Advertisement
Menu
/ marca.com

Nadchodzą drugie z czterech derbów Madrytu

13 stycznia, godzina 22.00

Tempo, tempo! Gramy ostatnio mecz za meczem, a co najważniejsze – wygrywamy. No, zgoda, Levante dało nam łupnia, a skoro mogliśmy sobie na to pozwolić i awansowaliśmy, to można w sumie mówić o zwycięstwie. Natomiast żadnych wątpliwości nie będzie w przypadku meczów z Getafe i Villarrealem. Nie dość, że wygraliśmy, to jeszcze pokazaliśmy pazur. Zwłaszcza remontada w ostatnim meczu ligowym przywodzić mogła na myśl dawne, dobre czasy Fabia Capello. A naszym ulubieńcom przyda się pazur. W końcu czekają nas derby Madrytu.

Ubiegłoroczny finalista Pucharu Króla w tej edycji rozgrywek o mało co nie wszedłby nawet do ćwierćfinału. O ile my rozstrzygnęliśmy wszystko w pierwszym meczu, o tyle Atlético pierwszy mecz zakończyło zaledwie jednobramkowym zwycięstwem nad Espanyolem, w rewanżu padł zaś remis do jednego. No ale to są sprawy dawno minione. Oni awansowali, my awansowaliśmy – teraz trzeba się wspiąć na szczebel półfinału.

Dlaczego możemy się uważać za faworytów w tej wspinaczce? Oprócz truizmów w rodzaju „mamy silniejszą drużynę” (Atlético jest obecnie szóste w tabeli ligowej, a różnica punktowa między nimi a nami to ponad dwadzieścia oczek) czy „mamy lepszych piłkarzy” na naszą korzyść świadczą wyniki ostatnich meczów. 10. kolejka La Liga – 2:0 dla nas. 29. kolejka poprzedniego sezonu – 3:2 dla nas. 10. kolejka poprzedniego sezonu – także 3:2 dla nas. I tak dalej, i tym podobne. Za czasów istnienia naszego serwisu Atlético nie pokonało nas w lidze hiszpańskiej ani jednego razu.

Drużyna Quiquego Sáncheza Floresa nie jest jednak bez szans – powiedzmy sobie szczerze, kiedyś na pokonają. Czy mogą tego dokonać dziś? Pewnie, że mogą. Ci piłkarze nie wypadli przecież sroce spod ogona. Sergio Agüero i Diego Forlán to przecież fantastyczny duet napastników, tego drugiego po ostatnich mistrzostwach świata na pewno nie trzeba nikomu rekomendować. Pomoc z piłkarzami takimi jak José Antonio Reyes, Raúl García czy nawet niezbyt medialny, ale bardzo solidny Paulo Assunção również zasługuje na miano silnej formacji. A obrona? Tomáš Ujfaluši, Luis Amaranto Perea… i jeszcze obiecujący David de Gea w bramce. Powtarzam to chyba przy okazji każdego meczu z Los Colchoneros: drużyna składająca się z tak świetnych piłkarzy nie ma prawa osiągać tak słabych wyników. A jednak osiąga. Ta kadra ze swoim obecnym trenerem ma wszelkie dane, by przynajmniej walczyć rok w rok o udział w Lidze Mistrzów, a przy tym regularnie napędzać stracha faworytom. I co? I nic. Nie żeby mi jakoś szczególnie zależało na sukcesach lokalnego rywala mojego klubu, ale faktem jest, że nie potrafię zrozumieć tego zjawiska.

W naszej kadrze jedyna różnica w stosunku do poprzedniego spotkania nazywa się Álvaro Arleboa. Boczny obrońca Los Blancos wypadł z kadry na spotkanie z Villarrealem tylko z powodu kartek, będzie więc do dyspozycji José Mourinho – i całe szczęście. Wobec ciągłej absencji Pepego można z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, iż Álvaro zajmie miejsce na prawej obronie po to, by obok Carvalho na środku mógł zagrać Sergio Ramos. Garay i Albiol – przecież wielce utalentowani obrońcy – jakoś nie cieszą się zaufaniem portugalskiego szkoleniowca.

Ale wróćmy jeszcze na chwilę do kadry Atleti. Otóż ostatnimi czasy mamy okazję przywoływać wychowanków Realu Madryt grających w barwach naszych rywali. Szczyt tej sytuacji miał miejsce przy okazji spotkania z Getafe, ale i tym razem staną naprzeciwko naszych piłkarzy ci, którzy mogliby być ich kolegami z jednej ekipy, gdyby historia potoczyła się trochę inaczej. Wychowanka naszego ma Atlético w składzie sztuk jeden (jest to oczywiście prawy pomocnik Juanfran, najświeższy nabytek klubu z Estadio Vicente Calderón), ale doliczyć należy jeszcze Reyesa, Filipe Luísa Kasmirskiego, a także Sáncheza Floresa – wszyscy trzej przecież byli kiedyś piłkarzami Realu Madryt, choć nie wychowankami.

Na żadne 8:0 oczywiście nie ma co liczyć, cuda się zdarzają, ale raczej nie takie. Jasne, fajnie by było, no ale patrzmy na świat bez różowych okularów. Istotniejsze wydaje się, że madridismo z piłkarzami na czele otrząsnęło się najwyraźniej po klęsce z Camp Nou.

Moja prognoza? 3:1 dla Królewskich.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!