Advertisement
Menu
/ guardian.co.uk

Cristiano, wielki piłkarz archaiczny

Felieton Jonathana Wilsona

Jonathan Wilson jest felietonistą brytyjskiego The Guardian specjalizującym się w taktyce i jej ewolucji w historii futbolu, autorem cenionych książek poświęconych tej tematyce, a także fachowcem od futbolu rodem ze Wschodniej i Środkowej Europy.

----------------------------

W lidze strata do Barcelony wynosi już jedenaście punktów po ledwie trzynastu meczach. W rozgrywkach o Puchar Europy jest zasłużenie drugie miejsce w grupie z jednym punktem wyniesionym z dwumeczu z liderem. Presja rośnie. Sześciu poprzedników José Mourinho pocałowało klamkę w sytuacji, gdy strata do lidera La Liga wynosiła sześć lub więcej punktów na tym etapie sezonu. Żaden z ich nie dotrwał do maja.

A może krytyka jest skierowana w niewłaściwego Portugalczyka?

Statystyki Cristiano Ronaldo w Realu Madryt są imponujące - 164 mecze i 165 goli. Warunki fizyczne? Monstrum. Szybkość? Eksplozja. Ponadto zwinność i równowaga pomiędzy najważniejszymi umiejętnościami. Jest na tyle silny, że wielu rywali po prostu odbija się od niego. Głową gra w powietrzu bardzo dobrze. Ma wyjątkowy dar celnego i mocnego uderzenia z obu nóg. To piłkarz wyjątkowy, w wielu aspektach jeden z najlepszych, jakich widział świat. Zarazem może być przyczyną, dla której ten Real Madryt nigdy nie wygra Ligi Mistrzów.

Niedorzeczne? W pewnym stopniu tak. Przy łucie szczęścia każda drużyna w 1/8 finału może sięgnąć po Puchar. Z drugiej strony, czy łatwo przychodzi Wam wyobrażenie sobie Ronaldo grającego z pełnym poświęceniem na pozycji bocznego pomocnika, wracającego się do defensywy, jak przed kilku laty Samuel Eto'o w Interze. Albo zaharowywać się do granicy wytrzymałości, jak Didier Drogba rok temu dla Chelsea, dla dobra drużyny, nie swojego?

Żadna drużyna, która ma w składzie Ronaldo, nie osiągnie poziomu Barcelony Guardioli, Milanu Sacchiego, Liverpoolu Paisleya, Ajaksu Michelsa i Kovácsa. Tamte ekipy były tak dobre, że brak Pucharu Europy w ich rękach był większym zaskoczeniem niż triumf w tych rozgrywkach.

Jaka jest wspólna cecha tych największych drużyn ostatnich 40 lat? Wszystkie, zgodnie ze szkołą Walerego Łobanowskiego, stawiały na kolektywność. Współpraca ponad indywidualizm. Ukraiński trener twierdził wręcz, że porozumienie istniejące między zawodnikami jest ważniejsze niż... oni sami.

Dla Marcelo Bielsy, którego wpływ na nowoczesny futbol jest większy niż kogokolwiek innego, sprawa jest jasna: "W składzie nie ma miejsca dla piłkarza, który myśli, że może sam wygrać mecz. Kluczem jest posiadanie zespołu dobrze ustawionego na boisku, na jak najmniejszej przestrzeni. 25 metrów odległości od formacji pierwszej do ostatniej. Plus defensywa, która nie gubi się, gdy ktoś zmienia pozycję". Pomimo ostatnich zmian w kwestii pozycji spalonej sedno pozostaje niezmienne - drużyna najlepiej spisuje się wtedy, gdy jest zwarta, gdy każda jej część współpracuje z pozostałymi dla wspólnego dobra i jest to wartość wyższa niż korzyść indywidualna.

Portugalczyk natomiast zawsze chce być numerem jeden. Finał Ligi Mistrzów, rok 2008. Ronaldo gra na pozycji lewego pomocnika, daje Manchesterowi United prowadzenie. Przez pół godziny dominuje nad Michaelem Essienem, wtedy prawym obrońcą Chelsea. Lecz z czasem Ghańczyk zaczyna go obiegać i ruszać do ofensywy. Cristiano nie wraca za nim do obrony i jedno z wejść Essiena prowadzi do wyrównującego gola Lamparda. Druga połowa i dogrywka należą do londyńczyków. Także z powodu przewagi liczebnej, jaką Essien tworzy w środku pola.

Co zrobił Portugalczyk po meczu? Jego koledzy wiwatowali przed swymi kibicami ciesząc się ze zwycięstwa, on siedział na środku boiska i łkał, bo nie wykorzystał rzutu karnego. Wiele można z tej sytuacji wynieść. Ronaldo jest tak skupiony na sobie, że zawsze musi być tym, który pieczętuje zwycięstwo. Chociaż tak naprawdę dalece ważniejszy był fakt, że dzięki jego błędnej postawie taktycznej Chelsea mogła wrócić do gry.

