Advertisement
Menu
/ France Football

Mourinho: Jestem tu, by budować

Obszerny wywiad z trenerem Realu Madryt

 W piątkowym  wydaniu prestiżowego francuskiego magazynu France Football ukazał się obszerny wywiad z José Mourinho. Od kilku dni w mediach krążą okrojone urywki długiej rozmowy z trenerem Realu Madryt przetworzone na różne sposoby przez liczne portale. My prezentujemy oryginalną całość wywiadu prosto z papierowych łamów paryskiego czasopisma.

Po dwóch latach i czterech miesiącach wspólnego życia, można powiedzieć, że Mourinho jest bardziej madridistą czy to Real jest bardziej mourinhistą? Krótko mówiąc, kto kogo bardziej przyćmił?
Aby wykonać pracę wysokiej jakości, musisz dawać i otrzymywać. Real daje mi wiele i myślę, że ja też coś wnoszę do klubu. Osobiście jestem lepszym trenerem niż trzy lata temu, klub jest z pewnością silniejszy, a zespół lepszy. Dla mnie nie ma tu wątpliwości Każdy trener oraz piłkarz, który przegapi ten etap w swojej karierze, będzie miał w CV białą plamę, nawet jeśli robił bogatą karierę w najważniejszych klubach. Ja, będąc tutaj, wypełniam tę lukę. Gdy tutaj przybyłem, klub przechodził przez okres nie przystający poziomowi tej instytucji. Stał ukryty za sukcesami Barçy. Ale po dwóch i pół roku wygraliśmy wszystko oprócz Ligi Mistrzów, w której dotarliśmy do półfinałów. W Hiszpanii wygraliśmy wszystko i odzyskaliśmy status, który wcześniej straciliśmy. Teraz jesteśmy mistrzami.

A więc teraz Real może rywalizować na poważnie?
Ze względu na swoją historię, swoją nieporównywalną historię, jest to klub wyjątkowy, miejsce szczególne dla trenera czy zawodnika. Oczywiście istnieje wielu graczy i szkoleniowców, którzy tutaj nigdy nie dotarli. Ja odrzuciłem dwie oferty z Realu, ale za trzecim razem zdałem sobie sprawę, że nie mogę pozwolić uciec temu pociągowi. Na idealnej ścieżce, którą sobie wymarzyłem, brakowało mi ligi hiszpańskiej. Mimo że zespół znajdował się w tamtym czasie w dynamice sportowych klęsk, pomyślałem, że powinienem spróbować tego doświadczenia. Sądzę, że osiągnęliśmy ładny wynik. A ja zdobyłem swoje trzy największe mistrzostwa. To jest piękne.

Uważa się pan za odpowiedniego trenera dla Realu Madryt?
Trener Realu musi mieć doświadczenie w radzeniu sobie z presją, ogromnymi wymaganiami i nasiloną krytyką. Nigdzie indziej czegoś takiego nie widziałem. To jedyny taki klub, w którym lokalna prasa nie jest po twojej stronie, a normalnie La Gazzetta, Tuttosport...

Nie wszystkie gazety są przeciwko panu.
Prawie wszystkie! I nie przeciwko mnie! Przeciwko Realowi Madryt! I mnie w konsekwencji.

Ma pan też sojuszników. A czy ma pan wielu wrogów?
Nie wiem. Wszystko mi jedno kto mnie atakuje. Żałuję, że osobiste interesy wpływają na pracę dziennikarską. Według mnie chodzi wyłącznie o interesy osobiste. Na przykład, jeśli jakieś radio zaprasza mnie na audycję o północy, odpowiadam, że o północy śpię. (Mou pstryka palcami) Wówczas już wiem, że mnie zmasakrują. Ale cóż. Aby tam trenować, trzeba polegać na przeszłości, rezultatach, kapitałowi doświadczenia, swoim własnym poczuciu wartości, na wszystkim, co pozwoli nie dać się na siebie wpłynąć. Tu nie ma miejsca dla młodej osoby bez przeszłości. Tu nie przychodzi się, aby dojrzewać. Real napawa cię strachem, piłkarze boją się Realu.

