Advertisement
Menu
/ własne, as.com

Finał w półfinale

Przed meczem z Barceloną

Klasyk. To, co nigdy się nie nudzi. Do tego w półfinale Pucharu Króla. Najważniejsze starcie świata na piłkarskiej płaszczyźnie wyłoni, bardzo prawdopodobne, triumfatora pierwszych rozgrywek. Tak, na papierze to dopiero półfinał, ale umówmy się, kto wygra ten dwumecz, pokona też ostatnią przeszkodę. Pewna swojej siły Barcelona przyjeżdża do stolicy Hiszpanii, aby odrzeć Real ze złudzeń o kolejnym trofeum. Trofeum, które z uwagi na fatalną sytuację w Lidze, stało się, obok Ligi Mistrzów, priorytetem. Real widzi w tym spektaklu szansę na zatuszowanie błędów, które seryjnie popełniał aż do końca grudnia. Drugi mecz na Camp Nou odbędzie się tuż przed rewanżowym starciem z Manchesterem United. Czy można wyobrazić sobie mocniejszy wstrząs przed walką na śmierć i życie? Tego będzie chciał Real, którego zawodnicy szukają motywacji od początku sezonu. Paradoksalnie, to Barcelona może przyczynić się do powrotu wielkiego zespołu, który narodził się w ostatnim sezonie, a który od miesięcy jest w śpiączce.

Katalonia obnosi się z hasłem, że to Real gra o wszystko. To prawda. Barcelona, jeśli przegra, ma i tak pewną Ligę. Co ma Real? Jeśli przegra, w grze zostanie jedynie Liga Mistrzów, a pierwsza stacja po Puchar znajduje się po czerwonej stronie Manchesteru. Gorszego scenariusza kibice nie mogli sobie wyobrazić. Real gra w lutym o wszystko. Kalendarz nie kłamie. Za miesiąc podopieczni Mourinho będą mieli za sobą pięć meczów, które wstrzymują świat. Pięć meczów o najwyższą stawkę w 30 dni. Sytuacja wygląda nieciekawie, ale patrząc z drugiej strony, tyle ile jest do przegrania, jest również do wygrania. Real nie umarł. Real śpi. „Uwaga, możemy obudzić bestię”, mówił we wrześniu David Silva, gdy przyjeżdżał z City do Madrytu. Ale potwór ciągle śpi. Kiedy jednak ma się obudzić, jak nie na wielką ucztę? A na talerzu najlepsza z możliwych potraw.

Real zagra jutro bez Ikera, Coentrão, Pepego, Ramosa i Di Maríi. To poważne braki. I czego nie mówiłby opiekun Barcelony, bez tak kluczowych piłkarzy Real nie będzie tak mocny, jak byłby z nimi. Że siła ofensywna się nie zmieni? Skądś te stwarzane sytuacje przecież wychodzą. Duże znaczenie może mieć brak Ramosa, który świetnie wyprowadza piłkę ze strefy obronnej i często rozpoczyna szybkie wyjścia do przodu. Albiol czy Carvalho, bo według mnie na nich postawi Mourinho, tego nie gwarantują. Na lewą stronę wróci Marcelo, który w ciągu ostatnich czterech miesięcy rozegrał 45 minut z Valencią. No i Iker. Jaki by ostatnio nie był, nie da się go zastąpić. Jeszcze nie wiadomo, kto stanie jutro między słupkami, ale klasa na pewno nie będzie ta sama. Real gra więc o życie bez pięciu ważnych narządów. Jeden jest jednak nienaruszony. Cristiano. Portugalczyk zaraził drużynę ambicją i wolą walki, a zespół idzie za nim w ogień. Pewność siebie lidera pomaga kolegom, co widać na boisku. Jutro, bardziej niż kiedykolwiek, oczy madridistas będą zwrócone na niego. I nie zawiedzie.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!