Advertisement
Menu

Derby Madrytu po raz czwarty w tym sezonie

Sobota, godzina 22.00

Derby Madrytu. Na pewno nie tak magiczne jak derby Hiszpanii, na pewno niebudzące choćby w połowie tak wielkich emocji jak pojedynki Realu Madryt z Barceloną, ale mimo wszystko wielkie mecze, ze wspaniałą otoczką i wiążącym się z nimi niebagatelnym prestiżem. Nie trzeba też chyba przypominać o absolutnej niezbędności kolejnych trzech punktów.

Atlético jako mniejszy i biedniejszy sąsiad Los Blancos od zawsze stara się nam dorównać, ale praktycznie bez skutku. Ostatni złoty okres w historii klubu miał miejsce w latach 1972–1977, kiedy to Los Rojiblancos zdobyli dwa mistrzostwa i wicemistrzostwo Hiszpanii, dwa Puchary, zagrali w finale Pucharu Mistrzów i – choć tam przegrali z Bayernem – skorzystali z tego, że monachijczycy odmówili gry w dwumeczu o Puchar Interkontynentalny, zmierzyli się z CA Independiente i wygrali. W tamtych czasach, w połowie lat siedemdziesiątych, grali w Atleti tacy piłkarze jak Luis Aragonés (zakończył karierę w 1974 roku), José Eulogio Gárate, Adelardo Rodríguez, Rubén Cano czy Rubén Ayala, bramki zaś bronił Miguel Reina – ojciec tego Reiny z Liverpoolu, a jakże.

W późniejszych latach Atlético zdobyło jeszcze parę trofeów, ale już nigdy nie wzniosło się na tamten poziom. W roku 1996 wygrali co prawda Primera División (Real Madryt był wówczas szósty, a wicekrólem strzelców został Peđa Mijatović, grający wówczas swój ostatni sezon w Valencii), niebawem jednak spadli do drugiej ligi. Prawda jest taka, że nasi dzisiejsi rywale odzyskali nadzieję na kolejne sukcesy dopiero po odejściu ze stanowiska ich długoletniego prezesa, nieżyjącego już Jesúsa Gila, kontrowersyjnego działacza i jeszcze bardziej kontrowersyjnego polityka. Co bardziej złośliwi kibice Barcelony powiedzieliby pewnie, że poglądami pasowałby raczej do Realu Madryt…

W sezonie 2008/2009 Atleti zajęło czwarte miejsce w lidze. W fazie grupowej Ligi Mistrzów musieli uznać co prawda wyższość Chelsea i Porto, ale już w Lidze Europy doszli aż do finału. Tam Diego Forlán dwukrotnie pokonał Marka Schwarzera i tak oto nasi derbowi rywale zdobyli pierwszy europejski puchar od 1986 roku. Mieli oczywiście nadzieję, że w sezonie 2010/2011 powtórzą te osiągnięcia, ale niestety – w Lidze Europy ponieśli klęskę, bo tak trzeba klasyfikować zajęcie trzeciego miejsca w fazie grupowej za Bayerem i Arisem. W lidze hiszpańskiej też wiedzie im się średnio, jeśli szybko nie zaczną seryjnie zdobywać punktów, skończą poza pierwszą szóstką. A to byłaby na Estadio Vicente Calderón istna klęska.

Zwłaszcza z takim składem. Przed meczem z Hérculesem pisaliśmy, że drużyna mająca takich piłkarzy nie powinna spaść do drugiej ligi. Natomiast drużyna mająca takich piłkarzy jak Atlético nie powinna nie umieć wywalczyć awansu do europejskich pucharów.

Największą siłą Los Colchoneros powinien być atak. Już sami Diego Forlán, zdobywca pięciu goli na ostatnich mistrzostwach świata, i typowany na supergwiazdę Sergio Agüero powinni być gwarancją bramkostrzelności drużyny, a przecież Quique Sánchez Flores ma jeszcze do dyspozycji takich zawodników jak ofensywni pomocnicy Raúl García i Elías Mendes Trindade czy skrzydłowi José Antonio Reyes i wychowanek Królewskich Juanfran. Z tej szóstki jedynie Raúl García nie jest reprezentantem kraju, ale nawet on zaliczył bardzo udaną karierę w drużynie młodzieżowej. Czterdzieści jeden goli w dwudziestu ośmiu meczach to oczywiście całkiem niezły dorobek, ale też trzeba wziąć pod uwagę, że Atlético zremisowało aż sześć meczów; ergo: sześć goli na wagę dwunastu punktów. Stosunkowo dobrze nasi rywale radzą sobie w obronie – trzydzieści siedem straconych goli to mniej niż w przypadku siódmej Sevilli, szóstego Athleticu i piątego Espanyolu. Niemniej jednak, i tu widać braki, które zresztą własnoręcznie (czy też własnonożnie) obnażyliśmy w Copa del Rey.

Linię obrony w meczu z nami sformuje kwartet Tomáš Ujfaluši–Diego Godín–Álvaro Domínguez–Filipe Luís Kasmirski, a w bramce stanie oczywiście młody David de Gea, który już niebawem powinien stać się co najmniej trzecim, a wkrótce i drugim bramkarzem reprezentacji Hiszpanii. Na środku pomocy zobaczymy najprawdopodobniej parę graczy defensywnych, Tiago Mendesa i Maria Suáreza, na skrzydłach zaś – wspomnianych Elíasa i Reyesa. Kto w ataku, doskonale wiadomo. Właśnie dlatego aż czterech napastników ze składu Atleti przebywa w tym sezonie na wypożyczeniu w innych klubach.

Nie mam wątpliwości, że w derbach Madrytu powiększymy nasz dorobek punktowy o trzy oczka. Udowodniliśmy w tym sezonie więcej niż raz, że umiemy wygrywać z Atlético, udowadniamy to zresztą ciągle już od wielu lat. Teraz jednak jest szczególnie ważne, abyśmy udowodnili to po raz kolejny. A w międzyczasie warto też trzymać kciuki za naszych przyjaciół z Getafe. Jeśliby udało im się wrócić z Camp Nou choćby z punktem, nasza sytuacja byłaby dużo przyjemniejsza.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!