Obecni piłkarze też?
Fábio Coentrão! Przybył tuż po Mundialu, na którym był najlepszym lewym obrońcą i jest masakrowany. Przypisują mu poziom, który nie jest adekwatny do tego, co prezentuje. Na Euro jest znowu jednym z najlepszych bocznych obrońców na turnieju, ale tutaj to nie jest jeszcze Fábio Coentrão, którego znam, ponieważ otoczenie tego klubu jest skomplikowane. Pytałeś mnie, czy jestem odpowiednim trenerem dla Realu... Wiem na pewno, że przybyłem psychicznie perfekcyjnie przygotowany, silny dziesięcioma latami bogatego doświadczenia, przygotowany dzięki budowie mojej dojrzałej osobowości, na tyle stabilnej, żeby tutaj być. W tym sensie, owszem, posiadam profil na trenera Realu.

Wspomniał pan o Coentrão. To okazja, aby porozmawiać o pana transferowych błędach...
Jeśli trzeba będzie przeanalizować ten bilans, należy to zrobić sprawiedliwie. Powiem panu coś. Prezes i dyrektor generalny to panu potwierdzą. Khedira - nikt go tutaj nie znał. Osoba teoretycznie odpowiedzialne za tę pracę (Jorge Valdano - dop. France Football) nie wiedziała kto to jest. Ściągnęliśmy go. To moja odpowiedzialność. Özila znali, ale nie byli przekonani. Jest z nami. W ostatnim roku kontraktu Khediry nie wiedzieli kto to jest, a był to bardzo tani zakup. Nie wiedzieli, że Özil ma problemy z Werderem... Wzięliśmy go za piętnaście milionów.

Jest jeszcze Altıntop, Şahin, Coentrão...
Altıntop? To sportowe niepowodzenie. Za to sukces ekonomiczny! Pozyskaliśmy go za darmo, przyszedł kontuzjowany, i tyle, to nie moja wina. Ja nie zajmuję się badaniami medycznymi.

Wiedziano, że nie był w dobrej formie...
Ale ja nie robię badań, zgadza się? Później sprzedaliśmy go i zarobiliśmy pieniądze, nie daliśmy prezentu. Zarządzanie to nie tylko sport, to również ekonomia.

A Şahin?
Należy do Realu, jest wypożyczony do Liverpoolu, nie wydajemy na niego nawet jednego euro. Liverpool w całości pokrywa jego koszta. Jest młody, ewoluuje w lidze, która pomoże mu dojrzeć. Jeśli będziemy chcieli go jutro sprzedać, sprzedamy go za bardzo dobre pieniądze! Zobaczysz, my nikogo nie oszukujemy.

A więc nie myli się pan przy transferach?
Każdy popełnia błędy. Popatrz teraz na największego piłkarza w historii Chelsea, Drogbę. To ja go sprowadziłem, z pomocą pieniędzy Romana. (śmiech) W Anglii nikt nie wiedział kto to jest. Sukces totalny. Inny przykład... (Mou myśli) Tiago, nie zagrał nic wielkiego w Chelsea, ale sprzedaliśmy go do Lyonu drożej niż kupiliśmy go z Benfiki. Nie można zapominać o aspekcie ekonomicznym, to ważne. Możesz pomylić się w kwestii sportowej, ale wykonać dobry ruch ekonomiczny. Czasami zaś zdarza się, że pomylisz się w obu aspektach. Takie jest ryzyko...

Twierdzi pan, że prasa pana krytykuje, ale trzeba też przyznać, że sam pan potrafi wywoływać polemiki.
Jakie?

Z Sergio Ramosem, z Casillasem, nie miał pan z nimi ostatnio małych niesnasek?
Nie, nie. To fałsz. Zapytaj Casillasa. Oni ci potwierdzi. (Dzień po wywiadzie hiszpański bramkarz potwierdził swoje dobre stosunki z portugalskim trenerem na swoim Facebooku - dop. France Football). Nie wiem kto wymyśla te wszystkie historie! Nie wiem jak one wychodzą. Któregoś dnia napisali (w Marce - dop. red.), że widziałem się i rozmawiałem z Zizou. Nie wiem kto coś takiego widział.

Nie ma pan więc dla nas żadnych nowości na temat Zidane'a?
Nie. Kiedy jest w Madrycie, nie przebywa z profesjonalistami. Wybrał powrót do trenowania i jesteśmy tutaj, aby mu pomóc, a nie komplikować życie. Staramy się, aby był szczęśliwy, tak jak na to zasługuje, a na pewno nie po to, żeby nic nie robił! Będzie robił swój dyplom we Francji, więc nie będzie mógł przebywać każdego dnia z pierwszą drużyną. Lepiej, żeby wyrobił licencję, póki jest jeszcze młody.

