Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl, Euroleague.net

Pierwszy krok ku Final Four

Real Madryt wygrywa z Valencią 71:65

Waleczny Felipe Reyes, bohaterski Nikola Mirotić, kluczowy Ante Tomić... Wyróżnić można wielu, zwycięzcą był cały, nadzwyczaj dobrze zbierający, zespół. Real Madryt, w bardzo wyrównanym pojedynku, odniósł pierwszą wygraną (71:65) w ćwierćfinałowej serii Euroligi przeciwko Power Electronics Valencia.

Drużyna Emanuele'a Molina zaczęła koncertowo, choć bardzo indywidualnie. Trójkami konto punktowe wzbogacili Pablo Prigioni i Sergio Llull (8:2). Rywale nie speszyli się dobrym początkiem gospodarzy i sumiennie zagrywali do podkoszowych, rozpychających się pod obręczą z całkiem dobrym skutkiem. Przepychali się, wymuszali przewinienia, trafiali, ale Madryt robił swoje (17:7).

Okazało się, że Clay Tucker otrzymał pozwolenie na grę, choć tak naprawdę nie był gotowy na sto procent. Będąc szczerym, lepiej było by dla drużyny, gdyby jeszcze chwilę odpoczął. Amerykanin zaliczył tego wieczoru słabe zmiany. Dla przykładu, dwukrotnie zagrywał do D'ora Fischera, kiedy ten był skupiony na stawianiu zasłony bądź szukaniu miejsca w strefie trzech sekund. W całym meczu Clay stracił cztery piłki, a goście bardzo chętnie i skutecznie atakowali z przechwytów.

Niesieni dobrą serią koszykarze Power Electronics Valencia przejęli prowadzenie (22:23) i choć miejscowi napierali z ogromnym zaangażowaniem, po prostu nie trafiali. Ktokolwiek, skądkolwiek by nie rzucał, nie trafiał. Pięć minut bez punktów, narastająca frustracja, bezradność i kończące się pomysły.

Molin zareagował szablonowo – przywrócił na parkiet wyjściową piątkę, której z początku poszło tak dobrze. Rzeczywiście, pomysł mało oryginalny, lecz okazał się być trafionym w dziesiątkę. Koszykarze schodzili na przerwę z jednym punktem zapasu (33:32).

Trener był tak zadowolony z Prigioniego, Llulla, Suáreza, Reyesa i Tomicia, że o pozostałej części składu, może za wyjątkiem Nikoli Miroticia, zupełnie zapomniał. Magiczna piątka nie tylko zakończyła pomyślnie drugą kwartę, ale i otworzyła trzecią.

Valencia w sprytny sposób przerwała dobry okres Realu Madryt. Zaczęli faulować i choć miejscowi nie mieli problemu z rzutami osobistymi, zaczęli pudłować z gry, podobnie jak w drugiej odsłonie. Rozegrał się za to Nando De Colo, kilka łatwych punktów dorzucili koledzy i Królewscy zaczęli tracić prowadzenie.

Kluczowymi postaciami okazali się Nikola Mirotić i Ante Tomić. Pierwszy pokazał skuteczność w momencie, w którym była ona potrzebna, natomiast drugi, celnym rzutem za trzy, przesądził końcówkę spotkania na korzyść swojego zespołu. Pierwsze starcie dla Realu Madryt (71:65). Drugie już w ten czwartek, o godzinie 20:45.


71 – Real Madryt (20+13+19+19): Prigioni (6), Llull (11), Suárez (9), Reyes (10), Tomić (14) – Fischer (6), Veličković (-), Begić (-), Mirotić (11), Tucker (4).

65 – Power Electronics Valencia (18+14+21+12): Cook (-), Martínez (13), Richardson (6), Savanović (5), Javtokas (11) – Lishchuk (10), Navarro (2), Pietrus (3), De Colo (15).

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!