Advertisement
Menu
/ guillembalague.com

Zderzenie kultur: Hiszpania vs Anglia, część 1

Dziennikarze piłkarscy z obu krajów o zwyczajach piłkarskich

Która liga jest mocniejsza? Gdzie gra się lepszą piłkę? Czego Anglicy zazdroszczą Hiszpanom, a czego Hiszpanie Anglikom? A przede wszystkim, czym różnią się te dwie kultury futbolowe?

W rozmowie biorą udział Guillem Balague, hiszpański ekspert stacji SkySports oraz Paul Hayward, szef redakcji sportowej brytyjskiego tygodnika The Observer.

Guillem: Półfinały Ligi Mistrzów pomiędzy Realem Madryt a FC Barcelona były szeroko komentowane na Wyspach Brytyjskich. Hiszpański futbol był atakowany i potępiany przez brytyjską prasę. Eksperci, którzy jeszcze rok wcześniej pytali, dlaczego reprezentacja Anglii nie potrafi nawet zbliżyć się do poziomu, na jakim grała Hiszpania podczas Mundialu w RPA, tym razem sprawiali wrażenie, jakby odetchnęli z ulgą mówiąc „uff, na szczęście nie jesteśmy do nich podobni.” Najpierw chwalili hiszpańską grę, a następnie szybko włączył się im ten brytyjski instynkt, który każe twierdzić, że zagraniczne ligi być może i są lepsze pod względem technicznym, ale moralnymi zwycięzcami i tak są Anglicy. A może jestem zbyt przewrażliwiony?

Paul: Muszę zgodzić się z tą opinią, ponieważ w każdym w zasadzie sporcie, Brytyjczycy mają opinię protekcjonalnych i spoglądających na innych z góry. Oskarżenie brzmi: Anglicy myślą, że spisali moralne prawa i zasady rządzące futbolem.

Po pierwsze: zachwyt nad Hiszpanią, zdobywcą Pucharu Europy i Pucharu Świata jest prawdziwy. Każdy Anglik, czy to obserwator, czy uczestnik Premier League, myślący trzeźwo i poważnie o grze w piłkę wie, że Hiszpania wyznacza standardy, do których angielski futbol aspiruje. Podobnie jest z Barceloną, tak samo się ją poważa, tak samo zgromadziła rzesze wyznawców, którzy nie pozwolą powiedzieć złego słowa na jej styl gry, na tiki-takę.

Inna sprawa to kwestia uczciwości i oszukiwania. Tu właśnie mamy do czynienia z różnicą kultur. W Anglii symulowanie kontuzji, aktorstwo na boisku uważane jest za niemęskie i tchórzliwe. W zasadzie jest na szczycie listy złożonej z zachowań, których się tutaj nie toleruje. Natomiast brutalne wejścia są bardziej tolerowane, dlatego Hiszpanie mają pełne prawo zauważyć, że oszukiwanie może przyjąć wiele form. Tu wszystko jest subiektywne.

Ja najbardziej nie znoszę fauli mających na celu połamanie rywalowi nóg, ale nie toleruję także piłkarzy, którzy łapią się za twarz, gdy ledwo co zostali dotknięci w ramię. Jak hiszpańscy kibice reagują na aktorstwo boiskowe?

Guillem: W zasadzie jest ono uważane za oznakę zaradności, boiskowej mądrości, lecz bez przekroczenia pewnych granic. Granic, które zostały złamane w pierwszym meczu półfinału Ligi Mistrzów pomiędzy Realem a Barceloną.

Zauważ, jak w La Liga reagują obrońcy w sytuacji, gdy rywal ewidentnie nurkuje. Oni nie pędzą w kierunku nurka chcąc go zbesztać, a zwracają się ku sędziemu. Starają się go przekonać, że właśnie został oszukany.

Takie oszukaństwa to w zasadzie część naszej, południowoeuropejskiej kultury. Studentom Iberystyki z pewnością znany jest niejaki Lazarillo, historyczny bohater literacki, który żył z oszustwa właśnie. Takie postacie uważane są tutaj za bohaterów. A nawet jeżeli są antybohaterami, to i tak podziwianymi. W Anglii byliby po prostu oszustami.

