Advertisement
Menu

Łatwo, prosto i przyjemnie

Królewscy królowali na boisku

Real Madryt przystępował do spotkania z Espanyolem znając wynik sobotniego starcia Barcelony ze Sportingiem Gijón na Camp Nou. Królewscy musieli zareagować. Nie tylko na wynik Blaugrany, ale także na nie najlepszy obraz gry pozostawiony przed tygodniem w Vallecas. Udało się.

Wiele razy w tym sezonie nawet wysokie wyniki drużyny prowadzonej przez Mourinho nie oddawały tego, co działo się na boisku lub też gra była lepsza niż końcowe rezultaty. Tym razem było tak, jak wskazywała po końcowym gwizdku tablica wyników: łatwo, prosto i przyjemnie. W niedzielę udało się nie stracić gola w pierwszych minutach i choć piłka do siatki wpadła "dopiero" w dwudziestej trzeciej minucie, Real Madryt kontrolował mecz w stu procentach, przyspieszając czy zwalniając w zależności od chęci. W pierwszym kwadransie można było zaobserwować, że Los Blancos nie mogą się odnaleźć w nowej sytuacji - po trudnym zeszłotygodniowym meczu z Rayo Vallecano, obrońcy Espanyolu zostawiali swoim przeciwnikom tyle miejsca, że ci nie radzili sobie z mnogością opcji do wyboru.

Wynik meczu otworzył - który to już raz? - Cristiano Ronaldo, po bardzo ładnej asyście Higuaína. Spory udział przy tym trafieniu miał także Mesut Özil, który wykorzystał błąd obrońcy rywali przy wyprowadzaniu piłki. Piętnaście minut później kolejna - najlepsza w meczu - akcja zakończyła się golem Samiego Khediry. Do przerwy wynik mógł się zmienić jeszcze za sprawą Higuaína, ale Argentyńczyk zmarnował okazję mając przed sobą tylko bramkarza gości, Casillę. I gdy wydawało się, że Pipita, wyglądając w pierwszej części meczu na wyraźnie psychicznie podłamanego, nie przełamie się, dwie minuty po rozpoczęciu drugich czterdziestu pięciu minut, trafił do siatki po wspaniałej akcji Kaki. Brazylijczyk w ogóle zasłużył na osobny akapit, bowiem takiego wydania zdobywcy Złotej Piłki z roku 2007 kibice Królewskich w tym sezonie jeszcze nie widzieli. Wypada mieć nadzieję, że to nie będzie kolejny pojedynczy zwrot i w końcu Bernabéu będzie mogło w pełni cieszyć się z obecności Brazylijczyka w składzie. Kaká potwierdził swoją niedzielną dyspozycję i wspaniale układającą się współpracę z Higuaínem w sześćdziesiątej szóstej i siedemdziesiątej ósmej minucie. Najpierw zdobył gola (po podaniu Pipy), a później ponownie obsłużył napastnika Królewskich, który ustalił wynik spotkania na 5:0.

Słabą, bardzo słabą połowę zaliczył Ricardo Carvalho. Połowę, bo po przerwie na murawie pojawił się Varane, który potwierdził, że może być jednym z głównych czynników odejścia portugalskiego obrońcy już latem. Królewscy po tym meczu mają na koncie osiemdziesiąt pięć zdobytych goli w Primera División. Jako pierwszy zespół w historii dokonali tego w pierwszych dwudziestu pięciu kolejkach sezonu.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!