Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

El Mejor Partido del Mundo widziane z trybun

Przeżyjmy to jeszcze raz...

Gdy pisałem relację dla RealMadrid.pl ze spotkania madridistas z okazji El Clásico w pilskim pubie Warka w listopadzie 2009 roku, nie spodziewałem się, że niecałe dwa lata później będzie mi dane zobaczyć Derby Europy na żywo, prosto z jednego z ciemnoniebieskich krzesełek Estadio Santiago Bernabéu. Nie spodziewałem się, że w sierpniu 2011 roku udam się na wakacje swojego życia do jednej z najpiękniejszych stolic Europy, bogatej w najlepsze teatry, różnorodne muzea gromadzące w swoich zbiorach dzieła takich mistrzów pędzla jak Picasso, Dalí, Goya czy Velázquez. Do miasta kontrastów, gdzie z jednej strony nasze oczy zachwycają nowoczesne drapacze chmur, a z drugiej miejsca, w których zeszłe wieki zapomniały, że są już historią. W końcu do miasta, w którym swoją siedzibę ma najlepszy klub w historii piłki nożnej – Real Madryt.

El Mejor Partido del Mundo, jak pisała o tym spotkaniu Marca, miał odbyć się w niedzielę 14 sierpnia. Jednak na dzień wcześniej dla wszystkich madridistas przygotowano jeszcze jedną atrakcję – otwarty trening Realu na Santiago Bernabéu. Kolejki przed bramkami były porównywalne do tych przed meczem. Na tyłach stadionu tłum również był niemały – tam czekaliśmy na przyjazd zawodników, a razem z nami telewizja. Kibiców pytano o odczucia (pewna dziewczyna z wrażenia, że za chwilę ma zobaczyć „przyszłego męża” aż się popłakała) i o typy wyniku niedzielnego spotkania (odpowiedzi były niezwykle pozytywne). W końcu zaczęli zjeżdżać się piłkarze. Pierwsi dojechali Pepe i Di María. Następnie publika gorąco przywitała Marcelo i Benzemę. Jednak z zachowania ludzi doskonale dało się odczytać, na kogo tak naprawdę czekają. Przy każdym nadjeżdżającym Audi słyszało się pytania: „Cristiano? Cristiano?”. Jednakże ogromne podniecenie tłumu wywołał przyjazd Ikera Casillasa. Bramkarz miał kłopoty z wjazdem, co kibice wykorzystali na przyśpiewkę. Zaraz po nim nadjechał Albiol. Po nich nastał czas na Arbeloę i Granero, który jako jedyny nie wykorzystał auta sponsora do przyjazdu na trening. W końcu, po kilkudziesięciu minutach oczekiwania, pojawił się Ronaldo. Kierował się już w stronę wejścia na stadion, jednak przypomniał sobie o czymś, co zostawił w samochodzie. Wracając, wykorzystał moment do przybicia „piony” z Kaką, który nadjechał kolejny. W jednym samochodzie z CR7 przyjechał jego rodak, Coentrão. Jako ostatni na treningu zjawił się Sergio Ramos. Następnie, z resztą kibiców ruszyliśmy do otwartej wieży D. Bramki otwarto wraz z przyjazdem pierwszego zawodnika, więc miejsca na samym dole były już zajęte. Zajęliśmy miejsca na rogu, wśród, jak następnego dnia podała Marca, 57 tysięcy kibiców (!). Piłkarze pograli w dziadka, rozciąganie, gierka, a na sam koniec kilka piłek poleciało w trybuny. Sobotni trening był doskonałym przedsmakiem tego, co miało nas czekać dzień później.

