Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl, Euroleague.net, ACB.com

Koszykarze wracają z pustymi rękami

Real Madryt przegrywa mecz o trzecie miejsce

Sergio Llull i jego dwadzieścia trzy punkty nie wystarczyły. Poza nim, żaden z zawodników nie przekroczył choćby dziesięciu, co w zestawieniu z dobrą grą Montepaschi Siena odebrało koszykarzom Emanuele'a Molina szanse na trzecią pozycję w Eurolidze. Pozostaje zadowolenie z samego udział w Final Four i sporo wniosków, wyciągniętych z tej nauczki.

Koszykarze Realu Madryt nie wymazali z pamięci piątkowego wieczoru. Nie świadczył o tym wyłącznie końcowy, jak i początkowy wynik (2:12), ale i również ich zachowanie. Widać było ogromny żal i wręcz złość na samego siebie, za każdą niewłaściwą decyzję, rzut. Ciężko skupić się na grze, odpowiednim kryciu, kiedy w głowie wciąż czai się myśl o zmarnowanej okazji.

Nie byłaby ona w pełni zmarnowana, gdyby w to wczesne, niedzielne popołudnie Królewscy ograli Montepaschi Siena. Oni także polegli na poziomie półfinałów, lecz po dwóch dniach grali już o nowe cele, prezentując się lepiej od rywala.

Gra Realu Madryt była słabo poukładana. Wiele w ofensywie działo się z przypadku, gracze popełniali szkolne błędy, natomiast w obronie mało kto wiedział, jak tak naprawdę należy się ustawić, kto powinien kogo pokryć. Drużyna sporo na tym traciła.

Jej funkcjonowanie znów usprawniło pojawienie się na parkiecie Pabla Prigioniego. Chwilę po nim ławkę rezerwowych opuścił także Mirza Begić i po tych dwóch zmianach Madryt pokazał zupełnie inne oblicze. Punktów straty było coraz mniej (32:36).

W starciu z Montepaschi dużą ujmą madryckich koszykarzy, szczególnie grających na obwodzie, był niski wzrost. Starali się, jak mogli, ale przy niektórych zagraniach nie mieli po prostu szans. Jakby na zaprzeczenie tych słów, pod koniec trzeciej kwarty udane, szybkie akcje przeprowadził, mierzący 183 centymetry, Bo McCalebb, stawiając hiszpańską ekipę w trudnej sytuacji (39:53).

Real Madryt miał odrobić kilkunastopunktową stratę, a tymczasem pozwolił sobie na rozkojarzenie, a przeciwnikom na siedem punktów z rzędu (52:68). Z całego serca walczył, najlepiej punktujący w tym meczu, Sergio Llull, lecz było to za mało. Po raz kolejny zawiedli gracze rezerwowi, a bez takiego wparcia ciężko cokolwiek ugrać, zwłaszcza przeciwko takiej drużynie. Madryt nie był przygotowany na tak wielkie wyzwanie, jakim bez wątpienia jest Final Four.

Co prawda w tytule ręce koszykarzy Realu Madryt mają pozostać puste, lecz tak naprawdę zyskali oni dzięki tej krótkiej przygodzie wiele. Poznali swe słabości, miejsce zespołu na tle europejskich gigantów, a także zgarnęli cenne doświadczenie. Być może już niedługo tam wrócą – silniejsi i pewniejsi siebie.


62 – Real Madryt (11+21+13+17): Prigioni (1), Llull (23), Suárez (1), Reyes (8), Tomić (8) – Mirotić (6), Rodríguez (-), Veličković (7), Begić (4), Fischer (4), Tucker (-).

80 – Montepaschi Siena (19+17+21+23): Jarič (2), Moss (11), Hairston (4), Ławrynowicz (17), Raković (8) – McCalebb (10), Zisis (9), Carraretto (5), Kaukėnas (8), Ress (4), Michelori (2), Aradori (-).

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!