafił zza obwodu raz, trafił zza obwodu drugi raz, trafił i po raz trzeci. Wszystko w ciągu niecałych dwóch minut. Koledzy pomogli w obronie, każdy walczył do upadłego, do samego końca, w szczególności Felipe Reyes. Goście byli bezlitośni, nie mylili się. Wygrali na parkiecie Palacio de los Deportes, po raz pierwszy w historii klubu i jako pierwsi w tej edycji ligowych rozgrywek.


83 – Real Madryt (19+26+17+21): Draper (3), Llull (12), Suárez (4), Mirotić (4), Slaughter (4) – Reyes (20), Rodríguez (13), Begić (2), Carroll (19), Darden (2).

96 – CB Canarias (26+14+25+31): Richotti (8), Úriz (5), Donaldson (9), Rost (18), Guillén (16) – Bivià (11), Heras (-), Chagoyen (10), Lampropoulos (6), Blanco (13).

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!