Advertisement
Menu
/ własne, euroleague.net

Wygrana na początek rundy rewanżowej

Koszykarze pokonali Albę (77:72)

Osiem tygodni po starciu w przerwie świątecznej, koszykarze Realu Madryt ponownie stanęli naprzeciwko Alby Berlin. Pomimo bardzo słabej dyspozycji w obronie, rundę rewanżową Top 16 Los Blancos rozpoczęli od zwycięstwa (77:72), siódmego w tej fazie.

Zgodnie z przewidywaniami Pabla Lasa, goście bardzo często szukali dograń pod kosz, do najwyższych ze składu. Hiszpański szkoleniowiec uczulił na to podopiecznych, toteż gracze z Berlina napotykali na drodze do obręczy dobrze ustawionych przeciwników, twardo zastawiających się i wymuszających grę tyłem do tablicy.

Pierwszoplanowa rola w otwierającym sztukę akcie przypadła Nikoli Miroticiowi, odpowiedzialnemu za osiem z dwunastu pierwszych punktów zespołu. Królewscy uformowali przewagę, lecz nieznaczną, nieprzekraczającą pięciu punktów. Gdy Laso pod koniec drugiej kwarty zwołał przerwę, rozpoczął przemowę od pretensji o brak zbiórek, zwłaszcza w obronie, oblewając groźnym spojrzeniem właśnie Miroticia i Marcusa Slaughtera. Kolejne kilkanaście sekund przemilczał.

Czasami wydaje się, że Pablo nie spogląda na wynik spotkania, jedynie na statystykę zbiórek. Mała obsesja. Nie inaczej było tym razem, jednak należy przyznać mu rację – Madryt prezentował się w defensywie katastrofalnie. Na przerwę gospodarze schodzili z zaledwie jednym punktem zaliczki (34:33). Po niej stało się nieuniknione – strata prowadzenia.

Największym pechowcem był Sergio Llull, chcący rozruszać towarzystwo. Rzucał siedmiokrotnie, lecz nie trafił ani razu. Docenić należy chęć wzięcia na siebie odpowiedzialności, skarcić fatalną skuteczność. Real Madryt ostatecznie nawiązał walkę, lecz większość akcji była mocno przypadkowa. Koszykarze berlińskiego składu zaczęli punktować zza obwodu, wciąż częściej zbierali (różnica nawet dziesięciu piłek) i prowadzili zupełnie zasłużenie.

Wszystko zmieniło wpuszczenie na plac gry Sergiego Rodrígueza, świetnie porządkującego ofensywę drużyny. Nie było już miejsca na straty, niecelne podania, brak pomysłu na rozegranie. Real Madryt pokazał charakter i choć obroną nie dosięgnął wysokiego poziomu, zakończył wieczór zwycięstwem.


77 – Real Madryt (20+14+14+29): Llull (2), Rudy (14), Suárez (6), Mirotić (12), Begić (4) – Pocius (2), Reyes (11), Rodríguez (2), Hettsheimeir (7), Carroll (16), Slaughter (1).

72 – ALBA Berlin (14+19+17+22): Thompson (14), Wood (11), Foster (7), Idbihi (11), Morley (-) – Schultze (3), Schaffartzik (8), Byars (5), Đedović (4), Miralles (9).

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!