Advertisement
Menu

Wracamy do piekła

Przed meczem ze Sportingiem

El Molinón, asturyjski bastion Sportingu Gijón, uchodzi w Hiszpanii za jeden z tych stadionów, na których faworyci z zasady co najmniej raz na sezon tracą punkty. Nie jest wstydem tam zremisować czy nawet przegrać. Nie jest wstydem polec w walce z rywalem zmotywowanym do granic zdrowego rozsądku, nastawionym na walkę o każdą piędź ziemi, o każdą piłkę, do ostatniej minuty. Wstydem jest zlekceważyć podopiecznych Manola Preciado. Czystą głupotą jest zagranie w Gijónie rezerwami. Bo El Molinón to piekło.

Nieco ponad rok temu piłkarską Hiszpanią wstrząsnęła niezwykle medialna kłótnia José Mourinho i Manola Preciado. Portugalczyk zarzucił Hiszpanowi granie rezerwami przeciw Barcelonie, co według trenera Królewskich było nie tylko policzkiem wymierzonym Realowi, ale też zaprzeczeniem idei sportu. Szkoleniowiec Gijónu odpowiedział, że jego kolega po fachu to łajdak, który zasługuje na bliskie spotkanie z asturyjskimi ultrasami. Przed rozegranym 14 listopada meczem atmosfera była tak gorąca, że można było zgłupieć. Obie strony obrzucały się obelgami, piłkarze mniej lub bardziej otwarcie mówili o tym, że szykują się na bitwę. Już przed spotkaniem było jasne, że Los Blancos będą walczyli nie o zwycięstwo, ale o zdrowie i powrót do Madrytu bez ubytków w liczbie kończyn.

Wszystkie przypuszczenia się sprawdziły. Sporting wyszedł z nastawieniem, jakby stawką meczu był Puchar Mistrzów, złoty medal olimpijski i bukiet wyjątkowo ładnych kwiatów. Królewscy grali dobrze, ale nie mogli sforsować mocnych szyków obronnych gospodarzy. Ostra gra, szturchańce, drobne złośliwości i obelgi w stronę i ze strony kibiców wypełniły czas do 81. minuty, kiedy to niezawodny El Pipita wtoczył futbolówkę do siatki. Wybuch radości piłkarzy Mourinho pokazał, jak wielki ciężar zrzucił z ich barków sympatyczny Argentyńczyk. Potem jeszcze tylko czerwona kartka dla Botíi za próbę skrócenia o kilkanaście centymetrów nóg Cristiano, bliżej nieokreślone incydenty na parkingu i Real wrócił do domu. Uciekł z piekła z pełną pulą, by dziewiętnaście kolejek później w fatalnym stylu polec z tym samym rywalem na Santiago Bernabéu.

Ale to nieważne, bo Biali wracają wieczorem na El Molinón, by sprawdzić, czy nienawiść Asturyjczyków chociaż trochę przygasła. Wracają mocni jak nigdy, spokojni jak nigdy i jak nigdy pewni swego. Przez ostatnie lata przyzwyczailiśmy się do oglądania pleców pędzącej po kolejne tytuły Barcelony. Teraz my liderujemy w wyścigu. Zachwycamy na każdej płaszczyźnie i wreszcie mamy coś, co bez wahania można nazwać stylem. Mamy wszystko, by już za tydzień odprawić z kwitkiem Dumę Katalonii, a jeśli jesteśmy wystarczająco mocni, by pojedynkować się z najlepszą drużyną świata, prowincjonalny Sporting, nawet ze swoim piekłem, ze swoimi okrzykami Ese portugués hijo de puta es i ze swoim rzeźnickim podejściem, nie powinien stanowić problemu.

Gdyby grał Xabi Alonso, o wynik bylibyśmy spokojni. Niestety elegancki Bask swoim zawieszeniem za kartki sprawił, że w samym sercu drużyny pojawiła się wielgachna dziura, której nie da się załatać. Myślenie o tym, że ktoś może zastąpić Xabiego, jest myśleniem życzeniowym. Są ludzie nie do zastąpienia i jednym z nich jest właśnie urodzony w Tolosie pomocnik. Zarówno Marca, jak i As są zgodne – wychowanka Realu Sociedad zastąpi Nuri Şahin. Turek nie doszedł jeszcze do formy sprzed kontuzji, José Mourinho ciągle widzi pole do poprawy – widzi je każdy, kto oglądał dotychczasowe, bardzo przeciętne, występy byłego gracza Borussii – ale nie zmienia to faktu, że to właśnie 23-latek powinien wybiec w pierwszym składzie, by partnerować Samiemu Khedirze. Ciągle niezdolnego do gry Arbeloę zastąpi prawdopodobnie Lassana Diarra. Reszta składu, wobec ekspresowego jak zwykle powrotu do zdrowia Cristiano, bez zmian. Aha, na szpicy pewnie zagra Higuaín. Zresztą, co za różnica? Niezależnie od tego, który z pary naszych napastników wybiegnie w pierwszym składzie, przypuszczalnie gole zdobędą obaj. Takie są prawidła natury.

Jeśli chodzi o Sporting, to bać powinniśmy się jedynie ich defensywy. Na pozycji stopera gra wychowanek Barcelony Alberto Botía, który od wielu miesięcy ociera się o debiut w dorosłej kadrze Hiszpanii. Na razie jego największym sukcesem było załapanie się na listę powołanych przez Del Bosque. Katalończyk, mimo że przed sezonem mógł przebierać w ofertach klubów od Sportingu nieporównywalnie lepszych, został w Asturii i pewnie dyryguje linią obrony. Drugim defensorem, który może napsuć Królewskim krwi, jest Roberto Canella. Również on od jakiegoś czasu marzy o grze w dorosłej reprezentacji. Potencjał ma ogromny, bójmy się go. Po drugiej stronie bloku obronnego biega niewiele gorszy Damián Suárez. Cały tercet jest bardzo młody. Botía ma 22 lata. Canella i Suárez – 23. W ofensywie szanse na występ ponadprzeciętny ma przede wszystkim André Castro. Wypożyczony z Porto zawodnik ma w sobie to coś, co charakteryzuje graczy mających szansę na wielką karierę. Na razie jednak brakuje mu chłodnej głowy, a bez czystego umysłu i spokojnych myśli nie da się przeciwstawić Realowi Madryt.

Wygraliśmy na wyjeździe z niezwykle mocną Valencią. W derbach upokorzyliśmy Atlético. Nie mamy prawa bać się Sportingu. Jeśli José odpowiednio zmotywuje swoich podopiecznych, będzie dobrze. Jeśli wszystko zadziała, jeśli Şahin podoła zadaniu, El Molinón stanie się piekłem dla gospodarzy. Niech Barcelona widzi naszą moc, niech wie, że już niedługo pierwszym uderzeniem madryckiego młota naruszymy podstawy katalońskiego giganta.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!