W niedzielę pod stadion udaliśmy się już o 19. Mimo wczesnej godziny, spotkaliśmy już tam duży tłum kibiców odzianych w barwy Realu. Przy wieży B stał zaparkowany samochód jednego z najwierniejszych kibiców. Pod południową ścianą, ku ogólnej radości madridistas, ultrasi śpiewali piosenki adresowane... sami wiecie do kogo. Jeszcze przed otwarciem bramek, na stadion podjechał autobus z piłkarzami Królewskich. Około półtorej godziny przed pierwszym gwizdkiem rozpoczęto wpuszczanie kibiców. Na każdego z nas przy krzesełku czekała biała chorągiewka z herbem ukochanego klubu. Kilka pamiątkowych fotek i można było zając miejsca w oczekiwaniu na piłkarzy. Pierwsi na przedmeczowym treningu pojawili się bramkarze, a po kilku minutach boisko było zapełnione graczami obu rozgrzewających się drużyn. Zbliżała się 22, więc piłkarze musieli zejść do szatni, by za chwilę ukazać się kibicom w pełnych strojach meczowych. Publika odśpiewała hymn, co w połączeniu z machaniem chorągiewkami dało piorunujący efekt (klik! – tu jeszcze przed wyjściem piłkarzy). Kapitanowie obu drużyn na środku boiska podali ręce sobie i arbitrom spotkania. Pierwszy gwizdek sędziego, jak ostatni dzwonek w teatrze oznajmił początek spektaklu. Nie mogłem uwierzyć, że widzę „El Mejor Partido del Mundo” na własne oczy. Na pierwszą bramkę Blanco nie kazali nam długo czekać. W 13 minucie prawą stroną ruszył Benzema, zakręcił Abidalem, zagrał do Özila i 1:0! Tłum wpadł w szał radości, ryk kilkudziesięciu tysięcy gardeł jednoznacznie dał do zrozumienia, jak bardzo fani Realu są żadni bramek strzelanych Barcelonie. Na stadionie zapanowała fiesta. Kibice przyłączali się do każdej przyśpiewki ultrasów. Żywiołowo reagowano na każdy, nawet najmniejszy błąd arbitra, każde ładne zagranie Realu. Gwizdami oznajmiano swoje niezadowolenie z pół godzinnego zwijania się na murawie Abidala, któremu siły wróciły, gdy tylko ujrzał nosze. Najgłośniej (nie licząc bramek dla Królewskich) nagrodzono bramkarskie umiejętności Mourinho, gdy ten wyciągnął się jak struna, by złapać piłkę lecącą w jego stronę. Stadionowe święto zakończyły dwa trafienia zdominowanej Barcelony. Od tego momentu na stadionie momentami było tak cicho, że dało się słyszeć muchę, a nawet skubanie słonecznika z drugiej strony stadionu. Sytuację próbowała uratować grupa ultrasów, których było słychać prawie przez cały czas, jednak udało się to dopiero Xabiemu Alonso. Publika znów wybuchła radością, mogę się założyć, że od takiego krzyku niejednemu pękłyby bębenki. Kibice od swoich pupili oczekiwali show. Od teraz znów zaczęli je dostawać, więc mogli podziękować piłkarzom gorącym dopingiem.

Druga połowa to czas zmian zawodników, oklaskami i krzykami witano Coentrão, Callejóna i Higuaína. Odwrotną reakcję wywoływało schodzenie i pojawianie się na boisku piłkarzy Barçy. Głęboko w pamięć zapadło mi pożegnanie spełzającego w ślimaczym tempie z boiska Davida Villi. Kilkadziesiąt tysięcy osób żegnało go gromkim „ĄRaúl! Raúl, Raúl, Raúl!”. Real cały czas próbował poprawić wynik, niezbyt korzystny przed rewanżem na Camp Nou. Głośnym „ĄFuera!” reagowano na decyzje sędziego krzywdzące Real. Od tych drobnych (niezauważenie, że to piłkarz Barçy ostatni i dotknął futbolówkę przed jej wyjściem na aut) do tych poważnych (niepodyktowanie karnego po faulu Valdésa na Ronaldo). Jednak kolejne próby nie przynosiły rezultatu, ryk radości po golu z biegiem czasu zamieniał się w jęk zawodu po kolejnej nieudanej akcji. Najbliżej bramki był Ronaldo – jego strzał z rzutu wolnego minimalnie minął bramkę Valdésa. Z drugiej strony boiska – wolny Messiego i szczęście Realu, tu również było blisko gola. Niestety mecz zakończył się remisem. Piłkarze po ostatnim gwizdku podziękowali za wsparcie kibicom, którzy powoli zaczynali się już rozchodzić, by uniknąć kolejek w metrze. Hiszpańska prasa w poniedziałek pisała o świetnej grze Realu i dwóch szczęśliwych akcjach Barçy. As pisał, że Madryt grał futbol, ale to Barcelona trafiała. Dużą wagę poświęcono błędom arbitra, który nie podyktował rzutów karnych dla obu drużyn.

Ja, nawet gdy piszę to zakończenie, nadal nie mogę uwierzyć w to, jakiego wydarzenia byłem świadkiem. Nigdy w życiu bym nie przypuszczał, że moim pierwszym meczem na Santiago Bernabéu będą Derby Europy o Superpuchar Hiszpanii. Atmosfera przed, w trakcie i po meczu była nieprawdopodobna. Te mecze to dla Hiszpanów już prawie religia. Piękne jest to, że w Madrycie ludzie żyją Realem. Królewski klub to członek ich rodziny. Usta same się uśmiechają, gdy widzi się dwuletnie dzieci ubrane w komplet meczowy Blancos.

Reszta zdjęć z meczu - klik!

Filmiki:
Oczekiwanie na piłkarzy
Nieodgwizdany faul
Wyczytywanie składu
Reakcja trybun na bramkę
Ronaldo - rzut wolny

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!