Advertisement
Menu
/ Newsweek

Święta Wojna

Artykuł red. Małgorzaty Święchowicz dla polskiej edycji Tygodnika <i>Newsweek</i>

Dzięki uprzejmości Newsweeka zamieszczamy artykuł redaktor Małgorzaty Święchowicz z najnowszego, papierowego wydania społeczno-politycznego, a ostatnio i bardziej sportowego, Tygodnika opiniotwórczego.

-----------------------------------

Gdy w walce o mistrzostwo Hiszpanii Barça uległa Realowi, a później pokonana przez Chelsea odpadła z Ligi Mistrzów, polscy kibice zespołu z Madrytu nie posiadali się z radości. Ta dobrze naoliwiona maszyna do wygrywania, duma Katalonii, w końcu zazgrzytała. Dwie prestiżowe porażki w jednym tygodniu – tego nie było od dawna! - Kupcie sobie zatyczki do uszu, żeby nie słyszeć, jak fetujemy - dogryzali fanom Barcelony kibice Realu. Ileż mieli radości z ich bólu.

- A to ból straszny - mówi Aleksandra Wójcik, studentka politologi z Kielc. Kiedy jej ukochana Barcelona przegrywała, Ola oglądała to ze znajomymi w pubie i nie dowierzała. - Najpierw nic nie czułam, nie docierało do mnie, że to dzieje się naprawdę – wspomina. Była w szoku. Dopiero gdy w domu puściła sobie wszystko jeszcze raz, sytuacja po sytuacji, niedowierzanie ustąpiło bolesnemu poczuciu klęski.

Ten sam ból czuł Darek Dobek, fan Realu, gdy to jego klub dzień później odpadał z Ligi Mistrzów. Pod koniec meczu z Bayernem aż bał się patrzeć na boisko. Piłkarze byli na Estadio Santiago Bernabeu, a on z kolegami w krakowskim pubie przy ulicy Mikołajskiej. Ta odległość wcale nie pomagała nabrać dystansu do gry. Gdy zaczęły się rzuty karne, wszyscy w pubie zamknęli oczy. Nie trafił Ronaldo, nie trafił Kaka. No i katastrofalnie chybił Sergio Ramos.

Używanie mieli ci drudzy. Z radością zapychali znajomym fanom wrogiego klubu skrzynki e-mailowe zdjęciami Ramosa szukającego swojej piłki wystrzelonej w kosmos. Oto macie, zwolennicy Realu, galaktyczny sukces!

Sezonowiec i zdrajca.
– Kontrowersje między polskimi fanami Realu i Barçy to na pewno ciekawy temat. Ale lepiej w to nie wchodzić. Grząski teren – ostrzega Grzegorz Kurek z Nowego Sącza.

Jest nauczycielem języka angielskiego w Gimnazjum nr 2 w Nowym Sączu. W każdej klasie są kibice Barçy albo Realu. W pokoju nauczycielskim Grzegorz jest za Realem, a ksiądz katecheta za FCB. Podziały w szkole nie są jednak poważne, bardziej zacięte spory o wyższość jednego klubu nad drugim toczone są na forach internetowych, w tym serwisu Realmadrid.pl, który anglista redaguje po lekcjach. Widzi, jak czasami się tam kotłuje. Są docinki, z których można się pośmiać, ale są też groźby: jedni drugich straszą, że jak zobaczą w koszulce wrogiego klubu, to będzie łomot.

Pretekstem do kłótni może być cokolwiek: taktyka jednego lub drugiego klubu, zarobki piłkarzy, a nawet to, co kto ma na włosach – czy za dużo żelu, czy w sam raz.

O zgodę trudno nawet w ocenie skuteczności snajperów, choć przecież celne strzały łatwo policzyć. Ale co tam liczby. Jeśli dla jednych Leo Messi to zasłużony zwycięzca tego sezonu, niespotykany geniusz, arcymistrz, to dla drugich – bezmyślna pchła wbijająca gole, karzeł, który nie dorasta do pięt Cristiano Ronaldo. Dla tych, którzy kibicują Realowi, ci po stronie Barçy są często po prostu „pedałami z Farselony”. Dla zwolenników Barçy Real to „sreal”.

