Advertisement
Menu
/ desporto.publico.pt

Pepe: Teraz już nikt nie powie, że byłem drogi

Portugalczyk w wywiadzie dla <i>Público</i>

Ostatecznie przedłużyłeś kontrakt z Realem Madryt do 2015 roku. Jednak nie było łatwo. Dlaczego?
Ponieważ szukałem celu dla mojej kariery. Kiedy tutaj przychodziłem, ówczesny prezes obawiał się, że nie będę w stanie "usprawiedliwić" tych 30 milionów euro, jakie zostały wydane na mój transfer. Wielu uważało, że to były zbyt duże pieniądze jak na stopera. Wówczas doszliśmy do porozumienia, że jeśli sprawdzę się w pierwszym sezonie, to rozpoczniemy rozmowy na temat nowej umowy. Musiałem wyrobić sobie odpowiednią pozycję w Realu Madryt i zdobyć szacunek ludzi. I udało mi się to, ale klub opuścił prezes Ramón Calderón, a przyszedł Florentino Pérez. Wtedy ustne porozumienie z poprzednim prezesem było pełne, ale ja to uznałem jako umowę z klubem, dlatego nie przejmowałem się zmianą prezesa. Powiedziałem jedynie, że uważam, iż zasługuję na coś więcej. Sprawy się trochę skomplikowały, ale dzięki Bogu wszystko skończyło się w najlepszy możliwy sposób.

Mówiło się, że miałeś oferty z Chelsea, Manchesteru United, Manchesteru City i Interu Mediolan...
To prawda, że wiele wielkich europejskich klubów było zainteresowanych moją sytuacją. Ale ja od samego początku mówiłem, że moim priorytetem jest przedłużenie kontraktu z Realem Madryt. Odszedłbym tylko wtedy, gdyby Real Madryt nie chciał kontynuować ze mną współpracy. Wtedy musiałbym sobie poszukać innego życia. Jednak wszystko się udało i jestem szczęśliwy, że wciąż mogę być częścią najlepszego klubu na świecie. To było dla mnie najlepsze rozwiązanie.

Gazetta dello Sport podaje, że zostałeś piątym najlepiej zarabiającym stoperem na świecie. Przed tobą są jedynie John Terry (9 milionów euro), Rio Ferdinand (6,5 mln), Carles Puyol (5 mln) i Alessandro Nesta (4,5 mln). Zatem z moich wyliczeń wychodzi, że Pepe musi inkasować cztery miliony euro rocznie. To prawda?
(Śmiech). Niech ta sprawa pozostanie między mną a klubem. Powiedziałem już, że jestem szczęśliwy. Nie prosiłem o nic nie z tego świata. Myślę, że zarabiam tyle, na ile zasługuję. Dzięki Bogu doszliśmy do porozumienia.

Jeszcze przed dojściem do porozumienia z Realem Madryt powiedziałeś w wywiadzie dla dziennika Marca: "Nawet gdyby Barcelona zaoferowała mi dwa razy więcej, to i tak bym tam nie poszedł". Chciałeś w ten sposób przyspieszyć negocjacje?
Nie, nie. Po prostu powiedziałem to, co czułem. Jestem bardzo wdzięczny wszystkim tym osobom, które są u mego boku, wspierają mnie, proszą o autografy czy po prostu okazują sympatię. Przejście do Barcelony byłoby zdradą wobec tych wszystkich ludzi, dlatego nigdy bym tego nie zrobił.

Masz 28 lat i rozpoczynasz swój piąty sezon w Realu Madryt. Gdy tutaj przychodziłeś, powiedziałeś, że chcesz zapisać się w historii klubu jak Fernando Hierro. Myślisz, że uda ci się to osiągnąć?
Staram się tworzyć swoją własną historię. Dwa pierwsze cele, jakie sobie postawiłem, już zostały spełnione. Gdy tutaj przychodziłem, mówiło się o klątwie, jaka ciąży na wszystkich nowych stoperach. Mimo wielu transferów, nikt nie spełniał pokładanych nadziei. Teraz o tej klątwie już się nie mówi i wierzę, że jest w tym trochę mojej zasługi. Teraz nowi obrońcy spotykają się tutaj ze stabilizacją, jakiej wcześniej nie było. To jest dla mnie wielki sukces. Przecież niełatwo jest odejść z FC Porto, gdzie występowało się w słabszej lidze, i do tego zmierzyć się z widmem 30 milionów euro... Sprawdziłem się tam, gdzie wielu zawiodło... Dzięki Bogu ludzie docenili moją wartość.

