Advertisement
Menu

Poprawiny

Niedziela, godzina 20.00

Powoli sezon dobiega końca. Królewskich czeka jeszcze tylko podsumowujący mecz z Mallorcą. Mecz, którego wygrywać bynajmniej nie musimy, lecz z wielu powodów powinniśmy.

O setkę
Los Blancos mają w tej chwili na koncie 97 punktów. Zakończenie sezonu z trzycyfrowym dorobkiem samo w sobie jest historycznym osiągnięciem. Poza tym zaledwie trzech goli brakuje do pułapu 120. Te liczby najlepiej zadają kłam teoriom o „defensywnej taktyce” Mourinho, o „autokarze w bramce” i podobnym. Źle jest czynić z takich rekordów cel sam w sobie, ale tym razem istnieje cel faktyczny, cel retoryczny.

Dużo zależy od drużyny, na jaką postawi The Special One. Może posłać do walki najsilniejszą jedenastkę, by tym samym zwiększyć prawdopodobieństwo wysokiego, przekonywającego zwycięstwa i godnie pożegnać się z Estadio Santiago Bernabéu do inauguracji przyszłego sezonu. Takie rozwiązanie zdają się sugerować hiszpańscy żurnaliści, ale być może zobaczymy na murawie innych graczy? Kaká mógłby się pożegnać z madrycką publicznością, możliwe, że na zawsze. Raúl Albiol – to samo. Kilku młodszych piłkarzy mogłoby liznąć trochę pierwszoligowego futbolu. Gdyby jednak okazało się, że w ten sposób, podobnie jak Barcelona, zakończylibyśmy sezon remisem, byłoby przykro, byłoby żal tej nieszczęsnej setki.

Bo to Mallorca
Swego czasu ekipę z Balearów mogliśmy określić tylko jednym słowem: nemezis. W czasach, gdy grał tam jeszcze Samuel Eto’o, ekipa w czerwonych koszulkach niemiłosiernie zamiatała nami murawę (i to częściej murawę Bernabéu niż własnego stadionu). 1:5 w końcówce sezonu 2002/2003 szczypie po dziś dzień, a przecież kameruński supersnajper zdobył wówczas zaledwie jednego gola. Ciekawe, do jakiej muzyki tańczyli na pomeczowej imprezie…



Ale już na poważnie: Samuel od dawna gra już w Dagestanie, tymczasem Mallorca od kilku sezonów stara się pukać do krajowej elity. W poprzednim, wyjątkowo słabym sezonie, ledwie ocalała przed spadkiem, jednak teraz wróciła do zażartej walki o „Top 6”. Podopieczni Joaquína Caparrósa na pewno zagrają w Lidze Europejskiej, jeśli wygrają w Madrycie (niedoczekanie) lub też ani Levante, ani Osasuna nie zdobędą w swoich meczach większej liczby punktów niż Mallorca z Los Blancos. Klub, gdzie wiceprezesuje znany nam skądinąd Llorenç Serra Ferrer, zdobył jak dotąd 52 oczka, pokonując ostatnio na przykład Saragossę, Getafe czy właśnie Levante.

Głównym goleadorem Mallorki jest jej wychowanek, Víctor Casadesús, który ma w tym sezonie dziewięć goli w meczach ligowych. Może nie jest to imponujący wynik, trzeba jednak pamiętać, że mecze naszych dzisiejszych rywali często kończą się wynikiem 1:0, teoretycznie więc te dziewięć goli mogłoby się przełożyć na 27 punktów. Strzelcem numer dwa jest 25-letni reprezentant Izraela Tomer Hemed (osiem bramek), mający już na rozkładzie Ikera Casillasa z meczu w 19. kolejce, wygranego przez nas 2:1. Do tej pory osiemnaście razy wybiegł w podstawowym składzie, jedenaście razy zaś jako rezerwowy i wiele wskazuje na to, że dziś nadejdzie raz dwunasty.

Marca sugeruje, że Caparrós postawi na ustawienie trochę bardziej defensywne niż zwykle, nastawione na ostrą, defensywną walkę w środku pola. Kluczową rolę będą mieli do odegrania defensywni pomocnicy Tomás Pina i doświadczony José Luis Martí. Víctora będą wspierali Pedro Bigas, Francuz Michael Pereira i Urugwajczyk Chori Castro. Linię defensywną sformują Pau Cendrós, wypożyczony z Genoi Chico Flores, Urugwajczyk Pablo Cáceres oraz Iván Ramis. Z tej dziesiątki większość to wychowankowie Mallorki. W bramce stanie kolejny Izraelczyk, 34-letni Dudu, który w La Liga rozegrał już z górą ćwierć tysiąca meczów.

Czy to jest skład, który może powstrzymać kolosalną siłę ofensywną Realu Madryt? Tak, z całą pewnością tak. Każdy z tych piłkarzy z osobna to co najwyżej przeciętniak, wszyscy razem jednak tworzą pierwszorzędnie zgraną ekipę. Do tego ekipę, która z meczów wyjazdowych przywiozła w tym sezonie dwadzieścia punktów. Więcej na cudzych boiskach zdobył tylko Real Madryt (50), FC Barcelona (39) i Valencia (24).

Dla tradycji
Przyznaję, że ten powód może być mocno indywidualny. Dla mnie wszakże jednym z najmilszych – i najlepszych – wspomnień w życiu kibica Realu Madryt jest mecz z Mallorcą w czasie drugiej kadencji Fabia Capello. Mecz, który dał nam mistrzostwo i – co nie mniej ważne – fenomenalne popisy komentatorskie Raya Hudsona. Jakże zmienił się Real Madryt od tamtego sezonu. Przecież wcale nie minęło tak dużo czasu, a tymczasem z zawodników, którzy pojawili się na murawie w tamtym spotkaniu, w kadrze Los Blancos pozostało tylko… Zresztą sami policzcie, zobaczymy, kto pierwszy poda dobrą odpowiedź.



Zresztą nie, to nie jest „jedno z najmilszych wspomnień”. Dzięki ekstatycznemu komentarzowi Raya Hudsona i jego kolegi to jest najmilsze wspomnienie. Nie najlepsze, ale najmilsze właśnie. Niech się chowają hiszpańscy komentatorzy udający indyki.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!