Jest między wami jakiś konflikt?
Nie, nie ma żadnego.

Wydaje się, że wolał pan, aby Zidane bardziej wspierał pana w zeszłym sezonie w walce z arbitrami...
To nie jest prawda. (Mou wzdycha) To nie jest prawda! Jestem na tyle duży, że nie potrzebuję nikogo do obrony.

Ale często znajdował się pan sam w pierwszej linii.
To nie jest problem. Wróćmy do rozmowy o piłce. O piłce!

Co odpowiada pan tym, którzy twierdzą, że Real nie robi postępów?
Nie odnaleźliśmy jeszcze tego niewiarygodnego poziomu z zeszłego roku pod względem wyników i jakości gry. Jedyną rzeczą do poprawy jest głowa. Nie osiągnęliśmy szczytu motywacji. Trochę się męczyliśmy. Jesteśmy w trakcie odzyskiwania naszych dawnych odczuć i odpowiedniego poziomu. Wiemy, że jesteśmy bardzo, bardzo silną drużyną. Dzisiaj jesteśmy daleko od tamtej drużyny.

Mówił pan o niewiarygodnej jakości gry. Jednakże, jeśli porównamy Barçę i Real...
(Mou przerywa) Ja preferuję ten Realu Madryt! Zdecydowanie!

Pytanie czy...
(Mou powtarza) Styl Realu podoba mi się o wiele bardziej.

Niech pan zapomni, że jest pan trenerem Realu. Jako amator cieszyłby się pan grą Barçy?
Nie, ale kocham futbol, który wygrywa! A Barça to futbol, który wygrywa. Wygrali wiele tytułów i jestem pewny, że wygrają ich więcej. Ale z punktu widzenia koncepcyjnego bardziej lubię grę Realu. Ten z zeszłego sezonu, ten, który osiągnął imponujący poziom efektywności, z fantastyczną jakością pod względem spektaklu. To było naprawdę piękne, tak! (Mou się rozpala) Nawet w tym sezonie mamy spektakl o wielkiej urodzie. Strzeliliśmy już dwa fantastyczne gole! Real nie czerpie korzyści z kampanii reklamowej, tak jak inne kluby. Bramka Benzemy to nie tylko jego przewrotka. Pod względem estetycznym to zakończenie cudownej kolektywnej akcji. Pierwszy gol Cristiano z Barceloną to czternaście podań przed bramką. (Mou liczy) Jeden, dwa, trzy... Czternaście! To fantastyczna piłka. Fantastyczna!

José...
Fantastyczna!

Dlaczego więc większość ludzi jest pro-Barça? Bo kataloński styl gry mniej polega na sile, na mięśniach?
Mnie gra Realu urzeka i osoba, która przekona mnie, że istnieje atrakcyjniejszy i bardziej ujmujący styl jeszcze się nie urodziła. Są ludzie, którzy tak jak ty twierdzą, że gra Barçy im się podoba. A ja poznałem też ludzi, których ta gra nudzi. Ja nie zaliczam się ani do jednych, ani do drugich! Ja mam szacunek. Ja przyznaję, że trudno jest grać tak jak oni. To jest dobrze zdefiniowany styl, adekwatny do talentu zawodników. Ok, doskonale, całkowity szacunek. Ale powiem ci też jedno: wyjmij głównych aktorów tego zespołu i zobacz wyniki! Wyjmij najważniejszych zawodników i zobacz różnicę pomiędzy nimi a innymi zespołami, które starają się grać w tym stylu.

Ale bez swoich najlepszych graczy każdy zespół napotkałby trudności, prawda?
Myślę, że nadszedł moment, abyśmy mniej rozmawiali o nich, abyśmy nie szukali bezsensownych porównań z nimi. Po co o nich rozmawiać? To Real jest mistrzem Hiszpanii! To Chelsea jest mistrzem Europy! Barcelona na ten moment nie jest ani jednym, ani drugim.

Są na czele ligi i...
To wielka drużyna, może znów zacząć wygrywać, ale spokojnie, spokojnie. Szanujmy wszystkich. Dlaczego nie porozmawiamy o Juve, które prezentuje znakomite statystyki, gra w stylu innym niż Real Madryt, niż Barça, bo futbol włoski jest inny. Ja, gdy buduję zespół, dostosowuję się. Aby wygrać Premier League, Scudetto, La Liga należy cenić lokalną estetykę we właściwy sposób.