To widmo 30 milionów euro ciążyło nad tobą bardzo długi czas... Wymagania wobec ciebie były nieprawdopodobne.
Dokładnie. Pamiętam jak opuszczałem zgrupowanie Porto w Holandii, aby podpisać kontrakt z Realem Madryt. Przyleciałem z jednym plecakiem i od razu na lotnisku jeden z dziennikarzy zapytał mnie, czy mam tam te 30 milionów euro. Przyjechałem do nowego miasta i od razu ciążyła na mnie wielka presja. Pierwsze trzy miesiące nie były łatwe. Ale dzięki Bogu udało mi się tutaj ustabilizować. I muszę przyznać, że koledzy z zespołu bardzo mi pomogli, abym był tutaj, gdzie jestem teraz. Teraz już nikt nie mówi, że byłem drogi.

Pokonanie tej Barcelony jest niemożliwe?
Nie. Myślę, że udowodniliśmy to w dwóch ostatnich meczach o Superpuchar Hiszpanii. Myślę, że byliśmy nawet lepszym zespołem i wierzę w to, że teraz mamy dużo większe szanse na pokonanie Barcelony. Przechodzimy przez dobre chwile i mamy zawodników, aby sprostać i Barcelonie, i każdej innej drużynie.

To Messi robi różnicę?
Tak, Messi ma wielkie umiejętności, ale myślę, że w tej Barcelonie najbardziej się liczy zespół jako całość. Są bardzo silni i mają świetnych zawodników. Musi być jakiś powód tego, że Messi nie udowadnia swojej klasy w reprezentacji Argentyny. Dlatego myślę, że to cały zespół Barçy robi różnicę.

Jak się czuliście po pogromie w Barcelonie w poprzednim sezonie? Mourinho powiedział, że to był dla niego najgorszy dzień w karierze.
I zapewne także dla nas wszystkich. Muszę przyznać, że podeszliśmy do tego meczu bez całkowitej koncentracji. Myśleliśmy, że będzie nam łatwo, mieliśmy za sobą passę zwycięskich i naprawdę dobrych meczów i byliśmy pewni siebie. Jednak ten mecz nauczył nas, że nigdy nie można się relaksować i zawsze trzeba zachowywać pełną koncentrację. José Mourinho ostrzegał nas przed tym na kilka dni przed meczem. Niestety to nie było wystarczające...

Pojedynek o Superpuchar Hiszpanii udowodnił jednak, że różnica między Barçą a Realem Madryt jest już dużo mniejsza. Też tak uważasz?
Tak. W Superpucharze Hiszpanii byliśmy dużo lepsi od nich. Niestety to oni mieli więcej szczęścia i ostatecznie nie udało się nam wygrać. Ale takie sytuacje mają miejsce w futbolu. Zasłużyliśmy na zwycięstwo zarówno w Madrycie, jak i w Barcelonie.

José Mourinho jest twoim czwartym trenerem w Madrycie po Berndzie Schusterze, Juande Ramosie i Manuelu Pellegrinim. Czym się różni od tej pozostałej trójki?
To, co różni José Mourinho od innych, to niesamowite wymagania jakie stawia przed swoimi zawodnikami. Zwraca uwagę nawet na najmniejszy szczegół i wyciska z nas maksimum. Daje nam do zrozumienia, że tylko wtedy, gdy gramy na sto procent, jesteśmy godni bronienia barw takiego klubu, jakim jest Real Madryt. Naprawdę jest najlepszy ze wszystkich.

Jak oceniasz konflikt między Mourinho a Jorge Valdano?
Mourinho chciał osoby, która będzie lepiej broniła drużyny i będzie bardziej konsekwentna w publicznych deklaracjach. Myślę, że to właśnie od tego wszystko się zaczęło.