I jeszcze jedno: niemile widziane jest zachwycanie się raz grą tego klubu, raz tamtego. Ktoś, kto tak robi, to w nazewnictwie kibiców obrzydliwy sezonowiec, przerzut. Zdrajca. Dziwka.

Gdy ostatnio w Hiszpanii rozgrywane było Gran Derbi, polscy fani Barcelony zorganizowali ogólnopolski zlot w Sopocie, żeby na wielkim ekranie i w swoim gronie obejrzeć – jak się spodziewali – kolejne zwycięstwo ukochanego klubu, tak doskonałego, że aż nie z tego świata.

W tym czasie fani Realu Madryt – najlepszego klubu w galaktyce – też zorganizowali sobie zlot, ale we Wrocławiu. Stawili się wszyscy na biało, jak białe są stroje ich ulubionych piłkarzy, i zakazali wstępu komukolwiek, kto byłby nosicielem blaugrany, czyli czerwono-niebieskich kolorów Barçy. Obwiali się prowokacji.

– Oto skutki tego, co się w naszym społeczeństwie zaczęło dziać kilka lat temu – analizuje sprawę poważnie politolog i socjolog profesor Radosław Markowski z SWPS. – Wtedy zaczęliśmy się ostro dzielić i teraz trudno szukać tolerancji dla kogokolwiek i w jakiejkolwiek dziedzinie. Kogo by ciekawił „inny”? Kto by go chciał szanować? – pyta profesor. – Odmienność stała się wroga, najlepiej ją zniszczyć – mówi.

Nic dziwnego, że kiedy Jarosław Kuźniar, dziennikarz TVN24, publicznie przyznał się do kibicowania Realowi, zaczął dostawać e-maile z wyzwiskami i rady, by siedział cicho. Z kolei komentator sportowy Tomasz Zimoch strasznie wkurzył ludzi, bo w ubiegłym miesiącu, gdy w półfinale Ligi Mistrzów jego ukochana Barcelona szykowała się do walki z Chelsea, napisał na blogu, że nawet ten, kto kibicuje Realowi, powinien w tym momencie stać się na chwilę barcelończykiem i trzymać kciuki za dotychczasowego wroga. „Panie Zimoch, co Pan bierzesz?”; „Jesteś normalny?”; „Zacznij się leczyć!” – pisali do niego internauci.

Walka na flagi.
W hiszpańskiej wsi Pinos Puente powstał klub miks, zrzeszający fanów Barcelony i Realu. Spotykają się w jednym pubie, razem oglądają mecze. Polacy nie mogą się nadziwić: u nas coś podobnego raczej nie mogłoby się zdarzyć. – Na pomysł, żeby wspólnie kibicować – mówią – mogły wpaść tylko jakieś wiejskie niedorozwoje.

Darek Dobek, student krakowskiego Uniwersytetu Ekonomicznego, prezes Águila Blanca (to oficjalna peńa, czyli polski klub fanów Realu Madryt), twierdzi, że można byłoby kiedyś spróbować spotkać się w jednym miejscu z fanami Barçy, zrobić taki eksperyment. Na razie jednak wspomina, jak rok temu w czasie Gran Derbi w finale Pucharu Króla spotkał się z kolegami w pubie, oglądali mecz i cieszyli się, że Real jest górą. Skandowali radośnie, a barman – kibic Barcelony – podszedł i wyłączył telewizor. Koniec oglądania. Tak tu ludziom puszczają nerwy.

– Bo to potworne emocje. Święta wojna – mówi Katarzyna Cenian z Lubina. Ona jest całym sercem za klubem z Madrytu, choć powinna w zasadzie trzymać kciuki za miejscowe Zagłębie Lubin. Kiedyś nawet próbowała, chodziła na ich mecze, ale niestety nie czuła nawet ułamka tego, co wtedy, gdy patrzy na grę Realu. Tylko Real ją urzeka, porywa, uskrzydla. I równocześnie potwornie wyczerpuje. – Szczególnie po meczach z Barceloną trudno mi się ogarnąć, wrócić do życia – tłumaczy.