Pan bardziej ceni Picasso czy Moneta?
Moneta. Ale chylę też czoła przed Picasso! Gdybym miał pieniądze, ale takich nie mam...

Naprawdę nie miałby pan pieniędzy nawet na mały obrazek?
(śmiech) Nie, amigo, ale gdybym mógł sobie pozwolić na zakup arcydzieła do mojego salonu, wziąłbym Moneta. A milion osób powie: "Szaleniec, trzeba było kupić Picasso!" Gdzie jest racja? Cieszę się, że Real spełnił się w zeszłym sezonie i mam nadzieję, że szybko wrócimy na ten poziom. W poprzednim sezonie Real Madryt miał wyniki, sposób gry, efektywność i spektakl. Pokazał prawdziwą tożsamość! To ważne, tożsamość! Niektóre zespoły chcą naśladować ideał doskonałości, ale jeśli nie przegonisz tego ideału, zawsze będziesz tylko kopią. Ten Real ma prawdziwą tożsamość w grze.

Tożsamość historycznie odpowiednia dla Realu czy dla Mourinho?
Nie, dla Realu. Mourinho, aby wygrywać z Interem, musiał zaadaptować określony punktujący styl. Tak samo w Chelsea i Porto. Gdy siedzisz długie lata w tym samym klubie, masz szansę scementować także osobisty styl. Ja jestem w klubie dwa i pół roku, maksimum trzy lata, i jestem w pełni zaadaptowany. Tutaj jest inny etap w mojej karierze. My już wygraliśmy i chcemy wygrywać w charakterystycznym stylu, który mi się podoba. Szczerze.

Jeśli nie wygra pan Ligi Mistrzów, będzie to pana osobista porażka?
Nie. Jeśli nie wygramy jej w tym sezonie, to wygramy ją w przyszłym!

Z Realem Madryt?
Tak.

Jeśli pan wygra, będzie to dla pana bodziec do opuszczenia klubu przed końcem kontraktu, który wygasa w 2016 roku?
Nie. Zrobię tak, jeśli mnie wyrzucą! Gdy podpisuję umowę, podpisuję ją z przekonaniem, iż będą ją respektować. Z intencją budowania, zostawienia następcy gotowych fundamentów. Jestem tu, by budować.

Kiedyś powiedział pan, że któregoś dnia wróci do Anglii...
To pewne!

Nie uważa pan, że przez tego typu deklaracje pana przyszłość jest bardziej mglista?
To nie są kalkulacje. Nie przewiduję przyszłości, ja tylko mówię, że myślę o powrocie do Anglii, ale po etapie w Realu, najwcześniej w 2016 roku.

Ale nie wyklucza pan Paris Saint-Germain?
Nie wykluczam niczego. Albo prawie niczego! Ostatni raz, gdy pytano mnie o Paris Saint-Germain, powiedziałem, że mają już wielkiego trenera i że Paryż nie potrzebuje Mourinho. Kropka!

I?
To zdanie zostało usunięte i spadł na mnie ciężar. Podoba mi się tu gdzie jestem. Oto prawda.

A co pan sądzi o projekcie PSG?
Nie widzę w Paryżu Lizbony, Londynu, Madrytu czy Mediolanu. Prawie wszystkie duże miasta mają wspaniały zespół, a ja na tej liście nadal nie widzę Paryża. Platini chce otworzyć Ligę Mistrzów, to miłe, ale to wielkie stolice najwięcej dają, a wśród nich nie widzę Paryża. To ulegnie zmianie, to jasne. Gdy rośnie, wytwarza przeciwciała. Jak Chelsea za wczesnego Romana, Ranieriego i mnie. Milioner, magnat, zakupy, to zaskoczy. Jednak gdy chcemy szybko urosnąć, istotą jest dokonanie wielkich inwestycji. Jeśli nowy patron przyjeżdża do Paryża i chce po prostu zarobić w dziesięć lat, to ok, budowa może zająć trochę czasu. Jednakże, jeśli mówisz o szybkich celach, o trzech, czterech, pięciu latach, musisz inwestować.