Nie uważasz, że to niebezpieczne dla Realu Madryt mieć czterech portugalskich zawodników, portugalskiego trenera, a także innych portugalskich doradców?
Nie. Wszyscy jesteśmy profesjonalistami i skoro zostaliśmy tutaj zatrudnieni, to znaczy, że jesteśmy tego warci. Portugalia może być mniejszym krajem, ale już udowodniła, że w świecie futbolu zajmuje wysokie miejsce. Wszyscy mamy jeden cel - chcemy pomagać Realowi Madryt i zdobyć jak najwięcej tytułów.

Zdobycie dziesiątego Pucharu Europy staje się powoli obsesją, nie uważasz?
To niezwykle ważny cel zarówno dla klubu, jak i dla nas wszystkich. To będzie dziesiąty Puchar Europy, okrągła liczba. Ale nie uważam, żebyśmy mieli na tym punkcie jakąś obsesję. Musimy być gotowi i zdeterminowani, aby dążyć do celu, którego osiągnięcie nie będzie łatwe. Zrobimy wszystko, aby zdobyć la Décimę.

W świecie futbolu istnieje takie przekonanie, że Barcelona, Guardiola i Messi to dobra strona futbolu, a Real Madryt, Mourinho i Cristiano to zła strona. Dlaczego tak jest?
Myślę, że jest tak dlatego, ponieważ jesteśmy w najlepszym klubie na świecie. Ponadto Cristiano jako piłkarz i Mourinho jako trener również są najlepsi. Wszystko to sprawia, że w innych obozach pojawia się zazdrość i frustracja.

A nie ma na to wpływu sama postawa czy charakter?
Również... Tak, możliwe, że to także ma wpływ. Cristiano i trener są bardzo medialnymi osobami, dlatego wszystko, co dotyczy właśnie ich, lepiej się sprzedaje. Dlatego wielu ludzi mówi o nich same złe rzeczy, czasami wspomagając się nawet kłamstwami. Niestety właśnie takie wiadomości w dzisiejszym futbolu sprzedają się najlepiej. O dziwo w stosunku do innych prowadzona jest zupełnie inna kampania. Ale musimy umieć żyć z taką rzeczywistością.

21 kwietnia 2009 roku. Z czym ci się kojarzy ta data?
Wtedy doznałem ciężkiej kontuzji kolana?

Nie, ale wydarzyło się coś równie strasznego.
Ach! Tak, tak, mecz z Getafe...

W którym Pepe zaczął kopać leżącego na ziemi Casquero. Zostałeś wyrzucony z boiska i nałożono na ciebie karę dziesięciu meczów zawieszenia. Odczuwasz to, że po tym zajściu twój wizerunek uległ radykalnej zmianie?
Tak, trochę to odczuwam. Po tym incydencie ludzie wyrobili sobie pewien obraz na temat mojej osoby, a także sposobu mojej gry. Obecnie jestem obrońcą, który popełnia jeden czy dwa przewinienia na mecz. Są to zazwyczaj normalne faule. Mimo to sędziowie i tak często pokazują mi żółte kartki. Szkoda, że tak jest, ale muszę umieć z tym żyć. Takie są konsekwencje takiego zachowania. Nie mam jednak wątpliwości, że coś takiego już nigdy się nie powtórzy.

Zdołałeś pojąć, co cię wtedy opętało?
Nie, do dzisiaj nie potrafię tego zrozumieć. Na boisku Casquero oczywiście używał wobec mnie wulgarnych słów, obrażał moich bliskich... Ale tak się dzieje w każdym meczu. Nie wiem, dlaczego, ale wtedy nie wytrzymałem i wybuchłem.

W dalszym ciągu jesteś uważany za zawodnika agresywnego i brutalnego.
Wiem, że ludzie tak mnie postrzegają. Niektórzy nawet nazywają mnie zabójcą. Jednak tak mówią tylko ci, którzy mnie nie znają. Na boisku zawsze daję z siebie wszystko, nigdy się nie oszczędzam i walczę o każdą piłkę, ale zawsze z szacunkiem do rywala. Wiem, że po zajściu z meczu z Getafe ludzie patrzą na mnie inaczej i to praktycznie niemożliwe, aby o tym zapomnieli i przestali uogólniać.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!