Advertisement
Menu
/ Marca

Ramos: Nie jestem aktorem

Wywiad z drugim kapitanem

To już prawie rok z gwiazdką za mistrzostwo świata na koszulce.
[śmiech] Tak jest, a każdego kolejnego dnia nosimy ją z coraz większą dumą. Dużo nas kosztowało jej zdobycie. Ta gwiazdka jest za pracę i marzenie całego życia.

Jak często na nią patrzysz?
Kiedy tylko mogę. Moje oczy ciągnie do tej gwiazdki. Mniej kiedy wychodzisz na boisko, wiesz, że wtedy nic nie znaczy, że jest przeszłością. Jednak kiedy ponownie widzisz koszulkę reprezentacji, to skupiasz się najpierw na gwiazdce.

Czy twoje życie zmieniło się przez zdobycie tej gwiazdki?
W ogóle. Tytuły nie powinny zmieniać ludzi. Przeżywamy niezapomniane chwile i czuję się wyróżniony, ponieważ mogłem doświadczyć niesamowitych rzeczy, ale oczywiście nie mogę cały dzień myśleć o tym, co już się wydarzyło.

Ile razy oglądałeś finał z Johannesburga?
Kilka, cztery czy pięć, zawsze wywoływał u mnie wielkie emocje. Lata będą mijać, ale nie zmieni się to odczucie uszczęśliwienia całego kraju. Nie można opisać słowami tego, co się czuje widząc ludzi tak zadowolonych, wiedząc, że ty w jakiś sposób się do tego przyczyniłeś.

Dużo płakałeś w związku z mistrzostwem?
Nie, nie. Ja nie płaczę z radości, wolę uśmiech. Na płacz życie daje nam inne chwile. Nie płakałem, ale bardzo to przeżywałem.

Gdzie obecnie znajduje się niebieska koszulka z finału z numerem 15?
W moim domu. Mam miejsce, w którym znajduję się różne rzeczy, na przykład buty Ronaldo, Zidane'a, Beckhama czy Raúla, a także koszulki, jak ta z finału EURO, z pierwszego meczu w Lidze czy z finału Mundialu, która jest taką perełką tego małego muzeum, które mam w swoim domu.

Obiecałeś wytatuować sobie puchar świata.
[Sergio śmieje się i ogląda ręce] Tak powiedziałem, ale po wykonaniu zadania zaczynasz myśleć i nie wiesz, co zrobić. Złożyłem taką obietnicę, a ja lubię wypełniać dane słowo. Szukam miejsca, które będzie dyskretne na ten tatuaż. W każdym razie, to coś, co mam w swojej duszy.

Co myślisz, kiedy po raz kolejny widzisz bramkę Iniesty?
Mam wyjątkowe uczucia wobec Andrésa, ponieważ gramy razem od wielu lat. Zawsze kiedy go widzę, przypomina mi się moment bramki, wszyscy za nim biegnący. Posiadanie w kadrze takiego zawodnika to luksus.

W związku z tym wszystkim, co miało miejsce wokół Klasyków i reprezentacji, ty mówisz o tym, że przeżyliście razem wiele dobrych i złych chwil, jakbyś chciał to wszystko obalić.
Tak jest. Wielu ludzi chciało wykorzystać obrót spraw z Klasyków i złą atmosferę. Przeżyliśmy razem niezapomniane i wyjątkowe chwile, więc cztery mecze nie przeważą tego, co razem przechodziliśmy przez miesiąc w Afryce czy w czasie EURO. W meczach klubowych, z powodu wielkiej stawki, było wiele starć i dyskusji, jak przez całe życie w rywalizacji Barcelony i Realu, ale cel pozostał jeden: żeby reprezentacja wciąż wygrywała i sprawiała radość wielu ludziom.

Teraz wszystko jest dogłębnie analizowane: spojrzenia, gesty... Ostatnio, kiedy Piqué trafił cię piłką w twarz na treningu, to zaczęto twierdzić, że coś się dzieje, ponieważ nie poprosił cię o wybaczenie, a tylko podał rękę.
Uderzenie Gerarda? Zobacz, ani się nad tym nie rozwodzę, ani tego nie pamiętam. Zapomniałem o tym. Nie jestem aktorem. Jeśli kiedyś coś było na rzeczy, to mogłem mieć rację, mogłem się mylić, ale zawsze mówię, co myślę. Nie umiem udawać, tym bardziej w relacjach z innymi ludźmi. Jeśli mówię, że w reprezentacji jest dobra atmosfera, to taka jest prawda. Nie chodzi tutaj o to, że wszyscy jesteśmy przyjaciółmi. W każdej drużynie są grupy, w reprezentacji też, są ludzie, którzy trzymają się ze sobą bliżej, ale wszyscy siebie szanujemy, wspieramy i wiemy, że mamy wspólny cel.

Ten amerykański wyjazd niósł za sobą ryzyko, że wielka porażka mogłaby zostać wytłumaczona: "zobacz, że oni nie żyją z sobą w zgodzie"?
Mamy pojęcie o takich sprawach. Przyjechaliśmy tutaj z ideą zamknięcia sezonu z podniesioną głową, rozegrania dwóch meczów na poważnie, wiedząc ile teraz znaczy ta koszulka. Wiemy, że dyskusja karmi świat futbolu i na to jedynym antidotum jest zwycięstwo. Wydaje się banałem, ale w szatni reprezentacji wszyscy doskonale wiedzą, że kadra nie rozgrywa sparingów.

