Advertisement
Menu
/ soccernetnet.espn.go.com

Siła mediapunta

Felieton Phila Balla

Phil Ball jest autorem poczytnych książek o Realu Madryt i hiszpańskim futbolu oraz felietonistą ESPN.

---------------------------------------

Powodem do zajęcia się pozycją mediapunta był występ Davida Silvy w meczu Hiszpania - Szkocja w ramach eliminacji do Mistrzostw Europy w 2012 roku. Davida Silvy, który tamtego październikowego wieczora w Alicante rozpalił murawę boiska do czerwoności. Wynik 3:1 nie oddaje unicestwienia, jakie gospodarze zgotowali biednym Szkotom, a partidazo Silvy skłoniło mnie do refleksji nad hiszpańskim futbolem i odpowiedzi na pytanie, dlaczego zespół narodowy Hiszpanii wyprzedza pozostałe, choćby reprezentację Anglii, o lata świetlne. Pomimo siły i potęgi Premier League.

Pamiętam Davida Silvę z występów w drugoligowym Eibar w 2005 roku. Wielu znanych piłkarzy, choćby Xabi Alonso, było tam wypożyczanych za młodu, aby okrzepnąć fizycznie i nauczyć się twardej walki. Taka filozofia Eibar FC, taka karma trafiających tam zawodników.

Był to bodajże mecz przeciwko Elche, a Silva wyglądał tak cherlawo, jakby za chwilę miał na motylu odlecieć w siną dal. Chudziutki, delikatniutki, a i tak wodził rej na boisku. Gdy tylko gracze Elche mu na to pozwolili. I nadal trudno pojąć, jak wiele Silva już osiągnął, i jak daleko zaszedł. Jak świetnie potrafił przystosować się do wysokich wymogów fizycznych angielskiej ligi. Zajęło mu to trochę czasu, ale gdy już nauczył się, jak wykorzystywać specyficzne ograniczenia Premier League, z rywalami bawi się w najlepsze.

David Silva to kolejny zawodnik hiszpański grający na pozycji mediapunta. Tak mówi się o nich w Hiszpanii. A obrodziło nimi w ostatnich latach wyjątkowo bogato.

Jak ów termin przetłumaczyć? Mediapunta, czyli "wypełniający lukę", "grający za napastnikiem"? Dosłownego tłumaczenia dokonać nie sposób. Fałszywa "9"? Również nie będzie to zgodne z prawdą, ponieważ sugeruje, że mediapunta to przede wszystkim strzelec bramek. A przecież w Hiszpanii mediapunta ma z napastnikiem niewiele wspólnego. Ba, o tej pozycji trzeba by napisać pracę doktorską. I to koniecznie. Być może za jakiś czas ktoś spojrzy wstecz i zda sobie sprawę, że czas obecny to prawdziwy złoty wiek dla mediapunta w Hiszpanii. I taki wysyp talentów nie ma szans powtórzyć się już nigdy.

Są takie pozycje w futbolu, na których gry można młodego adepta nauczyć. Są i takie, do których trzeba się urodzić. Można nauczyć, jak grać na bocznej obronie, na środku defensywy, nawet na pozycji defensywnego pomocnika. Podobno prawdziwym napastnikiem trzeba się urodzić, ale pewne cechy rasowego strzelca można także wyćwiczyć. A mediapunta?

Niejednokrotnie wspominałem o tym, że od lat wnikliwie obserwuję rozwój piłkarski mojego syna. Od najmłodszych kategorii wiekowych, od lat stałem przy bocznej linii boiska patrząc na mojego potomka. Jego naturalną pozycją jest defensywny pomocnik. Lecz przesunięty w inne boiskowe miejsce dawał sobie radę wystarczająco dobrze. Dopóki, dopóty nie przyszło mu zagrać na pozycji mediapunta. Wystąpił tam raz i natychmiast widać było, że trzeba mieć umiejętności szczególne, wyjątkowe, by grać jak prawdziwy mediapunta. Widziałem w akcji setki zespołów juniorskich, a piłkarzy dających tam radę góra dwudziestu. Na wszystkich pozostałych pozycjach zawodnicy utalentowani trafiają się częściej, dlatego tak bogate żniwo przedstawicieli mediapunta w Hiszpanii zasługuje na szczególne wyróżnienie. I dlatego właśnie reprezentacja Hiszpanii jest obecnie "nie do ogrania".

