Advertisement
Menu

Tridente prowadzi do ćwierćfinału

Królewscy zwyciężają gości z Moskwy

Real Madryt ćwierćfinalistą Ligi Mistrzów. Po zeszłotygodniowym pogromie Bayeru Leverkusen przez Barcelonę i wczorajszej kanonadzie Bayernu Monachium na Allianz Arena, Europa zastanawiała się, czy Królewscy dołączą do tego grona, serwując gościom z Moskwy festiwal strzelecki.

Po części udało się, piłkarze Mourinho kontrolowali spotkanie, choć kilka razy goście dali Królewskim się poważnie we znaki, swój nienajgorszy występ w stolicy Hiszpanii dokumentując honorową - przepiękną, swoją drogą - bramką. Ale w ostatecznym rozrachunku to gospodarze rządzili na murawie od początku do końca. Pierwsza w tym meczu bramka przyszła w dwudziestej szóstej minucie, była ona konsekwencją prawie półgodzinnych nieustannych ataków drużyny gospodarzy. Higuaín, któremu zaufał Mourinho, odpłacił się za to, kierując piłkę do bramki z najbliższej odległości po podaniu Kaki. Tak jak można się było spodziewać - gol przyniósł więcej spokoju i do przerwy emocji było już niewiele.

Dziesięć minut po przerwie dał o sobie znać bardzo aktywny w tym spotkaniu Cristiano Ronaldo, który podwyższył wynik firmowym strzałem z dystansu. Widocznie bramkarz gości, Czepczugow niedostatecznie przestudiował występy Portugalczyka, bo wiedziałby, iż takie piłki się wybija - pewnośc siebie zgubiła jednak Rosjanina i na tablicy widniał już wynik 2:0.

W tym momencie spór, kto awansuje, jeśli w ogóle istniał przed meczem, właśnie się skończył. W minucie siedemdziesiątej pojawił się na boisku ten, który w pierwszy meczu boisko przedwcześnie, czyli Karim Benzema. I w sposób najlepszy z możliwych odbił sobie niepowodzenie w tamtym meczu - golem zdobytym zaledwie minutę po wejściu. Bramką dla gości pachniało natomiast od początku. Pierwszą groźną sytuację w rewanżu miało właśnie CSKA, ale po strzale Doumbii piłka minęła poprzeczkę. W siedemdziesiątej siódmej minucie Tošić pokazał koledze na napadu, jak powinno się to robić. Gdy stadion był w połowie pusty, padł jeszcze jeden gol, ponownie autorstwa Cristiano Ronaldo, tym razem po podaniu Karima Benzemy.

Wynik dzisiejszego meczu jest więcej niż zadowalający, aczkolwiek tego samego nie można napisać o grze. Szczególnie w defensywie. Po części wynikało to prawdopodobnie z rozluźnienia, ale formacja obronna nie spisała się na przestrzeni całego meczu tak, jak zakładał zapewne Mourinho. Najważniejszy jest jednak awans, bo o mankamentach nikt oprócz trenera nie będzie jutro pamiętał. Bardzo dobrze z kolei zaprezentował się tercet ofensywny w osobach Pipity, Benzemy i Cristiano Ronaldo. Kolejne emocje już w piatek, przy losowaniu par ćwierćfinałowych.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!