Czy możemy już traktować PSG jako poważnego klienta na arenie europejskiej?
Po 1/8 finału wszystko może się zdarzyć. Później, jeśli poszczęści im się w losowaniu 1/4 finału, Paryż może dać radę. Ale to wciąż nie jest wielki zespół. To dobry zespół z kilkoma świetnymi graczami. To może wystarczyć. Jeśli zapytasz mnie: "Czy Leonardo i Carlo zasługują na wygranie Pucharu Europy już w tym sezonie?", odpowiem, że nie. Dajmy im czas na scementowanie. Teraz jest to klub, który buduje struktury, w którego szeregach gra Thiago Motta, Thiago Silva, Pastore, Ibra, Lucas, który dopiero przyjdzie, i nie wiem kto jeszcze.

Finansowe fair play nałożone przez Platiniego lub najazd inwestorów takich jak Katarczycy w PSG mogą zaszkodzić Realowi?
Przeciwnie, Real może na tym skorzystać. Tak samo Barça, Manchester, kluby niemieckie. W tych klubach spełnione są wszystkie warunki, aby generować zyski. Real, z prezesem niezrównanym w kwestiach zarządzania, tylko na tym skorzysta.

Komu dałby pan Złotą Piłkę?
Po pierwsze, należy szanować tych, którzy głosują. Ja nie głosuję i im bliżej głosowania, tym bardziej będę zamykał usta w tym temacie. Już mówiłem, myślę, że Cristiano i Messi są na najwyższym poziomie. Możemy teraz uznać, że wygłaszam tezy na korzyść mojej parafii, ale w zeszłym sezonie Cristiano nie miał sobie równych. Nie mówię, że Cristiano jest gorszy czy lepszy, ale wygrał ligę wszystkich rekordów, rozegrał półfinały Ligi Mistrzów i Euro z reprezentacją, która nie została stworzona do wygrania tego turnieju, reprezentacją, której już wcześniej przewodził. To nie są porażki, za które można przypisać mu odpowiedzialność.

A jeśli Messi znów wygra?
Jeśli wygra, to wygra. Nie usłyszycie z mojej strony nawet słowa. Szacunek. Jeśli wygra, powiem: brawo! Ale moje przekonanie jest takie, że niemożliwe jest, aby Messi zdobył cztery statuetki, a Cristiano tylko jedną. Ponadto, w zeszłym sezonie Messi przegrał w ćwierćfinale Copa América, która rozgrywana była w Argentynie. W jego własnym kraju. To ogromna porażka.

Obwinia pan jego samego?
Dobrze, to nie jest jego osobista porażka, ale to on jest głową swojego zespołu.

Według pana kto zasługuje na tytuł najlepszego trenera 2012 roku?
Moim zdaniem błędem jest stawianie na tej samej płaszczyźnie trenerów klubowych i selekcjonerów. To nie ta sama robota. Nie ma porównywalnych punktów w tej pracy.

Kto wygra?
Nie wiem. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. Zobaczymy. Czekam z wielkim spokojem.

Już raz pan wygrał. Czy to dla pana ważne?
To było ważne, tak. Miłe, znaczące, bo jesteś pierwszy. Także zasłużone. W tamtym roku nie było wątpliwości, bo z Interem wygrałem wszystko. Rok temu statuetkę otrzymał Guardiola i stwierdziłem, że to doskonały wybór, normalny, ponieważ zdobył wiele tytułów z Barceloną.

A jeśli wygra hiszpański selekcjoner Vicente del Bosque?
Jeśli wygra, to wygra!

Tak czy inaczej, będzie to triumf ligi hiszpańskiej?
Myślę, że gdy odbywa się mecz Barça-Real, świat się zatrzymuje. Złoto futbolu jest tam. Dwaj najlepsi piłkarze, dwaj wielcy historyczni rywale, tak, dotykamy złota futbolu. W zeszłym sezonie byliśmy blisko wielkiego finału. Fakt, że półfinały zbiegły się z El Clásico był fundamentalny dla skutku takiego, iż nie odbył się finał, którego cały świat chciał i oczekiwał: Barcelona kontra Real Madryt. Ale w tym smutku byłem zadowolony, że wygrała Chelsea. Patrząc na jej trajektorię, Chelsea zasłużyła na ten zaszczyt.

Marzy pan o tym wielkim finale?
Biorę go w ciemno! Ale najpierw musimy pokonać Dortmund, City, będzie bardzo trudno. Bardzo trudno.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!