Dlatego właśnie Alex Ferguson tak często ustawiał w tamtym sezonie Portugalczyka na środku ataku. Tam Cristiano mógł niszczyć rywala, nie niszcząc swym rozkiełznaniem Manchesteru. Wayne Rooney na ten przykład - piłkarz w wielu aspektach uboższy niż Portugalczyk i zdecydowanie większy hulaka poza boiskiem - może z powodzeniem być używany do pilnowania bocznego obrońcy rywali i wracania się za nim do defensywy. Pamiętacie mecz "Czerwonych Diabłów" z FC Porto w 1/8 finału Ligi Mistrzów? Ronaldo zaczął pierwsze spotkanie na skrzydle, Rooney w środku ataku. Boczny obrońca zespołu z Portugalii Aly Cissokho hasał więc sobie bezkarnie prawą stroną boiska. W rewanżu Wayne zamienił się pozycjami z Cristiano, co zakończyło swawole francuskiego defensora.

Ta lekcja głównego zainteresowane niczego nie nauczyła. Gdy staje na przeciwko klasowego bocznego obrońcy, Real zaczyna mieć problemy. Dani Alves, chociaż braków defensywnych ma sporo, generalnie lepiej wypadał w Clásicos w trzech ostatnich latach. Philipp Lahm był kluczową postacią, zwłaszcza w pierwszym meczu, konfrontacji Realu z Bayernem w ubiegłym sezonie. Jego akcja dała Niemcom zwycięskiego gola po uderzeniu Gómeza. Ronaldo w rewanżu celnie uderzył dwukrotnie. Pytanie, na ile kłopoty jakich przysparza, są niwelowane przez jego zalety. Cytując klasyka, czy "minusy nie przysłaniają plusów"?

Mecz w Dortmundzie w tym sezonie? Wielu obwiniało Essiena, który dawał się ogrywać Reusowi na pozycji lewego obrońcy. A Ronaldo, który nie potrafił zapobiec wejściom ofensywnie usposobionego Piszczka? Równie winny. Można zastanawiać się, jaki byłby wynik meczu Portugalii z Czechami na ostatnim Euro, gdyby ci drudzy mieli odwagę zaprząc do ataku Theodora Gebreselassie po stronie Cristiano.

W świecie futbolu rozumianego jako system Cristiano Ronaldo jest postacią archaiczną. Pressing w wykonaniu kolektywu został wymyślony w byłym Związku Radzieckim przez Wiktora Masłowa jeszcze w latach sześćdziesiątych. Trener ten usuwał z drużyny kijowskiego Dynama każdego, kto nie chciał współdzielić z pozostałymi obowiązków defensywnych. I dotyczyło to, o ironio, bardzo popularnego, obdarzonego umiejętnościami, ale dyletanckiego w kwestii taktyki skrzydłowego o nazwisku... Łobanowski. Ronaldo drogą "Pułkownika" raczej nie podąży. Wyobrażacie go sobie za 30 lat na przykład, jak dyryguje zespołem z ławki trenerskiej, postrzegając boiskową rzeczywistość spod daszka skórzanej czapki, i re-definiując sposób użycia nauki we współczesnym mu futbolu?

W tamtym Dynamie tylko jeden zawodnik, Andrij Biba, środkowy ofensywny pomocnik, był zwolniony z zadań defensywnych nie musząc zaprzątać sobie głowy najbliżej znajdującym się obrońcą. Gdyby tak przesunąć Ronaldo do środka, jego taktyczna niesubordynacja w pracy defensywnej nie byłaby tak widoczna, bowiem uparta gra na skrzydle czyni go obciążeniem dla drużyny. Tym bardziej biorąc pod uwagę, jak wielką rolę odgrywają obecnie ofensywnie nastawieni boczni obrońcy.

Ujmując sprawę globalnie, tak właśnie funkcjonuje Real Madryt i to od czasów el Presidente Santiago Bernabéu: gwiazdy ponad system. To właśnie spowodowało odejście Arrigo Sacchiego z funkcji dyrektora sportowego madryckiego klubu w latach 2004-05. Włochowi szczególnie nie podobała się swoista specjalizacja piłkarzy, czyli gra w jeden, określony sposób, brak umiejętności bycia uniwersalnym na boisku.

Ronaldo nadal będzie skutecznie nękał słabsze zespoły, a od czasu do czasu i te mocniejsze. W starciach jeden na jeden nadal trudno będzie go powstrzymać. Akcje wykończy wspaniale, jest piłkarzem wyjątkowym, wielkim. Lecz rywalizując na poziomie najwyższym przeciwko najlepszym rywalom jego sposób gry staje się bronią obosieczną. Słabością do wykorzystania przez przeciwnika. Portugalczyk powiedział niedawno, że nie jest wystarczająco doceniany z powodu specyficznie wrogiego postrzegania jego osoby przez otoczenie. Problem leży gdzie indziej - bez względu na jego wizerunek poza boiskiem, jego osobowość wpływa na sposób jego gry.

Cristiano Ronaldo powinien być wielką siłą Realu Madryt. I jest wielką siłą. Jest także niestety jego słabością.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!