– Czasami zastanawiam się: co ja najlepszego robię? Mam 31 lat, powinny mnie pochłaniać obowiązki domowe: mąż, dzieci, obiady. A ja wydzieram gardło, żeby tylko wygrała moja Barça – opowiada Natalia Nowakowska z Warszawy. Gdy gra idzie o ważny tytuł, bierze urlop, jedzie na mecz. Kibicuje – jak sama mówi – wręcz fanatycznie.

Fanatyczni kibice jeżdżą na mecze swojego klubu, także te mniej ważne oraz wyjazdowe, na które nawet Hiszpanom nie chce się jeździć. Żeby móc czytać regionalne dzienniki sportowe, Polacy uczą się hiszpańskiego (ci, którzy są za Realem) albo katalońskiego (ci, co za Barceloną). Polskie fankluby zarówno FC Barcelony, jak i Realu Madryt podpisały umowy ze szkołami językowymi: dla kibiców są zniżki za kurs, nawet do 20 procent

„De las glorias deportivas” – śpiewają równo z Hiszpanami ci, którzy są zrzeszeni w Águila Blanca (w sumie ponad 700 osób, w tym 30 kobiet). Gdy lecą na mecz Realu, biorą ze sobą 3-metrową biało-czerwoną polską flagę.

– My bierzemy 10-metrową – podbijają stawkę członkowie Fan Club Barça Polska. Mają większą flagę, dwa razy więcej członków i jeszcze bardziej się poświęcają, bo na mecze nie latają, ale jeżdżą autokarami. – Choć do Barcelony mamy prawie 2,5 tys. km, to bywamy na Camp Nou częściej niż miejscowe peńe – podkreśla Tomasz Lasota, prezes FC Barça Polska. – Łączy nas wspólnota losów. To właśnie powoduje, że Polacy tak żarliwie kibicują Katalończykom. Rozumiemy ich, za generała Franco byli represjonowani, silne jest w nich dążenie do autonomii. Są za wolnością tak jak my.

O Euro pomyśli się później.
To, że polskich kibiców bardziej emocjonuje FC Barcelona niż Śląsk Wrocław, Real Madryt bardziej niż Lech Poznań, było jasne już trzy lata temu, gdy IQS Quant Group na zlecenie „Gazety Wyborczej” przebadał preferencje polskich kibiców.

– Teraz to już nawet reprezentacja narodowa nie jest w stanie nas tak emocjonować, jak Barcelona i Real – przypuszcza Jarosław Kuźniar.

Gdy Franciszek Smuda podawał szeroki skład naszej reprezentacji na Euro 2012, polskich fanów hiszpańskiej piłki bardziej interesował wynik meczu w Bilbao. Real wygrał trzema bramkami. Hura – cieszyli się ci, którzy nie są za Barceloną. – Mamy mistrzostwo Hiszpanii!!!

– O Euro pomyśli się później. Teraz liczy się tylko Real – mówi Grzegorz Kurek z Realmadrid.pl.

Fani Barçy też jeszcze nie żyją Euro, wciąż przeżywają mecz z Espanyolem – ostatni, w którym zespół do walki poprowadził Pep Guardiola. Aleksandra Wójcik, studentka z Kielc, wydała oszczędności zbierane przez rok, by tylko być w tym momencie na Camp Nou. Skrzyknęło się ponad 120 osób polskiego klubu Barçy. Stali wśród Kastylijczyków. Stadion płakał. T’estimem Pep – kochamy cię – krzyczeli.

– Historyczny moment, niezwykły. W tym meczu strzeliliśmy cztery gole, a gdy Messi biegł przez całe boisko, żeby przytulić się do Guardioli, jak syn do ojca… tego nie da się opisać – Tomasz Lasota, prezes polskiego fanklubu Barçy, nie chce nawet szukać słów, bo nie ma takich, które oddałyby to, co się wtedy działo na stadionie. Polska grupa została zaproszona na spotkanie z wiceprezydentem klubu Jordim Cardonerem. Dali mu prezent, jaki przygotowali dla Guardioli na pożegnanie – tabliczkę z wygrawerowanym podziękowaniem. – Obiecał, że przekaże – mówi Lasota. – Powiedzieliśmy, że to od wszystkich kibiców z Polski.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!