Advertisement
Menu

El Otro Clásico

Sobota, godzina 18.00.

Tottenham okazał się przeciwnikiem łatwiejszym niż przypuszczaliśmy. Oczywiście duża w tym zasługa Petera Croucha, który aż się prosił o czerwona kartkę i szybko ją dostał. W tej sytuacji Los Blancos nie muszą się aż tak bardzo martwić awansem do półfinału, mogą poświęcić całą uwagę nadchodzącemu spotkaniu. Nasze szanse na mistrzostwo praktycznie przepadły, można by więc teoretycznie odpuścić ligę, oszczędzać piłkarzy na Ligę Mistrzów i finał Pucharu Króla. Ale…

Po pierwsze: co z kibicami? Czy po takim sezonie, po blamażu na Camp Nou, ale też po cudownym tryumfie nad Tottenhamem zasługują na coś takiego?

Po drugie: co z szacunkiem dla rywala? Odpuszczać mecz z Villarrealem – no dobrze, powiedzmy, że można. Z Recreativo – da się przeżyć. Ale odpuścić mecz z Athletikiem, dobrowolnie przyjąć porażkę na stadionie Lwów z Bilbao? To byłaby profanacja wszystkich tradycji La Liga, porównywalna jedynie z wystawieniem „drugiego garnituru” przeciwko Barcelonie. Tak po prostu nie można.

A jeśli już nawet mielibyśmy machnąć ręką na rywala, na kibiców… Wyobraźmy sobie, że godząc się z porażką, oddajemy Athleticowi trzy punkty bez walki, a w zaczynającym się od razu potem spotkaniu z Almeríą Barcelona sensacyjnie przegrywa na własnym boisku. Historia piłki nożnej już nie takie sensacje widywała. Co wtedy? Jak byśmy się czuli? Jak czuliby się piłkarze, patrząc nam – kibicom – w oczy? Nie ma mowy. W grę wchodzi tylko walka o zwycięstwo. Nie uda się? To nie. Jeśli przegramy po twardej walce, nikt chyba nie będzie miał pretensji, w każdym razie na pewno nie ja.

Trzeba zaś pamiętać, że o zwycięstwo nie będzie łatwo. Najstarsi górale nie pamiętają, kiedy udało nam się rozbić gospodarzy na San Mamés. Jeśli już wracaliśmy z trzema punktami, to z reguły po ciężkiej walce. Szczególnie dotkliwie odczuliśmy to w poprzednim sezonie, kiedy tylko niewiarygodne szczęście uratowało nas przed wyższą niż jednobramkowa porażką. W grudniu 2007 obie drużyny zagrały świetny mecz i Real Madryt musiał zrobić coś, za czym nigdy nie przepadał: gryźć murawę i wybiegać zwycięstwo. No ale udało się. Trzeba jednak przyznać, że zdarzały się i bardziej przekonywające zwycięstwa. Wiosną roku 2009 strzeliliśmy w Bilbao aż pięć bramek, jednak cztery trafiły na konto zawodników, których już w Madrycie nie ma – Robbena, Heinzego i Huntelaara.

W tym roku o zdobyciu pięciu goli nie ma co marzyć. Pod batutą Joaquína Caparrósa Lwy powoli wracają na miejsce należne jednemu z najstarszych i najbardziej zasłużonych klubów Hiszpanii. Prawdopodobnie dobiegła końca rola Athleticu jako drużyny z drugiej połowy tabeli, teraz jest to drużyna walcząca (już drugi sezon z rzędu) o europejskie puchary. I nie da się ukryć, że ma wielkie szanse na miejsce w pierwszej szóstce. O Lidze Mistrzów raczej w Bilbao nie marzą, dziewięć punktów straty do Villarrealu jest raczej nie do nadrobienia, lecz Liga Europy to cel jak najbardziej w zasięgu Basków. Jednak z dwupunktową zaledwie przewagą nie mogą sobie pozwolić na wpadki. Także i oni mają więc potężną motywację.

Kto może im pomóc w osiągnięciu tego celu? Największą gwiazdą na San Mamés jest od kilku lat Fernando Llorente, zwany tam z oczywistych przyczyn Królem Lwem. Mistrz świata z 2010 roku, trzynastokrotny reprezentant Hiszpanii, był nawet (podobno) celem transferowym Realu Madryt. Jego partnerem w ataku będzie Gaizka Toquero, z którym wspólnie zdobyli już dziewiętnaście goli, prawie połowę całkowitego dorobku swojej drużyny.

Drugi gwiazdor to rzecz jasna Javi Martínez, kolejny mistrz świata, jeden z najciekawszych środkowych pomocników ligi hiszpańskiej. O transferze tego wychowanka Osasuny do Liverpoolu, Barcelony, Realu Madryt, Arsenalu, Manchesteru, zgoła gdziekolwiek, mówi się od dobrych trzech lat. Tymczasem Javier deklaruje, że chce pozostać w Bilbao do końca kariery.

Kandydatem na gwiazdę większą niż dwaj wyżej wymienieni jest zaś Iker Muniain. Ten osiemnastolatek ma szansę nawiązać wielkości legendarnych gwiazd Athleticu, takich jak Pichichi, Rafael Alkorta, José María Belauste czy „Rzeźnik z Bilbao” – Andoni Goikoetxea. Niestety występ tego młodzieńca w meczu z Królewskimi stoi pod znakiem zapytania.

Ciężar gatunkowy spotkania jest kolosalny. Należy pamiętać, że w Kraju Basków dążenia separatystyczne i resentymenty wobec Kastylii były zawsze dużo silniejsze niż w Katalonii. Nie chodzi tu wyłącznie o terrorystów z ETA, zjawisko ma dużo szerszy zasięg, obejmuje praktycznie całe baskijskie społeczeństwo. Społeczeństwo, które – trzeba to podkreślić – w przeważającej części nigdy nie czuło się częścią Hiszpanii. O ile Katalonia zadzierzgnęła bliskie więzy z Kastylią w XV wieku (począwszy od małżeństwa Ferdynanda II Katolickiego i Izabeli I Katolickiej), o tyle starożytny lud Basków już od czasów rzymskich pielęgnuje tradycje walki o niezależność.

W Polsce kibice często nie mają tego świadomości, ale ten mecz to starcie dwóch legend, pierwszej i trzeciej najlepszej drużyny w historii Primera División, dwóch spośród trzech drużyn, które nigdy nie spadły do drugiej ligi. W Hiszpanii mówią czasem o tym meczu El Otro Clásico, ten drugi Klasyk, drugie Gran Derbi. Ten będzie sto sześćdziesiątym w historii zmagań ligowych (nie licząc Copa del Rey). Spośród osiemdziesięciu meczów rozegranych u siebie Baskowie wygrali 37, przegrali zaś 26. Która z drużyn tym razem dopisze sobie plus jeden? Czy też padnie może siedemnasty remis? To ostatnie rozwiązanie nikogo by nie urządzało.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!