W czym dzisiejszy Sergio Ramos jest lepszy od tego, który rok temu zdobywał mistrzostwo świata?
Zawsze akceptowałem krytykę i pochwały. Szanuję każde zdanie. Na pewno zdobyłem nowe doświadczenie, dzięki tytułom i kolejnym meczom nabywa się także dojrzałości. Czuję się dojrzalszy i sądzę, że zmieniłem sposób myślenia.

Czy wyobrażałeś sobie, że wpływ społeczny Mourinho, nie tylko sportowy, będzie aż takiego kalibru?
To coś, czego można było się spodziewać po naszym trenerze. Jest niewielu trenerów, którzy poruszają kwestie, które porusza Mourinho. Mamy szczęście, że go mamy. Jego doświadczenie i tytuły z każdego klubu mówią same za siebie. Real Madryt potrzebował takiej osoby, jak Mourinho, człowieka z takich charakterem i osobowością. Każdego dnia czegoś się od niego uczę. Zawsze wszystko uważnie obserwuję i to pomaga w poprawianiu się z dnia na dzień.

Są dwie wersje Mourinho - dla ludzi i dla swoich zawodników?
Obrazek, który wysyła światu, jest jego, ale to prawda, że tego, co pokazuje, kiedy jest z nami, nie można zobaczyć, kiedy jest na konferencji czy na meczu. To osoba z jasnymi poglądami, wierzy w swoje myśli i wyciąga wszystko, co najlepsze z piłkarza.

Nie boicie się tej atmosfery napięcia, która pojawia się, kiedy wyjeżdżacie poza Madryt?
Musimy wtedy zachować chłodne głowy i rozumieć, co reprezentujemy. Wszystko, co jest poza klubem i jest negatywne, trzeba zostawić na boku.

Czy Sergio Ramos dzięki Mourinho jest lepszym obrońcą?
Pracowaliśmy ciężko nad aspektem defensywnym i to widać w grze całej drużyny, nie tylko mnie. Pokazują to statystyki. Nie powinno się doceniać jedynie tych, którzy strzelają bramki, defensywa jest fundamentalna dla drużyny.

Jak bardzo w tym sezonie Real zbliżył się do Barcelony?
Nie lubimy porównań. Oni mają swój styl i filozofię gry. Nasz jest totalnie inny, taki, jaki wymyślił Mourinho. Poza tym w pierwszym roku nie można wymagać maksymalnych osiągnięć, ale mecz po meczu widać było coraz solidniejszą ekipę, która gra coraz lepiej i która była w stanie wygrać tytuł.

Jaka jest poprzeczka dla Realu w drugim roku pracy z Mourinho?
Real Madryt jest zobowiązany do walki o cztery tytuły - Superpuchar, Ligę, Ligę Mistrzów i Puchar Króla. Takie zawsze są priorytety tego klubu, chociaż potem sezon weryfikuje wiele spraw.

Co chciałbyś najbardziej zdobyć?
Chciałbym zagrać w finale Ligi Mistrzów. W tym roku byliśmy blisko. Jednak ogólnie celem jest dalszy rozwój, dzięki niemu sprawy będą się układały sam. Na pewno jesteśmy na dobrej drodze.

Uważasz, podobnie jak Casillas, że wygralibyście z Manchesterem, gdybyście grali w Londynie?
Nie lubię mówić o tym, co mogłoby być. Jeśli spotkamy się z nimi w finale, to wtedy zobaczymy, co się wydarzy.

Co zmieniłbyś w ostatnich czterech Klasykach?
Czerwoną kartkę dla Pepego i żółtą dla mnie, przez nią nie mogłem zagrać na Camp Nou. W każdym razie, rozmawiamy o przyszłości. Nie trzeba mówić o niej nic więcej. Sędziowie naznaczyli ten półfinał, ale nie trzeba zwalać niczego na nikogo. Takie są sprawy w futbolu. Rozmawialiśmy o nich w określonym momencie, teraz trzeba przewrócić tę stronę i zacząć wszystko od zera.

Kun Agüero.
Wielki zawodnik, napastnik, który zapisał swoją epokę w Atlético. To, że marzy o Realu, mnie nie zaskakuje, ale zostaje jeszcze transfer... Każdy zawodnik, którzy przyjdzie z radością i chęcią wniesienia nowych rzeczy, zostanie powitany z otwartymi ramionami.

Kryłeś go w kilku meczach, co on ma w sobie takiego wyjątkowego?
To piłkarz z wielką intensywnością gry, wybuchowy, żyje dla bramek. To piłkarz, który tworzy różnicę. On i Forlán wznieśli Atleti do nieba.

Co z twoim nowym kontraktem?
Kiedy wszystko zostanie dopięte i podpiszę nową umowę, zostanie to ogłoszone, jednak wciąż do tego nie doszło. Zbliżyliśmy się bardzo w negocjacjach i porozumienie jest już prawie pełne. Jestem zadowolony i chciałbym zakończyć w tym klubie karierę. Jestem bardzo szczęśliwy w Realu Madryt i nie planuję niczego innego, jak tylko grę w tej koszulce.

Widzisz w sobie Malidniego Realu Madryt?
On zawsze był dla mnie punktem odniesienia, idolem, byłbym dumny, gdyby moje nazwisko znaczyło tyle dla Realu, ile to Maldiniego znaczy dla Milanu.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!