Nie oczekuję od ciebie zrozumienia tego zjawiska. To po prostu jedna z tych różnic kulturowych, jak na przykład eskimoski zwyczaj całowania się przez dotykanie nosami - to dla nas dziwne i tyle. My wolimy całować się zbliżając usta, co z kolei jest dziwne dla nich.

Ujmując sprawę prosto, boiskowe aktorstwo nie jest na szczycie listy rzeczy, które Hiszpanie zmieniliby w piłce nożnej. Chociaż może powinno być. W każdym razie reakcja brytyjskich mediów po meczu Realu z Barceloną była zdecydowanie zbyt wyolbrzymiona, zwłaszcza w porównaniu do tak delikatnej kwestii jak przyzwolenie, aby wątpliwej reputacji charaktery przejmowały kluby w Premier League. Według mnie zasługuje to na poświęcenie równie wielkiej uwagi.

Paul: Oj, teraz to naprawdę igrasz z angielską tożsamością, która jest bardzo złożona, a niektóre jej zakątki wyjątkowo ciemne. Możesz wierzyć lub nie, ale my nadal borykamy się ze spuścizną czasów, gdy sport traktowany był amatorsko. To wtedy właśnie, pod koniec dziewiętnastego wieku, w środowisku szkół publicznych kształtowały się zasady sportu. Dla tamtych ludzi fair play było ważniejsze niż wynik.

Tak, wiem, teraz angielski futbol ma niewiele wspólnego z grą według zasad fair play. Lecz ta idea nadal jest obecna w świadomości kibiców, przede wszystkim dzięki wychowaniu i naukom pobieranym w szkołach. Oszukiwanie, kłamstwo podczas meczu jest uważane za oznakę braku honoru. Co innego oszustwa w biznesie futbol otaczającym. Dlatego oglądamy tak wściekłe reakcje kibiców na nurkowanie lub tarzanie się po murawie po faulach.

Ponadto nasza kultura jest agresywna, jest kulturą macho. Od faceta oczekuje się, że nie będzie jęczał na boisku, zachowa się jak na twardego gościa przystało, nie okaże słabości. Na przykład taki Roy Keane. Jeżeli ktoś cię powali, nie leżysz, tylko wstajesz, i nie pokazujesz rywalowi, że coś cię boli. Nie przyjmujesz taktyki Busquetsa, udającego śmiertelnie rannego. Nie mówię, że brytyjskie podejście jest dobre. Tak po prostu się tutaj myśli. Podejrzani właściciele mogą grabić kluby, kibice mogą płacić horrendalne ceny za bilety, brutalne faule mogą uchodzić winowajcom na sucho, ale piłkarscy fani zawsze zareagują, gdy zobaczą niehonorowe zachowanie na boisku.

Ponadto nie wiem, dlaczego mamy brać pod uwagę aspekty kultury południowoeuropejskiej, gdy jesteśmy oskarżani o posługiwanie się stereotypami. Czy taki kibic Barcelony nie czuje się nieswojo, oglądając popisy Alvesa czy Busquetsa, podczas gdy Xavi, Iniesta czy Messi raczej nie bawią się w oszukiwanie?

Guillem: W Barcelonie nikt nie poświęcał temu większej uwagi, tym bardziej że w meczach z Realem przyniosło to drużynie wymierne korzyści. Ponadto FC Barcelona jest teraz przedstawiany, zwłaszcza przez prasę katalońską, jako zespół Świętych, który doprowadza do szału José Mourinho.

To najlepszy zespół w historii albo jeden z najlepszych, ale w wielkich meczach o zwycięstwach decydują detale. Filozofią Barcelony jest posiadanie piłki, jednak jej piłkarze przywiązują ogromną wagę do tych szczegółów właśnie, jak na przykład wywieranie presji na sędziego, konfundowanie go. Mało kto zwraca na to uwagę w Hiszpanii, ponieważ presja na arbitrze jest traktowana jako część gry. Tylko ci Hiszpanie, którzy oglądają ligę angielską oraz ci, którzy w niej grali, chcieliby debaty w sprawie reakcji na zachowania, gdy ktoś symuluje kontuzję lub zbyt łatwo upada na murawę po kontakcie z przeciwnikiem.

Część druga wkrótce.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!