Advertisement
Menu
/ własne, euroleague.net

Nokaut w czwartej kwarcie

Real Madryt wygrał z Fenerbahçe (77:61)

Coraz więcej czasu potrzeba koszykarzom Realu Madryt, aby, cytując słowa trenera, „wejść w mecz”. Podczas spotkania z Fenerbahçe cierpliwość kibiców została wystawiona na próbę, bowiem drużyna zaczęła dominować dopiero w końcówce, na początku ostatniej kwarty. Ostatecznie pokonała rywala solidną przewagą (77:61) i nadal prowadzi w grupowej tabeli, awans do grona najlepszej szesnastki mając już zapewniony.

Powoli nieprzyjemną tradycją staje się słaby początek w wykonaniu koszykarzy Los Blancos. Gra jest nieskładna, brakuje płynności, mnożą się błędy i nieporozumienia, a rywal „odskakuje” na kilka punktów. Nie inaczej było w piątkowy wieczór, kiedy naprzeciw stanęła żądna zwycięstwa ekipa ze Stambułu. Walczyła ona o awans do kolejnego etapu rozgrywek, toteż nie mogła pozwolić na oddanie inicjatywy miejscowym.

Założenie zostało spełnione, przynajmniej z początku. Fenerbahçe było drużyną dyktującą warunki gry i podwyższającą punktową poprzeczkę. Świetnie radzili sobie na obu tablicach, przedłużając tym samym niemoc gospodarzy. Słabość udawało się z czasem zatuszować udanymi indywidualnymi akcjami, jednakże nie były one w stanie dać prowadzenia. Wierni madridistas zachowywali spokój, ponieważ, nauczeni doświadczeniem, oczekiwali odmiennej, dużo lepszej drugiej połowy meczu.

Dyscyplinarnie sytuacja rzeczywiście uległa zmianie na lepsze, lecz wciąż brakowało trafień, zwłaszcza tych trzypunktowych. Skuteczność zza obwodu nie nadaje się do zacytowania. Bardzo trudno było zyskać komfortową przewagę, a każda próba nawiązania kontaktu z rywalem na tablicy wyników kończyła się jedynie remisem. Konsekwencją tego było utrzymanie widzów w niepewności aż do ostatniej, rewelacyjnie rozegranej kwarty.

Królewskim wystarczyły ledwie trzy minuty, aby oddalić się od tureckiego zespołu na dwanaście punktów (64:52). Trzy minuty, aby zakończyć ich półgodzinne starania i przesądzić o rozstrzygnięciu. I na tym nie koniec! Korzystna różnica wzrosła do punktów szesnastu, a zrezygnowani goście złożyli broń długo przed końcową syreną. Nie widzieli już sensu rywalizacji z tak rozpędzonym przeciwnikiem.


77 – Real Madryt (16+20+18+23): Llull (6), Rudy (7), Suárez (4), Mirotić (18), Begić (2) – Draper (2), Rodríguez (6), Slaughter (12), Reyes (10), Carroll (10), Hettsheimeir (-), Pocius (-).

61 – Fenerbahçe Ülker (19+20+13+9): McCalebb (10), Sato (6), Batiste (7), Bogdanović (18), Preldzić (10) – Onan (-), Bremer (-), Andersen (6), Savas (-), Karaman (4).

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!