Dlaczego Fàbregas odniósł sukces w Anglii? Ponieważ grał w strefie pomiędzy pomocą a atakiem, w swoistym "kraju niczyim", "pomiędzy liniami", jak mówi się w Hiszpanii. Siał tam spustoszenie przez wiele sezonów, zwłaszcza wtedy, gdy akompaniowali mu tam koledzy z zespołu, jak Nasri i Wilshere. Zdolność Fàbregasa do zmian kierunków poruszania się, do wymian podań krótkich i długich, bez sygnalizacji rywalom swych zamiarów, zbierała srogie żniwo niszcząc defensywę przeciwnika. Proste i prawdziwe. I nie do nauczenia się. A teraz Fàbregas dołączył do zespołu, który ma w składzie dwóch równie świetnych przedstawicieli sztuki mediapunta - Iniestę i Messiego. Tę siejącą destrukcję broń barcelończycy mogą odpalić w każdego, kto ośmieli się im przeciwstawić.

Mówi się ostatnio, że Barcelona gra teraz systemem 4-6, lub nawet 3-7, w zależności od tego, jak zdefiniujemy pozycję Daniego Alvesa. Bez napastników? Kupuję to. Villa i Pedro grają jak pomocnicy, lecz w strefę napastnika wbiegają pierwsi, przed innymi. Ich płynność ruchu i nieustanna wymiana pozycji wprawia rywali w srogą konfuzję. Czasami aż trzech mediapunta kręci się w hipnotycznym, nieprzewidywalnym tańcu wokół bardziej statycznego Xaviego. Taki sposób gry wprawia przeciwnika w nie lada konfuzję. Przecież on myśli w sposób tradycyjny spodziewając się, że atakujący Barcelony będą poruszać się i grać strefą zgodnie z wymaganiami narzuconymi przez konkretne obszary boiska.

Dlatego właśnie szkoccy obrońcy wyglądali na kompletnie zagubionych w akcji, gdy w obroty wzięli ich Silva i Santi Cazorla, obaj klasyczni mediapunta. Nie miał kto hiszpańskiej dwójki pilnować, nie miał kto ograniczać w tym "kraju niczyim", między linią pomocy, a linią ataku Hiszpanów.

Taki właśnie futbol zaczyna dominować w zespole Del Bosque, w związku z czym miejsce w podstawowym składzie traci Fernando Torres. Piłkarz jego pokroju staje się niepotrzebny, ponieważ jest uzależniony od gry bardziej bezpośredniej, od szybkiego podania, gdy piłka mija linie rywala. Torres kwitł w Liverpoolu za czasów współpracy Xabiego Alonso i Stevena Gerrarda. Oni potrafili posłać mu piłkę szybko i dokładnie, w czas i w miejsce. A w Chelsea, która podąża teraz wyraźnie w kierunku hiszpańskim, gdzie zaczyna obowiązywać odpowiednia podbudówka do gry w ataku, gdzie zaczyna rządzić Juan Mata, kolejny przedstawiciel sztuki mediapunta? Tam Torres krwawi usiłując dostosować się do narzucanych warunków.

Hiszpania jest tak bogata w mediapunta, że taki zawodnik, jak Mikel Arteta, nie ma szans na powołanie do reprezentacji. Na Półwyspie Iberyjskim uważany jest za gracza średniej klasy. W Anglii natomiast cieszy się się zdecydowanie większą estymą, ponieważ potrafi grać "pomiędzy liniami". Warto przy okazji zwrócić uwagę, jak szybko Wenger sięgnął po Artetę po stracie Fàbregasa. Wenger - jedyny trener starający się narzucić kulturę mediapunta w wyspiarskim kraju. W końcu na kontynencie zwanym Anglią jedynie Frank Lampard czuje ten blues gry na pozycji mediapunta, z czego płynie zresztą rozdźwięk pomiędzy oceną jego gry w kadrze, a oceną gry Gerrarda. Ten pierwszy opowiada się po stronie cierpliwości, ten drugi stawia na gwałtowność boiskowych poczynań. Ten pierwszy od zawsze zbierał cięgi od angielskich mediów, ten drugi stał się ucieleśnieniem potrzeb angielskiej drużyny. Wielka to szkoda, Frank jest piłkarzem bardziej utalentowanym. Teraz jedynym kandydatem na prawdziwego mediapunta w Anglii jest Wayne Rooney - może kiedyś Wilshere - lecz który menadżer angielskiej kadry spróbuje Rooneya na tej pozycji?

A tymczasem dystans pomiędzy tymi, którzy mają mediapunta i nimi grają, a tymi, którzy biedzą się bez nich, nadal się powiększa. Chciałbyś podbić piłkarski świat? Znajdź sobie kilku mediapunta.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!