Advertisement
Menu

Real pewnie ogrywa Barcelonę

I jest to chyba dobry prognostyk przed meczem w Manchesterze

Przed rozpoczęciem dzisiejszego spotkania, wiadomo było, że jego stawka nie będzie porównywalna do tego rozegranego w środę. Można się było spodziewać, że szkoleniowcy albo zupełnie odmienią wyjściowe składy, albo uczynią to chociaż po części. Tak się też stało, jednakże niewielu zakładało, że dzisiejszy mecz na ławce rozpocznie Cristiano Ronaldo. Jeszcze mniej osób wierzyło w grę od początku Álvaro Moraty.

Od samego początku meczu można było zauważyć jego „niedzielną” otoczkę. Królewscy nie byli ani tak zmotywowani, ani zwarci, jak to zwykle bywa w meczach z Blaugraną. Podobnie strona przeciwna. Łatwo było zauważyć, że dzisiaj miejsca do gry na boisku było zwyczajnie więcej. Mimo to statystyki posiadania piłki najpewniej wskazują wyraźną przewagę Barcelony, bowiem to ona częściej utrzymywała się przy piłce. Nic z tego jednak nie wynikło.

Pierwsza bramka dla gospodarzy padła po bardzo przytomnej kontrze. Piłkę na lewym skrzydle otrzymał Morata, zerwał się do przodu i bardzo szybko dośrodkował do Benzemy. Temu pozostało tylko dostawić nogę, Valdés zaś nie miał jakichkolwiek szans. W kolejnych minutach Real trochę przysnął, czego wynikiem była kontra Barcelony i bramka. Nie padła ona po jakiejś skomplikowanej kontrze, ale po jednym dograniu ze środka boiska do Messiego, który znajdował się na granicy spalonego. Argentyńczyk złapał piłkę już w polu karnym i mając przed sobą tylko Ramosa i Diego Lópeza gładkim strzałem w krótki róg nie dał temu drugiemu szans. Czy obrońcy Realu mogli zachować się w tej akcji lepiej? Nie chcę mówić o całej linii obrony, skupiając się zaś na Ramosie trudno poddać go jednoznacznemu wyrokowi. Stał przed nim Messi, w pozycji umożliwiającej mu złamanie w drugą stronę, czy strzał po długim słupku, sytuacja była ciężka i niestety, ale Sergio nie dał rady.

Do drugiej połowy oba zespoły podeszły bez zmian. Jednak w miarę jak oblicze meczu się nie zmieniało i brakowało groźnych sytuacji, José Mourinho postanowił wprowadzić na boisko graczy fundamentalnych dla ekipy Realu. Najpierw w okolicach sześćdziesiątej minuty na boisko weszli Sami Khedira i Cristiano Ronaldo, odpowiednio za Karima Benzemę i Kakę. Oznaczało to, że Morata dostaje szanse na dogranie spotkania do końca, moim zdaniem była to decyzja trafna, o czym dalej. Później na boisko wszedł też Arbeloa, zastępując Fábio. Szczególnie widoczny był wpływ Cristiano. Co prawda nie strzelił dzisiaj bramki, ale wyjątkowo dobrze „siedziały” mu strzały z rzutów wolnych. Dwa razy Barcelonę uratował Valdés, innym razem, już po wyjściu na prowadzenie Realu, słupek.

Druga bramka dla Realu padła po strzale głową z rzutu rożnego oddanym przez Sergio Ramosa. Bardzo dobrze dośrodkowywał Modrić, ale i tak trzeba oddać Sergio, że udało mu się idealnie trafić w piłkę mimo asysty Piqué i Mascherano.

Trzeba też odnotować, że pod koniec spotkania arbiter nie odgwizdał karnego dla Barcelony, co wywołało pretensje jej zawodników. Najwięcej widział swoim zdaniem Valdés, który od razu po gwizdku wystąpił do arbitra z pretensjami i w konsekwencji dostał czerwoną kartkę. Ostatecznie najwięcej krzyku wywołał ten, który obserwował sytuację z bez mała dziewięćdziesięciu metrów.

Na osobny akapit zasłużył też Morata. Co prawda zmarnował okazję po doskonałym dograniu zewnętrzną częścią stopy Pepe, ale i tak dzisiejsze mecz może zaliczyć na plus. Kilka razy stracił piłkę, widać też, że mimo dużej szybkości, nie dysponuje doskonałym przyśpieszeniem i musi się zwyczajnie rozpędzić. Jednak patrząc dzisiaj na niego można było odnieść wrażenie, że jest już w zupełności gotowy do gry przeciwko ligowym rywalom i wystawianie go przeciwko Granadzie, czy Mallorce, nie będzie wcale dużym ryzykiem.

Jak traktować ten mecz w obliczu spotkania z Manchesterem? Jako dobry czy zły prognostyk? Z jednej strony znów strzeliliśmy bramkę po stałym fragmencie gry i jak pisałem wyżej akurat w tej sytuacji niski wzrost piłkarzy Barcelony nie odegrał roli, na dodatek kryjący Ramosa grali w przeszłości w Premier League. Znowu jednak straciliśmy bramkę w dość łatwy sposób po bardzo prostej kontrze. W obliczu tego, że na Old Trafford będziemy musieli przebywać na połowie przeciwnika o wiele częściej niż dzisiaj, Mourinho musi bacznie zwrócić na to uwagę. Dobrze też, że Cristiano Ronaldo jest obecnie w pełni formy, bo nikogo nie będziemy potrzebować bardziej niż jego.

Real Madryt – FC Barcelona 2:1
1:0 Karim Benzema 8'
1:1 Lionel Messi 16'
2:1 Sergio Ramos 82'

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!