Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Jedną nogą za burtą

Choć do spotkania obie drużyny przystępowały w formie dalece odbiegającej...

Choć do spotkania obie drużyny przystępowały w formie dalece odbiegającej od idealnej, to jednak w ostatnich meczach gra Barcelony wyglądała odrobinę lepiej, czego odzwierciedlenie mogliśmy ujrzeć tuż po godzinie 22:00. Może to i lepiej, młodzi madridistas poszli do łóżek i oglądanie takich katuszy zostawili nieco starszym i bardziej w bojach zaprawionym.

W obliczu absencji Di Maríi, Khediry i Arbeloi już wyjściowa jedenastka wywołała, przynamniej we mnie, nutkę zwątpienia. Ale grać trzeba. Barcelona rozpoczęła dosyć spokojnie, w swoim stylu długo utrzymując się przy piłce, a Real Madryt nastawił się na kontry i długo czekać nie musiał, bo już w 11. minucie Karim Benzema szybko uruchomił Cristiano. Portugalczyk po jednym zwodzie strzelił płasko, między nogami Pinto i mieliśmy 1:0. Początek wymarzony, ale jeszcze bez fajerwerków. Jednak kto by przypuszczał, że wyjmowanie piłki z siatki po strzale Ronaldo będzie jedynym momentem, w którym bramkarz Barcelony będzie miał piłkę w rękach? I się zaczęło, co nieuniknione. Wysoko postawiona linia obrony Realu Madryt nie potrafiła skutecznie ustawić pułapki offside'owej. Efektem tego było kilka bardzo groźny akcji zawodników Guardioli. Próbowali Alexis, Iniesta czy Messi, ale na posterunku był Iker, albo piłka lądowała na słupku lub trybunach. Do przerwy Madryt cierpiał niemiłosiernie, ale wynik był korzystny, więc, przynajmniej na tablicy świetlnej, jakoś to wyglądało.

Druga połowa rozpoczęła się najgorzej jak tylko mogła. I w najgłupszy możliwy też sposób. Nie chce mi się nawet sprawdzać, który to już raz w ostatnich spotkaniach straciliśmy bramkę z rzutu rożnego, naprawdę. Chcesz pokonać Real? Graj na rożne. Puyol w dziecinny sposób wykorzystał gapiostwo najgorszego na boisku Pepe i zapakował piłkę w siatce obok bezradnego Ikera. Najgorsze dopiero miało nadejść, bo miażdżąca przewaga Barcelony w pierwszej połowie oraz stracony gol na początku drugiej w ogólnie nie podziałały mobilizująco na zawodników Mourinho. Jakby nigdy nic. W międzyczasie wyprowadziliśmy drugą akcję w spotkaniu, bodajże w 58. minucie. Altıntop bardzo fajnie wkręcił w ziemię Iniestę, dorzucił w pole karne, jednak strzał Benzemy wylądował jedynie na słupku. Był to drugi i ostatni pozytywny akcent gry Blancos.

Od tej pory na boisku rządziła wyłącznie Duma Katalonii. Pominę faule czy bezmyślne zachowania niektórych zawodników. Kto widział, ten wie. Szerzej z pewnością przeanalizujemy to w najbliższych godzinach/dniach. Ataki Barcelony zazębiały się z minuty na minutę. W 77. minucie całą uwagę Królewskich skupił na sobie Messi, przełożył raz, drugi, podniósł głowę, przerzucił piłkę nad całą defensywą, a tam stał już… Abidal. No i co miał zrobić, kiedy stanął oko w oko z najlepszym bramkarzem świata według rankingu IFFHS? No jasne, że strzelić po długim rogu. Cisza na Bernabéu, Francuz z Alvesem tańczą, jednym słowem – impreza. I tak to mniej więcej wyglądało. Na boisku pojawili się co prawda Özil i Callejón, później jeszcze Granero (sic!), ale obraz gry gospodarzy nie zmienił się ani o jotę. I tak już to było do końca.

Cóż tu dużo pisać. Bojowych nastrojów nie było, lecz dość szybko strzelona bramka dała nam trochę wiary. A skończyło się jak zawsze. W zasadzie odniosłem wrażenie, że dziś mecz chcieli wygrać Altıntop i Cristiano. Gra tej dwójki to jedyne pozytywy wczorajszego upokorzenia, jeżeli w ogóle można mieć prawo się takich doszukiwać. Barcelona grała, my biegaliśmy i wybijaliśmy piłkę na oślep. Chyba nie tędy droga. Ktoś może powie, że widać progres, przecież miesiąc temu przegraliśmy 1:3. Przestawmy zatem rewanż o dwa miesiące do przodu, cofnijmy się jeszcze bardziej, to w myśl takiej żelaznej logiki na Camp Nou wygramy. Nie. Ja się taką grą Realu Madryt brzydzę. I jest mi po prostu wstyd.

Gratulacje.

Real Madryt 1:2 FC Barcelona
1:0, Cristiano Ronaldo, min. 11;
1:1, Carles Puyol, min. 49;
1:2, Eric Abidal, min. 77.

Real Madryt: Casillas; Altıntop, Sergio Ramos, Carvalho, Coentrão; Xabi Alonso, Pepe (Granero, 79'), Lass (Özil, 66'); Ronaldo, Benzema i Higuaín (Callejón, 66').

FC Barcelona: Pinto; Alves, Puyol, Piqué, Abidal; Busquets, Xavi (Thiago Alcântara, 85'), Iniesta; Cesc (Cuenca, 88'), Alexis Sánchez (Adriano, 82') i Messi.

Żółte kartki: Pepe, Coentrão, Callejón, Carvalho - Piqué Busquets, Puyol.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!